Cała prawda o Polakach - "nie sprzątają..."
Po czterech latach spędzonych na placówce w Warszawie, ambasador W. Brytanii Ric Todd w poniedziałek opuszcza Polskę. W rozmowie z Polską Agencją Prasową przyznaje, że Polacy są m.in. tolerancyjni, otwarci, ambitni i dynamiczni. Ale są też minusy - Polacy nie sprzątają po swoich pupilach, a niektórzy myślą, że są ponad prawem.
Dyplomata powiedział, że zachowa "bardzo dobre wspomnienia z Polski", zwłaszcza podróże po kraju, nad morze, w Tatry. - Szczególnie polubiłem Mazury i Kaszuby - zaznaczył. Podkreślił, że najlepszym aspektem jego pracy jest możliwość spotykania się z różnymi ludźmi - z politykami, ale też z urzędnikami, biznesmenami, samorządowcami, przedstawicielami trzeciego sektora i ze zwykłymi ludźmi. - To była dla mnie duża przyjemność - powiedział.
Ambasador Todd - jak przyznaje - nie polubił w Polsce dwóch rzeczy: tego, że Polacy nie sprzątają po swoich pupilach oraz że istnieje "mała grupa ludzi, często bogatych albo z dużą pozycją, którzy myślą, że stoją ponad prawem". Według dyplomaty, ten drugi aspekt można zauważyć nie tylko w Polsce, lecz także w wielu innych b. krajach socjalistycznych. - Na przykład na ulicach, w sposobie jeżdżenia i parkowania. Bierze się to jeszcze z czasów socjalistycznych: jestem ważnym człowiekiem, to znaczy, że nie muszę przestrzegać prawa - ocenił.
Zdaniem Todda, Polacy są otwarci, interesują się światem, chcą coś robić, są ambitni i dynamiczni. - Kiedy znajdują się w sytuacji, którą niekoniecznie akceptują, próbują zmienić swoje położenie. To właśnie ten dynamiczny aspekt ich zachowania jest, według mnie, bardzo ważny i atrakcyjny - podkreślił. Zastrzegł jednak, że "czasami Polacy przeszacowują swoje możliwości".
- Panuje opinia, że Polacy narzekają - ja nie mam takiego wrażenia - zauważył. Dodał, że Polacy mieszkający w W. Brytanii mają specyficzną cechę: "są gotowi na to, że muszą coś robić: pracować, studiować, budować nowe życie, integrować się". Podkreślił znaczenie pozytywnych aspektów kontaktów osobistych między Brytyjczykami i Polakami.
- Polacy, którzy mieszkali za granicą, wiedzą, jak wyglądają rządy w innych krajach i kiedy wracają do domu, oczekują więcej od swoich władz, że będą np. bardziej skuteczne, że skróci się oczekiwanie w urzędach, że praca administracji i samorządów może być lepsza - zauważył.
Spytany o ocenę stanu tolerancji w Polsce w kontekście jego poparcia dla niedawnej Parady Równości w Warszawie, ambasador podkreślił, że jego zdaniem "Polska jest krajem tolerancyjnym".
- Widać to z perspektywy historii, kiedy Polacy byli wolni, w międzywojniu, czy przed rozbiorami, Polska była tolerancyjna. W czasach komunizmu sam system był bardzo mało tolerancyjny i to miało swoje rezultaty. Ale obecnie, gdy Polacy mają niepodległy kraj, wydaje mi się, że panuje tu tolerancja - ocenił.
- Parada Równości, będąca interesującym zjawiskiem tak w Polsce, jak i w innych krajach, i wspierana przeze mnie cztery razy z rzędu, nie jest przeciwko nikomu ani niczemu, ale za społeczeństwem, które jest tolerancyjne i przestrzega prawa, równości i różnorodności - podkreślił.
Ambasador mówił też o tym, co udało mu się zrealizować podczas misji w Polsce. - Kiedy przybyłem do Warszawy, chciałem zmienić sposób, w jaki brytyjski rząd i wielu Brytyjczyków postrzega Polskę. W Wielkiej Brytanii było poczucie, że Polska jest skomplikowanym krajem, że duże znaczenie w zrozumieniu tego kraju ma m.in. znajomość jego historii. Ja uważałem takie myślenie za nonsensowne. Mówiłem moim kolegom, że co prawda Polacy mają trudny język i nazwiska nie do wymówienia, ale nie ma w nich niczego szczególnie skomplikowanego czy trudnego. To są Europejczycy - opowiadał Todd.
Zastrzegł, że "nigdy nie udało mu się przekonać, aby w Warszawie postawiono pomnik Winstonowi Churchillowi". - Są w Polsce ulice Roosevelta, jest pomnik de Gaulle'a, ale Churchilla nie ma (...). Nadal panuje powszechna opinia, że Wielka Brytania podczas II wojny światowej zdradziła Polskę. To błędne przekonanie nie ma poparcia w faktach, lecz cztery lata to być może za mało, żeby to zmienić - przyznał z żalem.
Ambasadorowi będzie brakować... "polskich sporów". - W Polsce ludzie uwielbiają dyskutować. Polacy spierają się ze sobą przy stole w kuchni, w pracy, w parlamencie. Te kłótnie zawsze prowadzone są przy użyciu dość barwnego języka. Nie chciałbym być ambasadorem w kraju, gdzie nie mógłbym się spierać z ludźmi - zaznaczył.
Z Polski ambasador Ric Todd wyjeżdża na Bahamy, a konkretnie na wyspy Turks i Caicos, terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii w Ameryce Środkowej, gdzie będzie sprawował urząd gubernatora. Jak mówi, "nawet na rajskich wyspach trzeba rozwiązywać problemy".