Trwa ładowanie...
21-06-2014 06:14

Cezary Bielakowski, dziennikarz "Wprost" o akcji ABW: potraktowali nas jak przestępców

Zaczęli mu (Sylwestrowi Latkowskiemu - przyp. red.) wykręcać ręce, wyłamywać palce. Użyli siły fizycznej! Mam nadzieję, że prokurator generalny nie został wprowadzony w błąd przez swoich podwładnych, którzy relacjonowali mu przebieg zdarzania, szczególnie w kulminacyjnym momencie. Gdy przeczytałem w oświadczeniu prokuratury, że odstąpiono od akcji z obawy o bezpieczeństwo funkcjonariuszy, ręce mi opadły – opowiada w rozmowie z Wirtualna Polską Cezary Bielakowski, dziennikarz „Wprost”.

Cezary Bielakowski, dziennikarz "Wprost" o akcji ABW: potraktowali nas jak przestępcówŹródło: PAP, fot: Radek Pietruszka
d7b3r00
d7b3r00

WP: Agnieszka Niesłuchowska: W sobotę redaktor naczelny „Wprost” zamierza przekazać prokuraturze nośniki związane z aferą taśmową. Mec. Jacek Kondracki, pełnomocnik tygodnika przyznał, że po wtargnięciu do redakcji prokuratury i ABW, „nie ma pojęcia, na jaki pomysł wpadną teraz organy ścigania”. Jest niepokój przed publikacją kolejnych taśm?

Cezary Bielakowski: To nie jest kwestia strachu, ale troski o możliwość wykonywania swojej pracy w spokoju, rzetelnie. Nie chcemy, aby nam przeszkadzano. Po drugie uważamy, że prokuratura i ABW złamała standardy obowiązujące do tej pory w relacji z mediami. Formuła podjętych przez funkcjonariuszy działań była nieadekwatna do sytuacji. Oczekiwaliśmy, że prokuratura w naturalny, cywilizowany sposób wystąpi do redaktora naczelnego z określonymi oczekiwaniami, zostaniemy wezwani do złożenia wyjaśnień.

WP: Stało się inaczej. Redakcja została zdemolowana.

- Prokuratura nasłała na redakcję funkcjonariuszy ABW, którzy zażądali od nas wydania nośników z plikami dźwiękowymi, gdy odmówiliśmy - postanowili przeszukać redakcję. Potraktowali nas jak przestępców. Całe to wydarzenie, spontaniczna samopomoc dziennikarzy, operatorów, kamerzystów, ludzi, którzy przyszli nam kibicować z własnej woli, brała się z głębokiego przekonania, że stało się coś absurdalnego i niewłaściwego.

WP: Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski przyznał, że „cała operacja była blamażem prokuratury”. W podobnym tonie wypowiadał się Marek Biernacki. Zwrócił uwagę na chaos w działaniach służb. Stwierdził również, że z politycznego punktu widzenia "całe szczęście", że do wydania materiałów nie doszło.

d7b3r00

- Bo był to blamaż i co najmniej ocean złej woli. To była próba wywarcia presji na niezależną redakcję. Minister Marek Biernacki postawił w bardzo trudnej sytuacji prokuraturę. I bardzo dobrze.

WP:

Wczoraj Andrzej Seremet tłumaczył, że śledczy nie pojechali z "tabunem funkcjonariuszy ABW, z kordonami policji, nie wchodzili z wyłamywaniem drzwi". Stwierdził, że działanie prokuratury było prawidłowe.

- Bzdura. Wystarczy wejść dziś na stronę „Super Expressu”, „Faktu”, przejrzeć inne dzisiejsze gazety, by zobaczyć, co tak naprawdę się działo. Panowie - na komendę wydaną przez prokuratora - użyli siły wobec Sylwestra Latkowskiego, który uznał, że nie odda laptopa. Zaczęli mu wykręcać ręce, wyłamywać palce. Użyli siły fizycznej! Mam nadzieję, że prokurator generalny nie został wprowadzony w błąd przez swoich podwładnych, którzy relacjonowali mu przebieg zdarzania, szczególnie w kulminacyjnym momencie. Gdy przeczytałem w oświadczeniu prokuratury, że odstąpiono od akcji z obawy o bezpieczeństwo funkcjonariuszy, ręce mi opadły.

WP: Jest pan zdziwiony doniesieniami „Rzeczpospolitej” o tym, że menadżer restauracji „Sowa&Przyjaciele” miał sugerować śledczym, że to Piotr Nisztor, dziennikarz „Wprost” dostarczył mu sprzęt do nagrywania rozmów?

d7b3r00

- Napisałem na Twitterze, parafrazując wypowiedzi obecnie urzędującej władzy, używając metajęzyka, który wyłania się z taśm, że: "menadżer robi w ch... prokuraturę". Piotr wielokrotnie powtórzył, że nie ma z tym panem nic wspólnego. I wierzę mu.

WP: Niemieckie media spekulują, że za wyciekiem nagrań może stać rosyjski wywiad, świetnie wyspecjalizowany w działaniach dezinformacyjnych.

- Wyjaśnianiem okoliczności związanych z nielegalnymi podsłuchami urzędników państwowych zajmuje się prokuratura. Sęk w tym, że zaczęła źle, niczym słoń w składzie porcelany. Sprawą zainteresowały się zachodnie media, co świadczy o wadze problemu. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją wyjątkową. Okazało się, jak łatwo i w sposób praktycznie niewykrywalny można nagrywać wysokich przedstawicieli państwa.

d7b3r00

WP: Rozmowa szefa MSW i prezesem NBP odbyła się w ubiegłym roku. „Wprost” opublikował je dopiero teraz. Co działo się z nagraniem w tym czasie?

- I tu dochodzimy do sedna. Nagranie mogło być wykorzystane do wielu rzeczy, w tym do szantażu. Panowie spotkali się w połowie zeszłego roku, a plik dotarł do naszej redakcji dopiero w czerwcu. Przez rok taśmy mogły krążyć. Pytanie, kto nimi obracał, do jakich celów chciał je użyć, i co, jeśli je używał? Dlatego naszym obowiązkiem było opublikowanie rozmów.

WP: Z drugiej strony w środowisku dziennikarskim pojawiają się inne głosy. Stefan Bratkowski uważa, że „dziennikarz ma prawo nie ujawniać, a nawet ma obowiązek chronić swe źródła informacji. Nie wolno mu jednak posługiwać się źródłami informacji, opartymi na przestępstwie, a takim jest nielegalny i nieuprawniony podsłuch”. Z kolei Ewa Milewicz pisze, że redakcje to nie sanktuaria. „Skoro prokurator może sięgnąć do komputera księdza, lekarza, to dlaczego nie może sięgnąć do komputera redakcji?” – pyta na łamach „Gazety Wyborczej?”

d7b3r00

- Nie wiem, w czym jest problem. Każdy ma prawo do własnych opinii, szanuję zdanie zarówno Stefana Bratkowskiego, jak i Ewy Milewicz. Nie zamierzam polemizować, mój punkt widzenia jest inny. W całej rozciągłości zgadzam się, że sprawę trzeba wyjaśnić, dogłębnie zbadać. Robi to prokuratura, ale my też próbujemy. I zachęcam do tego innych dziennikarzy. Nie każcie nam jednak zdradzać źródeł informacji, bo nie jest to istotą dziennikarstwa. Zdaję sobie sprawę, że dziennikarze, podobnie jak politycy i inne środowiska, nigdy nie będą jednorodni w swoich opiniach. I dobrze. Dzięki temu dochodzi do dyskusji, wymiany poglądów, idei. Posuwamy się do przodu.

WP: Sylwester Latkowski przeczy, by zapłacił za taśmy. Jest jednak o to często pytany.

- Nie płacimy za informacje. Nigdy tego nie robiliśmy, więc nie ma tematu.

Będą kolejne mocne taśmy? Naczelny „Wprost” potwierdził, że istnieją jeszcze dwa nagrania – Bieńkowska-Wojtuniuk i Kulczyk-Kwiatkowski. Dodał, że „obiecano dostarczenie ich”.

- Dajcie nam czas na spokojną pracę, bez uprzedzania, kto będzie bohaterem kolejnych materiałów. Mogę powiedzieć tylko tyle. Taśmy świadczą o wielu patologiach, słabości państwa i służb, które powinny zapewnić ochronę urzędnikom państwowym, ale też o złych obyczajach, bizantyjskim stylu prowadzenia rozmów przy ośmiorniczkach i ogonach wołowych.

Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

d7b3r00
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d7b3r00
Więcej tematów