CBA wiedziało o powiązaniach Edgara K. w MSZ, ale nie zatrzymało żadnego urzędnika
Podejrzany w aferze wizowej Edgar K. został zatrzymany po tym, jak funkcjonariusz CBA wręczył mu 160 tys. zł łapówki. W aktach, do których dotarła WP, prokuratura stwierdza, że w załatwianiu wiz mogli pomagać pracownicy MSZ. Ale CBA do dziś nie zatrzymało żadnego urzędnika.
"Rinnat" - taki kryptonim nadano operacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie korupcji przy wydawaniu polskich wiz obcokrajowcom, m.in. z Indii.
W ramach tej operacji Edgar K., w zamian za pomoc w załatwieniu wiz, przyjął 160 tys. zł łapówki od działającego pod przykryciem funkcjonariusza CBA. W sumie miał przyjąć co najmniej pół miliona łapówek.
Operację CBA opisano częściowo w aktach sprawy aresztowej Edgara K., do których dotarła Wirtualna Polska. Na podstawie dokumentów leżących w lubelskim sądzie, ujawniamy nieznane dotąd szczegóły afery wizowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracownicy do gospodarstwa rodziców
25-letni Edgar K. za kilka lat mógł być jednym z czołowych polskich polityków. Sprawami publicznymi interesował się od czasów liceum. Najbliżej było mu do Prawa i Sprawiedliwości. Od kilku lat starał się nawiązywać relacje z politykami partii Jarosława Kaczyńskiego, początkowo w województwie świętokrzyskim, skąd pochodzi, a potem w całej Polsce.
Na zdjęciach, które można znaleźć w internecie (choć po wybuchu afery fotografie zaczęły znikać) widać go m.in. obok wiceminister sportu Anny Krupki, prezydenta Andrzeja Dudy, ministra obrony Mariusza Błaszczaka i wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka.
Edgar K. działał również w różnych organach doradzających politykom i powoływanych przez polityków. Był członkiem Rady Dzieci i Młodzieży RP przy ministrze edukacji, przedstawicielem ministra sportu w Radzie Dialogu z Młodym Pokoleniem, członkiem Komitetu do Spraw Pożytku Publicznego przy Kancelarii Premiera. A Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Rada Dialogu z Młodym Pokoleniem dwukrotnie wybierały go na Młodzieżowego Delegata RP do ONZ.
Równocześnie K. zaangażował się w działalność kilku organizacji pozarządowych, które dostawały pieniądze z publicznych dotacji. Jak wyliczyła WP, związane z nim fundacje i stowarzyszenia otrzymały w sumie co najmniej 858 tysięcy złotych.
Prowadząc działalność polityczną i społeczną, Edgar K. pomagał równocześnie rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa rolnego w powiecie staszowskim.
Według ustaleń śledczych, to właśnie ściągając pracowników do rodzinnego gospodarstwa, po raz pierwszy wykorzystał swoje kontakty w MSZ i odkrył możliwość przyspieszania załatwiania wiz.
Kiedy to się udało, uznał, że to dobry sposób na zarabianie pieniędzy.
Pierwsze kroki w wizowym biznesie
Z akt sprawy, do których dotarła Wirtualna Polska, wynika, że pierwsze działania zmierzające do rozkręcenia wizowego biznesu Edgar K. podjął wiosną 2021 r.
To wtedy przedstawił swoje możliwości Beacie W., właścicielce sieci salonów z azjatyckimi masażami.
Nie wiadomo, w jaki sposób się poznali i jak Edgar K. dowiedział się, że bizneswoman może potrzebować pracowników. Wiemy, że podczas spotkania w Warszawie, powołując się na wpływy w MSZ, Edgar K. wyraził gotowość pośrednictwa w sprawach związanych z uzyskaniem wiz dla obywateli Tajlandii. Dokumenty miały uprawniać Tajów do przyjazdu do Polski i podjęcia pracy w naszym kraju. Za załatwienie każdej wizy Edgar K. chciał 15 tys. złotych. W aktach brak informacji, czy ta transakcja doszła do skutku.
Owocny był na pewno kolejny kontakt z Beatą W., w czerwcu 2022 r. Tym razem towarzyszył jej Saikat B., Hindus z polskim obywatelstwem, mówiący dziesięcioma językami, w tym sześcioma biegle lub dobrze, prowadzący w Warszawie kilka firm, zajmujących się m.in. handlem orientalną żywnością, doradztwem biznesowym i ściąganiem do Polski zagranicznych pracowników.
Edgar K. zobowiązał się, że za 60 tys. zł załatwi cztery wizy dla obcokrajowców. Ostatecznie przyspieszył wówczas wydanie wiz dla dwóch kobiet z Nepalu.
Najpierw przyjął za to 12 tys. zł zaliczki, a we wrześniu 2022 r. – kolejnych 18 tys. zł. Jego pomoc w załatwieniu jednej wizy kosztowała więc 15 tys. zł.
Filmowcy z Bollywood
Interes szybko się rozkręca. W październiku 2022 r. Edgar K. podjął się załatwienia wiz dla 47 obywateli Indii. W hurcie cena spada – tym razem za każdy dokument K. miał dostać 7 tys. zł – czyli łącznie 329 tys. zł.
Tak też się stało.
Według ustaleń prokuratury, Edgar K. w listopadzie 2022 przyjął 80 tys. zł zaliczki, a w grudniu 2022 pozostałe 249 tys. zł zapłaty.
To właśnie w tym okresie polskie placówki konsularne w Indiach wydają wizy rzekomym filmowcom z Bollywood, którzy mieli kręcić w Polsce film pt. "Asati". Ich historię opisał niedawno w Onecie Andrzej Stankiewicz.
Według ustaleń Onetu, w listopadzie 2022 r. Marcin Jakubowski, zaufany człowiek Wawrzyka, dyrektor Departamentu Konsularnego MSZ, przekazał swojej zastępczyni –Beacie Brzywczy – listę Hindusów, którzy mieli w przyspieszonym trybie otrzymać wizy.
Brzywczy poprosiła wówczas Wawrzyka "o kontakt do osoby odpowiedzialnej za tę grupę" żeby skontaktować ją bezpośrednio z "właściwymi konsulami".
"Pani Dyrektor, ważna rzecz, to jest ekipa filmowa. Przylot na zdjęcia planują 10 grudnia. Zatem sprawa jest bardzo pilna" – odpisał Wawrzyk, podając namiary do Edgara K.
Według ustaleń Onetu, wnioski wizowe "ekipy" trafiły do placówek dyplomatycznych w Mumbaju i w Delhi. Pracownicy pierwszej z tych placówek zwrócili uwagę, że większość członków zgłoszonej ekipy nosiła to samo nazwisko i że wyjazd do Polski miał być dla nich pierwszą podróżą zagraniczną, a w internecie nie można było znaleźć żadnych informacji o ich związkach z branżą filmową. W ekipie były też jednak osoby, które miały już związki z kinem.
Jak pisze Onet, pod naciskiem współpracowników Wawrzyka, konsulat wydał Hindusom wizy. Najpierw miały być to dokumenty jednokrotnego użytku, które uprawniałyby Hindusów wyłącznie do wjazdu do Polski. Edgar K. domagał się jednak wydania wiz wielokrotnego użytku – uprawniających do poruszania się w strefie Schengen. Jak się okazało później – Hindusi potrzebowali takich wiz, bo dzięki nim nie musieli starać się o wizy do Meksyku, skąd z kolei chcieli przedostać się do USA. Ostatecznie konsulat w Mumbaju wydał 36 Hindusom wielokrotne wizy.
Jak już wspomnieliśmy, zarzut który usłyszał Edgar K., dotyczy pomocy w załatwieniu w tym czasie 47 wiz dla Hindusów. A więc 11 kolejnych dokumentów prawdopodobnie wydała druga polska placówka w Indiach.
W grudniu 2022 r. Edgar K. dostaje wspomniane już ćwierć miliona złotych za finalizację sprawy z wizami dla pierwszej grupy Hundusów.
I - jak wynika z akt, do których dotarliśmy - natychmiast przyjmuje kolejne zlecenie: załatwienia wiz dla kolejnych 101 obywateli Indii. Ma za to dostać 707 tys. zł, czyli znów po 7 tys. zł od każdego załatwionego dokumentu.
Onet opisuje, że w tym czasie Edgar K. używał swoich wpływów w MSZ, żeby wpuścić do Polski grupę, która miała rzekomo kręcić film "Milton in Malta". Pracownicy konsulatów odkryli jednak, że ekipa filmowców nie ma pojęcia o robieniu filmów i mówi tylko w języku używanym w indyjskim stanie Gudżarat.
Placówki odmówiły więc wydania wiz. Edgar K. usiłował jeszcze wpłynąć na zmianę decyzji - wydzwaniając do Departamentu Konsularnego MSZ i pisząc do konsulatu w Mumbaju.
Ostatecznie jednak wiz nie udało się załatwić i tym razem łapówka nie trafiła do Edgara K.
W tym samym czasie Beata W. i Saikat B. obiecali Edgarowi K. jeszcze 90 tys. zł za wizy dla sześciu obywateli Nepalu. Z akt sprawy, do której dotarliśmy, nie wynika, jak zakończyła się ta transakcja.
Operacja "Rinnat"
Według ustaleń Onetu, część ekipy Hindusów, której Edgar K. pomógł załatwić wizy, trafiła do Meksyku. Amerykańskie służby miały powiadomić wówczas Polaków o nowym kanale przerzutu imigrantów z Indii przez Europę do USA.
Polskie służby twierdzą, że o sprawie z wizami dowiedziały się same i już w 2022 r. podjęły czynności operacyjne.
Oficjalne śledztwo w tej sprawie prokuratura wszczęła 7 marca 2023 roku. Według "Rzeczpospolitej" jeszcze w marcu aresztowany został Saikat B. Media nie wspominają o zatrzymaniu ani aresztowaniu Beaty W.
Niedługo później z Edgarem K. skontaktował się nowy "klient" chcący załatwić wizy. Z akt sprawy wynika, że był to działający pod przykrywką agent CBA, a propozycja złożona została w ramach operacji specjalnej o kryptonimie "Rinnat".
Edgar K. spotkał się z agentem dwukrotnie - 14 i 20 kwietnia 2023 r. Obiecał mu załatwić wizy dla 18 obywateli Indii. Miał za to otrzymać łącznie 800 tys. złotych – czyli prawie 45 tys. zł za jeden dokument.
27 kwietnia o godz. 7.25 Edgar K. znowu spotyka się z "przykrywkowcem" z CBA. Przyjmuje od niego 160 tys. zł zaliczki na poczet łapówki za załatwienie wiz dla Hindusów. Chwilę później zostaje zatrzymany, a dzień później aresztowany na trzy miesiące przez sąd w Lublinie.
Prokuratura: prawdopodobieństwo, że osoby z MSZ współdziałały
Sam Edgar K. po zatrzymaniu odmówił składania wyjaśnień. Ale prokurator Rafał Piątek z lubelskiej delegatury Prokuratury Krajowej podczas posiedzenia aresztowego miał w ręku mocne karty: wyjaśnienia Beaty W. i Saikata B., obciążające Edgara K., telefon Beaty W. z wiadomościami wymienianymi z Edgarem K. i w końcu udokumentowane wręczenie łapówki w ramach operacji CBA. Prawdopodobnie śledczy dysponowali również zapisami z podsłuchu telefonu Edgara K.
Prokuratura postawiła Edgarowi K. zarzut płatnej protekcji przy załatwianiu wiz w MSZ.
We wniosku o aresztowanie K. prokurator Piątek wprost pisał: "Nadmienić należy, że w części przypadków działania Edgara K. faktycznie miały wpływ na przebieg postępowań wizowych. (…)
Co istotne, ustalenia śledztwa jednoznacznie świadczą, że podejrzany posiada faktycznie znajomości w MSZ, utrzymując kontakty z osobami tam zatrudnionymi, które wykorzystywał, wpływając na tok postępowań prowadzonych w placówkach konsularnych dotyczących wydawania wiz. Istnieje prawdopodobieństwo, że osoby z MSZ, być może również z placówek dyplomatycznych, współdziałały z Edgarem K., ułatwiając mu uzyskanie pozytywnych decyzji wizowych".
Sędzia Małgorzata Tatara-Wajs zgodziła się z argumentacją prokuratora i zdecydowała o aresztowaniu Edgara K. na trzy miesiące.
Adwokat Edgara K. - Maciej Zaborowski – który od lat reprezentuje przed sądami ludzi związanych z obozem rządzącym, m.in. Zbigniewa Ziobrę, Daniela Obajtka oraz Łukasza Mejzę - próbował jeszcze wyciągnąć swojego klienta na wolność, wskazując na jego działalność społeczną. W zażaleniu z 5 maja przywoływał m.in. pisma podpisane przez ministra Piotra Glińskiego o powołaniu Edgara K. na członka Rady Dialogu z Młodym Pokoleniem oraz podziękowanie od ówczesnego ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego za udział w III kadencji Rady Dzieci i Młodzieży. Bezskutecznie.
30 maja Sąd Okręgowy w Lublinie utrzymał w mocy areszt. W uzasadnieniu decyzji napisał, że "Sąd Rejonowy prawidłowo uznał, że dotychczas zebrane dowody wskazują na duże (...) prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanych mu czynów".
Edgar K. wyszedł na wolność dopiero w sierpniu. Sąd w Warszawie zamienił mu areszt na poręczenie majątkowe. Jak informowała "Rzeczpospolita", 200 tys. zł gotówką od razu wpłacił ojciec aresztowanego. Z informacji zgromadzonych przez dziennikarzy wynika, że Edgar K. zmienił taktykę procesową: zaczął składać wyjaśnienia i obciążać kolejne osoby.
Według oficjalnych komunikatów prokuratury obecnie Edgar K. podejrzany jest o załatwienie wiz dla 268 obcokrajowców, m.in. z Indii, ZEA i Filipin. Musiał więc ujawnić jeszcze kolejne grupy osób – poza tymi związanymi z Beatą W. i Saikatem B. - którym miał pomóc w załatwieniu wiz.
Nie wiadomo, ile łapówek przyjął za pomoc w uzyskaniu wiz przez obywateli ZEA i Filipin.
Na początku września, na podstawie zeznań Edgara K. zatrzymano trzy kolejne osoby, w tym świętokrzyskiego działacza PiS Mariusza G. oraz dwójkę biznesmenów z Kielc.
Wpływy były, zarzutów brak
31 sierpnia został odwołany ze stanowiska wiceminister Piotr Wawrzyk. Początkowo jego odejście tłumaczono "brakiem satysfakcjonującej współpracy" z premierem.
"Wyborcza" ujawniła jednak, że dymisja miała związek z wejściem CBA do MSZ. "Agenci po wejściu do budynku przesłuchali kierownictwo departamentu konsularnego (szefa i jego zastępcę) oraz dyrektora generalnego resortu. Jeszcze przed końcem dnia urzędowania premier Mateusz Morawiecki odwołał Wawrzyka, który był odpowiedzialny za sprawy konsularne, w tym m.in. za system wydawania wiz" – pisała "Wyborcza".
14 września Onet ujawnił, że dymisja i usunięcie Wawrzyka z list PiS miały związek ze sprawą załatwiania polskich wiz dla obywateli innych państw.
Mimo że od prowokacji CBA i posiedzenia aresztowego, w trakcie którego prokurator wprost mówił o wpływach Edgara K. w MSZ, minęło ponad pięć miesięcy, do dziś nie zatrzymano w tej sprawie żadnego pracownika ministerstwa.
CBA nie odpowiedziało nam, czy Edgar K. w trakcie kontaktów z działającym pod przykrywką funkcjonariuszem CBA powoływał się na wpływy w MSZ i jakie konkretnie obietnice złożył w zamian za 160 tys. zł, które przyjął i 640 tys. zł, które miał jeszcze dostać.
Prokuratura w ogóle nie odpowiedziała nam na pytania o to, ilu osobom, w jakich dniach i z jakich artykułów kodeksu karnego postawiono zarzuty w śledztwie dotyczącym afery wizowej.
Adwokat Edgara K. Maciej Zaborowski odpisał, że nie będzie komentował żadnych kwestii związanych z tym postępowaniem.
Przebieg operacji przeprowadzonej przez CBA i jej późniejsze konsekwencje dziwią ludzi związanych ze służbami. - Przy kontrolowanym wręczeniu korzyści finansowych działa się tak, żeby dotrzeć jak najwyżej, zobaczyć, dokąd te korzyści wędrują, komu są przekazywane i w zamian za co. Celem jest generalnie udokumentowanie jak największej liczby osób związanych z korupcyjnym procederem. W tym przypadku z jakiegoś powodu tak nie zrobiono. To bardzo dziwne - przyznaje Paweł Wojtunik, były szef CBA, któremu opisaliśmy sprawę.
Podobnego zdania jest Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu: - Jeśli Edgar K. pobierał nielegalnie wynagrodzenie za pomoc przy wystawianiu przez pracowników MSZ wiz dla wskazanych osób, to jest oczywiste, że musiał mieć jakieś - a mówiąc wprost: bardzo mocne - wpływy, musiał mieć przełożenie na urzędników, którzy te wizy wydawali. To powinno być główne pole zainteresowania organów ścigania. Dotychczasowa wiedza, jaka dociera do nas z mediów, wskazuje, że to nie Edgar K. był organizatorem całego przedsięwzięcia handlu wizami, a tylko trybikiem w większej machinie. A sprawa dotyka ludzi z samej wierchuszki MSZ. I to może tłumaczyć opieszałość władz i organów ścigania w tym zakresie
***
19 września 2023 r. spotykamy Edgara K. w szklarni w gospodarstwie jego rodziców. Zarośnięty, w wyciągniętej koszulce i porwanych spodenkach. Zdąży tylko powiedzieć, że to nie od niego tak naprawdę zaczęła się afera wizowa. Gdy pytamy od kogo, wybucha śmiechem. Rozmowę szybko przerywa jego matka. Edgarowi K. nakazuje wrócić do pracy przy warzywach, a dziennikarza WP wyprasza z posesji.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autorów:
szymon.jadczak@grupawp.pl
pawel.buczkowski@grupawp.pl