Celibat mniej zgodny z naturą niż homoseksualizm?
W ostatnią sobotę (2.08), w Warszawie, odbył się pierwszy ślub pary lesbijskiej, a tydzień temu agencje dziennikarskie na całym świecie odnotowały 30 urodziny Luizy Brown - pierwszego "dziecka z próbówki". Jedna uroczystość nie miała nic wspólnego z drugą, wszelako obie wskazują na radykalną zmianę, jakiej podlega tradycyjna rodzina. Prokreacja "odrywa się" od relacji seksualnych, a małżeństwo od swego heteroseksualnego wizerunku. Czy to normalne? A co jest - w życiu ludzkim - normalne?
Pamiętam prasowe komentarze związane z narodzinami pierwszego dziecka "z próbówki". Pisano, że "to straszne" i "nienaturalne", że „takie” dziecko będzie pozbawione „osobowej godności”, że się nie przystosuje do życia w społeczeństwie, bo będzie "inne", "obce". Nawet sama Luiza wspomina po latach, że dzieci w szkole pytały się jej "jak się czuła w tej próbówce?", a ludzie na ulicy dotykali ją sprawdzając, czy istnieje rzeczywiście. Teraz tysiące rodziców cieszy się swoimi dziećmi "z próbówki", a one same nie mają żadnego problemu z poczuciem godności własnej, ani nawet z tolerancją. Bo wszak problem z tolerowaniem odmienności mają zawsze "normalni", a nie ci, którzy są "inni" nie z własnej winy i którzy tolerancji domagają się. Bo mają do tego pełne prawo. Dzieci "z próbówki" to teraz zupełna normalność, a argumenty przeciw formie ich zaistnienia znaleźć można wyłącznie w Katechizmie Kościoła katolickiego i w wypowiedziach autorytetów zamieszkujących Watykan, czyli państwo o zerowym przyroście naturalnym.
Zawsze zadawałam sobie pytanie, jak społeczność złożona wyłącznie z mężczyzn żyjących w celibacie może dekretować to, co w kwestiach ludzkiej aktywności prokreacyjnej i seksualnej normalne, a co nie. Wszak celibat jest z pewnością stanem mniej zgodnym z naturą, niż na przykład - homoseksualizm.
Bo i co komu może przeszkadzać związek dwojga ludzi, którzy się kochają, są sobie wierni, szanują się i sypiają ze sobą? Czy rodzina to wyłącznie związek, którego istota polega na zgodzie z obowiązującym prawem, normą obyczajową lub religijną? Czy "prawdziwe" dziecko, to wyłącznie to, które poczyna się w sposób naturalny? Wszak koncepcja natury, jak również prawo i normy obyczajowe są zmienne, tak jak zmienna i coraz bardziej zróżnicowaną jest forma rodziny. Czy to nie miłość jest najważniejsza? Katarzyna Formela, jedna z panien młodych, na swoim ślubie powiedziała: od początku, wraz z partnerką dążyłyśmy do tego by nie tylko być razem, ale by być rodziną. I są rodziną, mimo, że ślub odbył się pod patronatem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, a nie Urzędu Stanu Cywilnego i nie ma skutków prawnych. Dlaczego? Czy obywatele nie powinni być równi wobec prawa, niezależnie od tego, jak się narodzili i kogo kochają?
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski