Celiński chce zmieniać SLD
Jasność intencji i przejrzystość działań budują jakość polityki. Kandydując do funkcji przewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej chcę, aby moje intencje były jasne dla wszystkich, którzy staną wobec decyzji - pisze Andrzej Celiński na łamach "Trybuny".
Nikt, jak ja sam, nie zna okoliczności, o subiektywnym charakterze, mogących wspomóc misję odwracania złych tendencji i przywracania Sojuszowi blasku. Nikt nie zna lepiej okoliczności mogących być dla tej misji przeszkodą. Wierzę w sens pracy nad poprawą jakości tej partii. Wierzę, że odbudowa jej autorytetu jest możliwa. Wiele trzeba jednak zmienić aby odzyskać zaufanie wyborców. Nie w każdych warunkach widzę sens podejmowania wysiłku i wzięcia na siebie wyjątkowej odpowiedzialności - stwierdza Celiński w "Trybunie".
Sojusz Lewicy Demokratycznej jest w głębokim kryzysie. To zdanie musi zostać wypowiedziane. Utrata nieomal dwóch trzecich wyborców po dwóch z okładem latach rządzenia, w warunkach oczywistych osiągnięć gospodarczych i europejskich oraz utrata połowy członków partii to rzeczy wymierne. Klimat złości i przygnębienia wewnątrz naszych struktur jest mniej może wymierną oznaką kryzysu, ale przecież nie można go ignorować - przekonuje Celiński w "Trybunie".
Państwo partyjne jest przekleństwem Polski. Jest też przekleństwem młodego pokolenia Polaków. Nasze - tym razem polskie, a nie eseldowskie - kłopoty z rządzeniem stąd wynikają, że we współczesnym skomplikowaniu świata, ogromu wiedzy koniecznej dla sprawnego zarządzania jego zmieniającymi się sprawami, konkurencji i specjalizacji rozmaitych funkcji istotnych dla ostatecznego wyniku - gestia polityczna to jedna rzecz, a kompetencja merytoryczna to zupełnie inna rzecz. Można sprawnie zarządzać partią i nie mieć szans w starciu z materią kierowania resortem - pisze Andrzej Celiński na łamach "Trybuny". (PAP)