Były kanclerz nie rezygnuje z luksusów za rosyjskie pieniądze. Merkel uważa, że "to nienormalne"
Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder odejdzie z Gazpromu i dołączy do Rosneftu. Jego upodobanie do rosyjskich pieniędzy oburza wielu Niemców. To ciosem dla socjaldemokratów na miesiąc przed wyborami. Nie bez winy jest też kanclerz Merkel.
25.08.2017 | aktual.: 25.08.2017 12:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder dołączy do Rosneftu, rosyjskiego. państwowego koncernu paliwowego. Przejdzie tam z Gazpromu, czyli innego, rosyjskiego giganta energetycznego. Jego upodobanie do pieniędzy z Moskwy oburza wielu Niemców i jest ciosem dla socjaldemokratów przed zbliżającymi się wyborami.
Schroeder jeszcze formalnie nie przestał doradzać Gazpromowi, ale już poinformował o planach dołączenia do zespołu zarządzającego Rosneftem. "Nicht Normal" (to nienormalne), według portalu Euractiv, miała powiedzieć kanclerz Angela Merkel na wieść o biznesowych planach swojego poprzednika.
Całe życie dążył do luksusu
Były kanclerz nigdy nie ukrywał chęci "wybicia się" i życia w luksusie. Biedny syn robotnika poległego na froncie wschodnim podczas wojny zrobił niezwykłą karierę. Stał na czele socjalistów, dwukrotnie zasiadał na fotelu kanclerskim, aby w końcu wykorzystać misternie budowane, przyjacielskie relacje z Władimirem Putinem i przenjść na garnuszek Kremla. Teraz słynie w ujmującego uśmiechu, ale także z zamiłowania do kubańskich cygar i drogich win, na które może sobie pozwolić dzięki lukratywnych posadom w Rosji. "Manager Magazine" szacuje jego dochody na 1,5 mln. euro rocznie.
Schroeder nie tylko Rosjanom doradza, ale też lobbuje na ich rzecz w Niemczech. Berlin odchodzi od energetyki nuklearnej, a równocześnie stara się ograniczać zużycie węgla, co daje pole do popisu Gazpromowi czy Rosneftowi. Z tego powodu kanclerz Merkel z jednej strony wprowadza sankcje przeciwko Rosji w związku z wojną na Ukrainie, ale równocześnie Niemcy zgadzają się na rozbudowę infrastruktury Rosneftu i angażują się w kontrowersyjny projekt gazociągu Nord Stream 2.
Niemców oburza nie tylko łatwość, z którą były kanclerz od lat sprzedaje swoje usługi za granicą, ale także fakt, że kolejną, kontrowersyjną decyzję ogłasza miesiąc przed wyborami. Niemieckie służby i politycy ostrzegają przed próbami wpływania przez Kreml na wyniki głosowania, które odbędzie się 24 września, tak jak miało to miejsce w USA.
Merkel nie jest bez winy
Część winy za obecną sytuację ponosi sama Merkel, która już w 2006 r. obiecywała wprowadzenie kodeksu regulującego działalność byłych polityków. Wtedy Schroeder prosto po przekazaniu władzy w Berlinie zaczął świadczyć usługi na rzecz Moskwy korzystając z przyjacielskich relacji z Władimirem Putinem. Sama pani kanclerz podkreśla, że po złożeniu urzędu, niezależnie kiedy to nastąpi, nie zamierza objąć żadnej funkcji w biznesie.
SPD od lat usiłuje zdystansować się od swojego dawnego lidera, jednak polityczni rywale przy okazji kolejnych wyborów przywołują przykład Schroedera by podkreślić nieszczerość socjalistów. "To błąd. Nie musisz przyjmować każdej, otrzymanej oferty pracy" - miał powiedzieć przywódca socjaldemokratów Martin Schulz w rozmowie telefonicznej ze Schroederem.
Zapowiedź Schroedera jest prezentem dla Angeli Merkel, która za niespełna miesiąc ma szansę zapewnić sobie czwartą kadencję na stanowisku kanclerza. Według najnowszych sondaży, na miesiąc przed wyborami, chadecy Angeli Merkel mają nawet 16 proc. przewagi nad socjaldemokratami. Przez ostatnie pół roku SPD straciła niewielką przewagę, którą wypracowała dzięki powrotowi Martina Schulza do polityki krajowej z Parlamentu Europejskiej i objęciu funkcji lidera lewicy. Wtedy mówiono nawet o "efekcie Schulza". Obecne kontrowersje wokół Gerharda Schroedera jedynie umocnią pozycję kanclerz Merkel, która obecnie zmierza w kierunku kolejnego, wyborczego sukcesu.