Chcą odłączyć 17-latka od aparatury i pobrać narządy do transplantacji. Matka i znajomi protestują
"Lekarze chcą jutro o godzinie 14.25 odłączyć od aparatury Kamila, naprawdę da się go z tego wyciągnąć, ale potrzebujemy WASZEJ pomocy!!!" - tak rozpoczyna się dramatyczny apel bliskich Kamila Wolańskiego, 17-latka, który w czwartek trafił do szpitala im. T. Marciniaka przy ul. Traugutta we Wrocławiu.
Kamil Wolański trafił do wrocławskiego szpitalu po wypadku samochodowym kilka minut po północy w czwartek 10 lipca. Lekarze stwierdzili u nastolatka śmierć mózgu i uzyskali zgodę ojca chłopaka na możliwość pobrania po zgonie organów do transplantacji. Agnieszka Wolańska, matka Kamila, sprzeciwia się jednak odłączeniu syna od respiratora.
Sprawę w niedzielę "Teleexpress". Przed kamerami pani Agnieszka stwierdziła, że lekarze błędnie dokonali oceny zgonu mózgu nastolatka. Diagnoza została postawiona bowiem wtedy, gdy chłopak znajdował się pod wpływem środków farmakologicznych. Na stronie "Wybudzimy-Kamila" utworzonej na Facebooku, pojawiły się także pod adresem lekarzy zarzuty niewykonania czynności kraniotomii oraz wszczepienia czujnika ciśnienia wewnątrzczaszkowego.
Rodzina i znajomi Kamila wystosowali na portalu społecznościowym następujący apel (pisownia oryginalna): "DO WSZYSTKICH ŻYCZLIWYCH LUDZI.
Lekarze chcą jutro [14.07 - przyp. red.] o godzinie 14:25 odłączyć od aparatury Kamila, na prawdę da się go z tego wyciągną ale potrzebujemy WASZEJ pomocy!!! Mianowicie każdy kto tylko może i chce pomóc niech przyjdzie do Dolnośląskiego szpitala specjalistycznego im. T. Marciniaka który znajduje się we Wrocławiu przy ulicy Traugutta 116 ! Im więcej nas tam się zjawi tym większa szansa, że uda się uratować Kamila ! !"
Podstawowy zarzut stawiany lekarzom przez bliskich nastolatka, to chęć pozyskania organów, nie zaś wyleczenia Kamila. Według danych ze wspomnianej strony lekarze w szpitalu im. T. Marciniaka dwukrotnie podczas pierwszej doby pytali o możliwość pobrania organów chłopca do transplantacji. Protestujący przeciw odłączeniu Kamila od aparatury żądali komisyjnego pobrania krwi do badań w celu zdiagnozowania, czy w momencie orzekania o śmierci mózgu, w organizmie chłopaka znajdowały się leki sedacyjne.
Dyrektor szpitala jest przekonany o kompetencji swoich lekarzy i twierdzi, że decyzja w sprawie Kamila Wolańskiego zapadła komisyjnie i podjęta została z pełną wiedzą, że nic w tym przypadku nie można już zrobić.
W niedzielę rano protestujący i oczekujący na przyjazd prokuratora pod budynkiem szpitala zostali otoczeni przez oddziały policji, a matka Kamila została usunięta z pokoju, w którym leży jej syn. Administratorzy strony "Wybudzimy-Kamila" informują także o odmowie przyjęcia przez policjantów kilka godzin wcześniej zawiadomienia o nieprawidłowościach w sprawie decyzji lekarzy.
W czwartek przed godziną, o której miało odbyć się odłączenie pacjenta od aparatury, pod szpitalem zebrały się setki osób. Dyrektor szpitala w rozmowie z WP.PL powiedział, że trwają próby rozmów z matką pacjenta w sprawie zgody na transplantację narządów syna.
O sprawie będziemy jeszcze informować.