Byli SB‑ecy uznani za winnych, ale sprawa umorzona
Toruński sąd rejonowy uznał dwóch byłych
pracowników Służby Bezpieczeństwa, Romana J. i Witolda P., za
winnych psychicznego i fizycznego znęcania się w 1986 r. nad
Arturem Wiśniewskim, wówczas nastoletnim opozycjonistą. Umorzył
jednak postępowanie, opierając się na przepisach amnestii z 1989
r.
07.09.2005 17:30
Prokurator Mieczysław Góra uważa, że wyrok jest niezrozumiały. Jego zdaniem przepisy o amnestii nie powinny dotyczyć tej sprawy. Zapowiedział wniesienie apelacji.
Jako uczeń jednego z toruńskich liceów ogólnokształcących Artur Wiśniewski zajmował się w latach 80. kolportażem podziemnej prasy. Znaleziono ją podczas rewizji w jego mieszkaniu. Chłopak trafił w kwietniu 1986 r. na dwa dni do aresztu. Tam, podczas jednego z przesłuchań, dręczyli go psychicznie i fizycznie Roman J. i Witold P. Jak zeznał, rozebrano go do naga, grożono m.in. pozbawieniem męskości, jeżeli nie wyda swoich kolegów.
Przez cały proces byli esbecy nie przyznawali się do zarzutów utrzymując, iż jest to prywatna zemsta opozycjonisty za zniknięcie w czasie milicyjnego przeszukania wartościowych przedmiotów z jego mieszkania. Sąd podkreślił jednak, że sprawa nie odbywała się na wniosek poszkodowanego, ale została wszczęta z urzędu, co wyklucza zaistnienie pobudek osobistych w tym zemsty.
Chciałem usłyszeć tylko od nich słowo "przepraszam", ale nie usłyszałem - powiedział po wyjściu z sali rozpraw Artur Wiśniewski. Dodał, że nie zna się na prawie i amnestii, ale cieszy się, że sąd przyznał mu rację "i uwierzył, że ci ludzie robili dużo złych rzeczy, także moim znajomym".
Na ogłoszeniu wyroku zjawił się tylko Witold P. Nigdy nikomu nie uczyniłem krzywdy fizycznej, ani psychicznej - przekonywał dziennikarzy.
Prokurator zapowiedział wniesienie apelacji. Wyrok jest dla mnie niezrozumiały. Tej sprawy w ewidentny sposób nie obejmują przepisy o amnestii z grudnia 1989 r. Tam jest wyraźnie zapisane, że amnestią nie obejmuje się znęcania się psychicznego i fizycznego, a nad Wiśniewskim ewidentnie znęcano się. I psychicznie i fizycznie - podkreślił prok. Góra.