"Byli milicjanci zasłaniają się amnezją ws. Przemyka"
Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces dotyczący śmierci Grzegorza Przemyka. Przesłuchano
kolejnych świadków, głównie milicjantów rozpoznanych na
odnalezionych niedawno zdjęciach z nieformalnej wizji lokalnej,
jaką przeprowadzono w komisariacie na ul. Jezuickiej. Mec. Ewa Milewska-Celińska uważa, że "amnezja" byłych milicjantów wpisuje się w instrukcję, jaką otrzymali w przeszłości.
23.03.2007 | aktual.: 23.03.2007 16:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jerzy D. - inspektor wydziału dochodzeniowo-śledczego Komendy Stołecznej Policji, który w 1983 r. kierował wizją, zeznał, że żaden z funkcjonariuszy nie sygnalizował w jej trakcie, aby używał siły w stosunku do Przemyka.
Funkcjonariusze pokazywali, że ich rola polegała na tym, aby obezwładnić Grzegorza Przemyka, który wykonywał ruchy jak karateka, i posadzić go na krześle - powiedział D. Dodał, że nie przypomina sobie odtwarzania w czasie wizji szarpaniny z udziałem Przemyka, ani sytuacji, aby chłopiec leżał na podłodze.
Przebiegu wizji nie pamiętał pozorujący wówczas poszkodowanego Maciej C. Nic właściwie nie pamiętam. Także tego, czy brałem udział w odtworzeniu incydentu szarpania Przemyka, ani okoliczności, gdy Przemyk leżał na ziemi. Byłaby to charakterystyczna sytuacja, gdyby była - pewnie bym ją pamiętał - przekonywał.
Funkcjonariusz Bogusław B. powiedział, że wydaje mu się, że w czasie wizji inscenizowano szarpaninę z udziałem Grzegorza i odtwarzano sytuację, w której leżał on na podłodze. Także były funkcjonariusz Jacek Z. twierdził, że był element szarpania. Pozorant Przemyka miał się wyrywać, przytrzymywano go. Nie sądzę, żeby w czasie szarpaniny używano pałki - powiedział.
Wszyscy funkcjonariusze byli zgodni co do jednego - że nikt nie instruował ich, jak mają zeznawać w sprawie Przemyka.
Według mec. Ewy Milewskiej-Celińskiej, pełnomocnika ojca Przemyka - Leopolda, który jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie, zdjęcia to element "nieformalnej wizji lokalnej", która miała być "próbą generalną" i mogła służyć przygotowywaniu milicjantów do zeznawania w śledztwie dotyczącym śmierci maturzysty.
W ocenie mecenas, "amnezja" byłych milicjantów wpisuje się w instrukcję, którą otrzymali w przeszłości, sugerującą im m.in. zasłanianie się niepamięcią w niektórych sytuacjach.
Na 12 zdjęciach złożonych w listopadzie ubiegłego roku do akt sprawy przez mec. Milewską-Celińską widać m.in. oskarżonego Ireneusza K., innego zomowca, którego rozpoznał ojciec Przemyka, a także kilku starszych wiekiem milicjantów.
Zdjęć jest znacznie więcej niż 12, które posiada obecnie sąd, prawdopodobnie ok. kilkudziesięciu. Wiele z nich znajduje się w Instytucie Pamięci Narodowej. Sąd zdecydował w piątek, że wystąpi o nie do IPN.
Grzegorz Przemyk, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, został pobity przez milicję 12 maja 1983 r. w komisariacie przy ul. Jezuickiej w Warszawie. Zatrzymano tylko jego z całej grupy, świętującej na Starówce zdane egzaminy maturalne. Zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Proces w sprawie śmierci Przemyka toczy się już po raz piąty. Jak dotąd, sądy I instancji cztery razy uniewinniły Ireneusza K. od stawianego mu zarzutu, ale w wyniku decyzji wyższych instancji - także Sądu Najwyższego - sprawa wracała do ponownego osądzenia.
Ireneusz K., 20-letni wówczas zomowiec, do niedawna pracował w policji w Biłgoraju. Teraz korzysta z mundurowej emerytury.
Niezależnie od obecnego procesu, własne śledztwo w tej sprawie prowadzi IPN. Bada, kto utrudniał wyjaśnienie sprawy. Planuje postawienie zarzutów.
Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 23 maja. Wówczas przesłuchani zostaną kolejni świadkowie w sprawie.