Cena kolekcji poczty powstańczej: 224 tys. euro
Całkowity koszt kolekcji poczty powstańczej wyniesie 224 tys. euro. Zawarta jest w tym cena samej kolekcji plus 18% prowizji dla domu aukcyjnego - powiedziała Hanna Nowak-Radziejowska z Muzeum Powstania Warszawskiego. Nowak-Radziejowska była członkiem grupy, która poleciała do Niemiec, by sprawdzić autentyczność kolekcji poczty powstańczej i brała udział w licytacji.
11.02.2008 | aktual.: 11.02.2008 17:47
W sobotę Muzeum Powstania Warszawskiego zakupiło listy, koperty i znaczki powstańcze wystawione na aukcji przez filatelistyczno-numizmatyczny dom aukcyjny Ulrich Felzmann Briefmarken Auktionen w Duesseldorfie.
190 tys. euro za samą kolekcję zapłacą sponsorzy, natomiast prowizję pokryje Ministerstwo Kultury - dodała Nowak-Radziejowska.
Opowiadając o okolicznościach zakupu kolekcji główny inwentaryzator Muzeum Powstania, Joanna Lang zaznaczyła, że niestety nie była możliwa szczegółowa ekspertyza autentyczności kolekcji w tak krótkim czasie. Badanie naszego eksperta filatelistycznego, Stanisława Walischa, polegało przede wszystkim na zweryfikowaniu wcześniejszych ekspertyz potwierdzających autentyczność eksponatów, dokonanych przez znanych ekspertów takich jak Stefan Petriuk czy Zbigniew Korszeń - mówiła Lang.
Jak zaznaczyła, wśród eksponatów znalazły się nie tylko polskie znaczki poczty powstańczej, ale także znaczki niemieckie przestemplowane przez powstańców. Trzy znaczki uznaliśmy za falsyfikaty, prawdopodobnie sfałszowane przez Niemców. Jednak nawet one mają dla nas ogromną wartość, jako świadectwa historii tamtego czasu - podkreśliła Lang.
Zakwestionowane znaczki mają - według słów ekspertów - m.in. niewłaściwy kształt polskiego orła, przypominającego raczej godło Niemiec oraz błędy ortograficzne np. w nazwie dzielnicy Mokotów, napisanej na znaczku małą literą.
Wspominając samą licytację Nowak-Radziejowska zaznaczyła, że przyśpieszenie jej godziny, które wydatnie przyczyniło się do sukcesu Muzeum Powstania, związane było przede wszystkim z ogromną presją mediów. Wcześniej próbowaliśmy wycofać kolekcję z licytacji i kupić ją od razu za kwotę wyjściową, jednak dom aukcyjny na mocy umowy z właścicielem, nie mógł tego zrobić. Na przyspieszenie godziny zgodzili się dopiero pod presją ogromnego zainteresowania mediów - opowiadała Nowak-Radziejowska.
Wedle jej słów, właściciel kolekcji postawił domowi aukcyjnemu dwa warunki: kolekcja musiała być sprzedana za minimum 190 tys. euro, a jeżeli by się to nie udało, miała zostać podzielona i sprzedana w częściach. Jak mówią eksperci sprzedaż podzielonej kolekcji dałaby sprzedającemu kwotę ponad 270 tys. euro. Udało nam się jednak zapobiec rozproszeniu eksponatów - powiedziała Nowak- Radziejowska.
Jak podkreśliła, już po licytacji przedstawiciele domu aukcyjnego zdradzili jej, że Muzeum miało czterech poważnych konkurentów i prawdopodobnie głównie przyspieszeniu godziny licytacji zawdzięczamy sukces.
Odnosząc się do treści samych listów powstańczych Nowak-Radziejowska zaznaczyła, że najbardziej porusza ją w nich swoisty element przesłania. To fenomen na skalę europejską, że w sytuacji ekstremalnej ludzie potrafią zorganizować świetnie funkcjonującą strukturę, w dodatku prowadzoną przez młodych ludzie w wieku 12-15 lat. Władze Powstania pragnęły także w ten sposób odciągnąć ich z pierwszej linii frontu, uznając udział dzieci w walce, nawet w tak ekstremalnej sytuacji, za niemoralny - oceniła.
W listach znajdujemy przede wszystkim informacje o tym, czy nadawca żyje, czy jest ranny, czasem, że zmienia miejsce zamieszkania. Znalazła się tam także wewnętrzna korespondencja służb łączności, meldunki, hasła i odzewy w danym rejonie - powiedziała Nowak-Radziejowska.
W Powstańczej Poczcie Polowej listonoszami byli harcerze - Zawiszacy, chłopcy 12-15 letni. W różnych rejonach miasta znajdowało się razem około 40 skrzynek pocztowych. Łącznie przeniesiono blisko 150 tys. listów. Tylko do 1 września 1944 r., jak donosiła powstańcza prasa, poczta przyjęła ponad 116.300 przesyłek, co dawało średnio około 3700 listów dziennie.
Na początku września 1944 roku Departament Poczt i Telegrafów wydał pierwsze od pięciu lat polskie znaczki pocztowe wykonane przez Wojskowe Zakłady Wydawnicze. Zlecenie przygotowania projektów otrzymało trzech grafików. Ostatecznie dla pierwszej serii znaczków zatwierdzono projekt autorstwa inż. Stanisława Tomaszewskiego ps. "Miedza"; drugi projekt, wykonany przez Mariana Sigmunda, miał być wykorzystany w późniejszym czasie.