PolskaCBA: nie badamy oświadczeń majątkowych Andrzeja Czumy

CBA: nie badamy oświadczeń majątkowych Andrzeja Czumy

Centralne Biuro Antykorupcyjne nie prowadzi
obecnie kontroli oświadczeń majątkowych ministra sprawiedliwości
Andrzeja Czumy - oświadczył rzecznik CBA Temistokles
Brodowski.

"Rzeczpospolita" podała, że Czuma nie wyszczególnił w żadnym z corocznie sporządzanych poselskich oświadczeń majątkowych, by miał długi w Stanach Zjednoczonych, przypominając zarazem, że prawdziwość oświadczeń majątkowych bada z urzędu CBA. Biuro może wykorzystywać wszelkie środki, w tym zwracać się do instytucji działających w innych krajach - mówi prawo.

- Wszystkie informacje dotyczące ewentualnych nieprawidłowości, które docierają do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, są przez służbę analizowane. Dopiero wyniki tej analizy decydują o ewentualnych dalszych działaniach - powiedział Brodowski. Nie odniósł się jednak do tego, czy CBA wcześniej badało oświadczenie majątkowe Andrzeja Czumy, do czego zobowiązuje go ustawa.

O sprawie Andrzeja Czumy - o którym "Polityka" napisała, że do dziś ma on niespłacone długi z USA - wciąż jest głośno. Dodatkowo w związku z tym, że jego syn Krzysztof (będący społecznym asystentem ojca jako posła) na rodzinnej stronie internetowej zamieścił oparte na dokumentach z IPN informacje o tajnych współpracownikach SB donoszących w PRL na rodzinę Czumów, której wielu członków uczestniczyło w opozycji antykomunistycznej.

Jeszcze niedawno na stronie były dane kilku osób opisanych jako donosiciele oraz ich zdjęcia. Przy każdej osobie jest też krótki opis (np. "wielbiciel obfitego jedzonka i seksualnych fantazji" - o nieżyjącym już przeorze jednego z klasztorów, czy "interesujący się polityką i muskularnymi, męskimi ciałami" - o pewnym dziennikarzu).

We wtorek "Gazeta Wyborcza" doniosła, że wnuk Bronisława Kocha - b. dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Bydgoszczy, którego na stronie internetowej Czumów wymieniono jako agenta SB (z pełnymi danymi i zdjęciem) zamierza pozwać ministra sprawiedliwości o ochronę dóbr osobistych.

Jeszcze we wtorek do południa Krzysztof Czuma zamieszczał na stronie link zatytułowany "rzekomy agent według "Gazety Wyborczej"" z odnośnikiem do zeskanowanego pisma z IPN. Pismo z 2 września 2005 r. z pieczątką naczelniczki bydgoskiej delegatury IPN Krystyny Klepczyńskiej podaje, że na wniosek pokrzywdzonego IPN oświadcza, iż tajny współpracownik SB występujący w aktach pod kryptonimem "Mecenas" to Bronisław Koch.

Według "GW", rodzina Kochów napisała już w tej sprawie do biura poselskiego Andrzeja Czumy, ale odpowiedzi jeszcze nie otrzymała. - Wcześniej wystąpiłem już o akta dziadka do IPN. Nie znaleziono żadnych obciążających go materiałów - powiedział gazecie Krzysztof Koch, wnuk Bronisława, poznański adwokat.

Autor strony internetowej Czumów w żaden sposób nie komentuje przedstawionego dokumentu, który krótko po godz. 12 zniknął z jego strony. - Dziękuję, nie mam nic do powiedzenia - oświadczył jedynie Krzysztof Czuma.

Obecnie strona internetowa nie zawiera już ani danych tajnych współpracowników SB, ani też nie odsyła do tekstu "Wprost" ze stycznia 2008 r., że naczelny "Polityki" Jerzy Baczyński jest zarejestrowany jako agent SB - oba linki funkcjonowały jeszcze we wtorek do godz. 14. Na stronie pozostaje komunikat: "Z powodu wzrostu oglądalności powyżej wydolności łącza strona tymczasowo nie działa. Zapraszamy później".

Jeszcze przed południem po wejściu na stronę Czumów sama przekierowywała się ona na archiwalny artykuł z 2008 r. pt. "Podwójne życie Bogusława" autorstwa Doroty Kani (zwolnionej z "Wprost" po ujawnieniu, że dostała pożyczkę od Marka Dochnala w zamian za lobbowanie w resorcie sprawiedliwości, by wypuszczono go z aresztu).

W styczniu 2008 r. Kania pisała we "Wprost", że Baczyński w lipcu 1981 r. został zarejestrowany przez SB jako kontakt operacyjny Bogusław, co ma wynikać z materiałów Instytutu Pamięci Narodowej. "W aktach bezpieki nie ma jednak żadnych podpisanych przez Baczyńskiego donosów" - pisała Kania.

Po publikacji tego tekstu w styczniu 2008 r. Baczyński zapewniał, że nie współpracował z SB, a o "Wprost" powiedział, że gazeta "obrzuca go poubeckim łajnem". Sugerował też, że nieprzypadkowo właśnie w tym momencie konkurencyjny wobec "Polityki" tygodnik publikuje tekst o nim, bo - jak zauważył - były naczelny "Wprost" Marek Król przyznał właśnie, że był agentem SB o pseudonimie "Adam". "Nie zamieniłbym się z Królem na życiorysy. Ani na gazetę" - pisał Baczyński w odpowiedzi na tekst "Wprost".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)