PolskaByły szef CBA: Wysoko postawieni ludzie chronią łapówkarzy

Były szef CBA: Wysoko postawieni ludzie chronią łapówkarzy

Były szef CBA: Wysoko postawieni ludzie chronią łapówkarzy
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka
25.11.2013 06:29, aktualizacja: 25.11.2013 10:11

Były szef CBA, Mariusz Kamiński, odsłania w „Fakcie” kulisy korupcji w Polsce.

Fakt: CBA mówi to oficjalnie: mamy największą aferę korupcyjną w historii Polski. Jak można było dopuścić do tego, by największe rządowe przetargi były ustawiane na tak masową skalę? Mariusz Kamiński: Tę sprawę zaczęliśmy rozpracowywać już w 2009 r. Kiedy jeszcze kierowałem CBA, prowadziliśmy ofensywne działania operacyjne, które były pod kontrolą prokuratury, bo wymagały zgody Prokuratora Generalnego. Działania przyniosły owoce. To dzięki naszym materiałom przekazanym do prokuratury prowadzona jest ta cała wielka sprawa. Niepokojące dla mnie jest, że trwa to tak bardzo długo. Nie mogę oczywiście jednoznacznie stwierdzić, że jest to świadome działanie, bo nie mam wglądu w te materiały i nie wiem, co się w sprawie działo od 2009 r. Ale z uwagi na jej wagę i na ogromne pieniądze, które państwo straciło przez ten proceder, zasadne jest pytanie, dlaczego trwało to tak długo. Takie pytanie chcieliśmy zadać w sejmie Prokuratorowi Generalnemu i szefowi CBA Pawłowi Wojtunikowi, który już wypina pierś po
ordery, choć za wcześnie na to.

Nie ukrywam, że kiedy przestałem być szefem CBA, czekałem z niecierpliwością na efekt tej sprawy w postaci zatrzymań, zarzutów, aresztowań. I mam niedosyt.

Niedosyt, bo można było sięgnąć wyżej? Prokuratorom udało się dojść do wiceszefa MSWiA.

- To prawda, ale z materiałów, które za moich czasów były zgromadzone w CBA, wynikało, że zarzuty dla wiceministra to nie jest jeszcze koniec sprawy. I prokuratura, i służby muszą iść o krok dalej! W 2009 r. wyglądało na to, że osoby z firm informatycznych, które dopuszczały się korupcji - podobnie jak urzędnicy, którzy te łapówki od nich przyjmowali – mają swego rodzaju parasol ochronny. Na poziomie ministerialnym i na poziomie wysokich rangą urzędników. I te nazwiska nie są jeszcze znane opinii publicznej.

Czyli zatrzymania ministrów przed nami?

- Nie wiem, jakie były działania prokuratury i służb po 2009 r.. Być może zebrane przez nas poważne informacje zostały zweryfikowane. Nie chcę czynić sugestii, które nazwiska powinny jeszcze w tej aferze ujrzeć światło dzienne, ale mieliśmy spore problemy w rozpracowywaniu tej sprawy. A firmy, które już w 2009 r. były intensywnie rozpracowywane, w dalszym ciągu wygrywały kolejne przetargi.

O których zamieszanych w korupcję politykach mieliście w 2009 r. wiedzę?

- Na podstawie informacji operacyjnych i wiedzy o przeszłości pewnych osób można było na tamtym etapie stawiać pewne hipotezy o tym, kto taki parasol ochronny nad procederem korupcyjnym może roztaczać. Ale ja o nazwiskach nie mogę mówić. To były osoby wysoko postawione w strukturach państwa, pełniące funkcje publiczne, rządowe. Nie chodziło tylko o członków Rady Ministrów, ale i inne osoby pełniące ważne funkcje publiczne.

A jest ta osławiona tarcza antykorupcyjna?

- To fikcja! Premier Donald Tusk publicznie mamił opinię publiczną, gdy mówił, że istnieje coś takiego, jak tarcza antykorupcyjna. Ja mówię tu wprost o świadomym kłamstwie propagandowym premiera. Gdyby wolą premiera było stworzenie mechanizmu tarczy antykorupcyjnej, wymagałoby to wydania odpowiednich zarządzeń przez premiera, które nakładały pewne obowiązki na instytucje publiczne i wyznaczyły im zadania. Tutaj poza ogólnym hasłem dla opinii publicznej nie zrobiono nic, nie stworzono instrumentów prawnych dla szefów służb.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Kulisy wielkiego przekrętu

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także