Były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS się broni. "Robią ze mnie symbol zła"
Andrzej Kryże, wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS w latach 2005-2007 twierdzi, że padł ofiarą medialnej i politycznej nagonki. Podkreśla, że nazywanie go "twarzą sądownictwa stanu wojennego" jest zupełnie nieuprawnione.
- Media takie jak TVN czy "Gazeta Wyborcza" oraz posłowie PO i Nowoczesnej powtarzają, że byłem twarzą sądu warszawskiego w stanie wojennym. Stałem się symbolem zła. Podkreślam - nie orzekałem wtedy w żadnej sprawie związanej z polityką czy działalnością opozycyjną - zapewnia Kryże.
Jak twierdzi, jedyną sprawą polityczną, którą zajmował się w PRL, było odwołanie od orzeczenia ws. aresztu dla Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Czumy z 1980 roku. Sędzia Kryże nie ma sobie jednak w tej kwestii nic do zarzucenia.
- Biorąc pod uwagę ówczesny ład prawny, inny wyrok nie mógł zapaść. Nie było żadnych wątpliwości dowodowych. (...) Na podstawie tej sprawy napisano fałszywie, że skazywałem opozycjonistów. Owszem, ale nie za sprawy polityczne - sprawa Komorowskiego i Czumy była jedynym takim przypadkiem - oświadczył.
Sędzia Kryże podkreślił także, że ani za czasów PRL, ani na etapie transformacji ustrojowej, gdy orzekał w sprawie afery FOZZ, ani później żaden z polityków nie próbował wpływać na jego wyroki. Odniósł się także do kariery swojego ojca, Romana Kryże, który skazał na śmierć m.in. rotmistrza Witolda Pileckiego i mjr. Tadeusza Pleśniaka.
- Mam nadzieję, że fakt, iż mój ojciec był wysokim urzędnikiem PZPR nie miał żadnego wpływu na moją karierę sędziowską. (...) To, że mając 26 lat zostałem sędzią, było wówczas normalną drogą. W wieku 22 lat skończyłem studia, podobne kariery robili moi koledzy - tłumaczył.
W wywiadzie na antenie Telewizji Republika sędzia Kryże został również zapytany o przeszłość sędziego Józefa Iwulskiego w WSW. Odparł, że nie zamierza wypowiadać się na ten temat, gdyż nie zna jego sprawy.
Źródło: Telewizja Republika
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl