"Byli uwięzieni w akademiku". Powódź stulecia we Wrocławiu
- Wrocławianie przekonani wówczas o tym, że miasto posiada wystarczające zabezpieczenia przed powodzią nie przejmowali się falą, która miała nadejść. Jednak optymizm był krótkotrwały. Wkrótce woda zalała niemal połowę powierzchni miasta - mówi Ewa Binczyk, mieszkanka Wrocławia. Dzisiaj mija 20 lat od tych wydarzeń
12.07.2017 | aktual.: 12.07.2017 18:59
- Dla mnie historia powodzi we Wrocławiu nierozerwalnie wiąże się z Raciborzem. To właśnie tam byłam na dwa dni przed wielką falą, która zalała miasto. Powódź stulecia kojarzy mi się z ratowaniem mojej sukni ślubnej - wspomina Ewa Binczyk.
Pani Ewa była w tamtym czasie młodą dziewczyną. Przyjechała ze Szczecina, aby w październiku 1997 r. wziąć ślub ze swoim narzeczonym Robertem. Razem z nim wybrała się w podróż do Raciborza. Byli tuż przed ślubem więc zabrali ze sobą suknię ślubną. Młoda para nieplanowanie stanęła przed mostem w Raciborzu, który został zalany. - Dodatkowo zepsuł się nam samochód. Wody było tak dużo, że gdy próbowaliśmy otworzyć drzwi wlewała się do środka. Pomogli nam miejscowi, którzy odholowali samochód na pobliskie wzniesienie.
Pani Ewa wróciła do Wrocławia wraz z sukienką, którą uratowała od powodzi. Przyjechali po nią znajomi. Nie udało się jednak naprawić samochodu narzeczonego, który musiał zostać dłużej w Raciborzu. Wrocławianie byli wówczas przekonani, że miasto posiada wystarczające wały przeciwpowodziowe i nie przejmowali się falą, która dopiero miała nadejść. Jednak optymizm ten był krótkotrwały. Poziom wody stopniowo wzrastał. Pani Ewa obawiając się zalania wynajmowanego mieszkania wszystkie rzeczy przeniosła na strych mieszkającej nieopodal kuzynki.
- W krótkim czasie przyjechał Robert i razem wyjechaliśmy z Wrocławia. Planowaliśmy nasz powrót dopiero, gdy obniży się poziom wody - dodaje Pani Ewa
- Moi znajomi byli uwięzieni w akademiku "Ul” przy ul. Komuny Paryskiej we Wrocławiu. Oglądali kataklizm z okien. Ludziom brakowało chleba, a oni trzymali w lodówce kurczaki. Jedli je, siedząc na parapecie, sąsiedzi spoglądali na nich z zazdrością - dodaje. - Centrum miasta przypominało jezioro, można było pływać na kajakach - mówi pani Ewa.
Nieco inaczej tę powódź wspomina Renata. B mieszkanka wsi pod Wrocławiem.
- Żywności nie brakowało, natomiast z każdą godziną pojawiała się obawa, że woda zaleje nasz dom, brakowało do tego stanu ok. 4 cm. W całej tej tragedii cudownie zachowali się mieszkańcy, którzy spontanicznie układali wały z worków z piaskiem. Wszyscy mieliśmy poczucie solidarności. - mówi pani Renata.
W czasie powodzi stulecia w Polsce zginęło 56 osób, a straty szacuje się na 14 mld zł.
Mimo upływu 20 lat wciąż niedokończono budowy zbiornika retencyjnego Dolny Racibórz, który ma chronić Dolny Śląsk przed podobną klęską żywiołową. Jak podaje lokalna prasa ukończenie inwestycji planowane jest na 2019 rok.