Polska"Była zawsze skora do żartów, lubiła zabawę"

"Była zawsze skora do żartów, lubiła zabawę"

- Wisławę Szymborską charakteryzował spokój, dystans do świata, pogodzenie się ze światem. Nie rywalizowała z nikim - powiedział pisarz Tomasz Łubieński o zmarłej poetce i noblistce Wisławie Szymborskiej.

"Była zawsze skora do żartów, lubiła zabawę"
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk

01.02.2012 | aktual.: 02.02.2012 08:31

Miałem zaszczyt i przyjemność ją znać. Zapamiętałem ją z gór, z Domu Pracy Twórczej w Zakopanem. To podobno właśnie tam otrzymała wiadomość o przyznaniu jej Nobla. Pamiętam Szymborską, jak chodziła po górach z "chlebaczkiem". Była zawsze skora do żartów, lubiła zabawę.

Jednocześnie jej twórczość naładowana była filozofią. Szymborska uwielbiała paradoks, potrafiła dostrzec zderzenia sprzeczności w naturze ludzkiej. O rzeczach w życiu podstawowych, wydaje się bardzo prostych, a zarazem ogromnie ważnych potrafiła mówić w bardzo skondensowany sposób. Jej teksty bardzo mocno poruszały. Szymborska znała "tajemnicę ciężaru słowa". To poetka, której nie sposób naśladować. Nikt jej nie zastąpi. Pisarz i publicysta Jerzy Pilch:
- Jest taki obszar w literaturze stały, na który wkracza wielu pisarzy i poetów. Są jednak osobne ścieżki. Jedną z nich szła Szymborska, z niczym nieporównywalna.

- Znałem ją dosyć dobrze zwłaszcza z czasów krakowskich jako poetkę, którą podziwiałem tak jak wszyscy i próbowałem w jakichś tekstach nazwać wielkość tej poezji. Bardzo trudno znaleźć tradycję, do której ona się odwoływała. Do takiego postrzegania świata jest potrzebny taki pewien sposób "cudownego upośledzenia". To, co dla zwykłego człowieka jest oczywiste - odsuwanie krzesła czy jedzenie łyżką zupy, dla niej nie było oczywiste. Niezwykłe jest też umieć o tym pisać tak, żeby zachwycało, tak, żeby zdumiewało. Tu był sekret tej twórczości.

Poznałem ją w Krakowie w latach 80. przez Kornela Filipowicza, z którym się przyjaźniłem. U niego poznałem Wisławę Szymborską i miałem okazję zachwycić się jej tożsamością - pomiędzy osobowością a twórczością, pomiędzy temperamentem a twórczością, pomiędzy ironią a twórczością. To jest taki czas, że najwięksi już niestety odchodzą, pozostawiając po sobie pustkę. Mało powiedziane, że pustkę nie do wypełnienia, ale pustkę wiekuistą.

Poeta i prozaik Jacek Dehnel:
- Od dawna już mamy w Polsce szczęście do wielkich poetów. Przychodzą i odchodzą. Ale do wielkich poetów z poczuciem humoru - niekoniecznie. Szymborska zaś miała poczucie humoru, które zawierało w sobie wszystko: nie tylko żart i śmiech, ale i miłość, zachwyt, zadumę, rozpacz, litość, wyrozumiałość, pokorę. I żadnego w tym pouczania, żadnego nadęcia. Raczej próba wspólnej z czytelnikiem nauki, wspólnego zadawania pytań, wspólnego wątpienia. Oraz pozostawanie w ogromnej bliskości ze słowem: bo niby każdy poeta "robi w języku", a przecież mało kto równie doskonale czuje słowa we wszystkich ich aspektach.

W wierszach Szymborskiej poszczególne wyrazy i obrazy są tak poskładane brzmieniami, sensami, kontekstami, jakby były precyzyjnymi elementami gotowej wcześniej układanki, którą poetka po prostu złożyła w przewidziany kształt, bo inaczej się nie dało. Ale wiemy przecież, że poza wierszem te same wyrazy pasują, mniej lub bardziej, również do innych konfiguracji. To poczucie niebywałej zgodności wynika właśnie z wyjątkowego wyczulenia, dostrojenia się do języka i jego sekretnych zakamarków i ukrytych powinowactw.

Nic dwa razy się nie zdarza, więc nie zdarzy nam się również druga Szymborska. Duża szkoda. Uczmy się zatem wciąż na nowo od tej pierwszej i jedynej".

Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk:

- Była mistrzynią słowa prostego i głębokiego. Dawała nadzieję, że język jednak nadaje się do jakiegoś opisu rzeczywistości. Widzimy często słabość języka nauki, języka potocznego, ale poezja czasem potrafi dotknąć takich istotnych spraw, które nie dają się opisać po prostu, ale dają możliwość pomyślenia, że świat jest skomplikowany. I to jest piękne.

Jednocześnie była osobą, która dawała pewien rodzaj radości. Była postrzegana, jak się zdaje, jako osoba radosna. Wszystko, co jest dziwne w świecie, nieoczekiwane, potrafiła pokazać jako coś, co może dostarczyć, jeśli nie szczęście, to w każdym razie jego jakieś namiastki. A to wszystko za sprawą języka który, jak się okazywało, był zrozumiały dla wszystkich i w moim przekonaniu - przetłumaczalny.

Jej poezja była przetłumaczalna i często była tłumaczona. Sam pamiętam takie doświadczenie z tłumaczenia na szwedzki, Szymborskiej właśnie. W każdym języku, jak sądzę, można było zrozumieć, że ten świat jest skomplikowanie piękny czy też pięknie skomplikowany. I że możemy go dotknąć, choćby niekoniecznie racjonalnie, tylko emocjonalnie. Trochę więcej rozumiemy z tego świata, dzięki niej.

Opublikowała bodaj mniej niż pięćset wierszy: wydaje się, że ta pewna lapidarność była wynikiem jej pracy. To, że nie zasypywała nas swoimi wierszami, możemy uważać za coś w rodzaju szkody i straty - zawsze lepiej jest, jeżeli dobrych, pięknych rzeczy jest więcej. Ale może dzięki temu, ta forma jest tak doskonała.

Nie przypominam sobie żadnego wiersza Szymborskiej, który by mi nie dostarczył jakiegoś przeżycia, łącznie z intelektualnym. Jej nieoczekiwane paradoksy, zwracanie uwagi na taką podszewkę życia, która nie jest wcale oczywista i ten humor, który jej w tym wszystkim towarzyszył - to wszystko dawało takie połączenie, które sprawiało, że cieszyliśmy się, że poezja jest.

Krakowski aktor, reżyser, poeta, poseł Jerzy Fedorowicz:
Jej poezja towarzyszyła mi od samego początku. Kiedy zajmowałem się teatrem, aktorstwem, mówiłem jej wiersze wielokrotnie - one były zawsze tak niezwykłe i piękne, aż w końcu ludzie na świecie zrozumieli, że to jest wielka poetka i dostała tę wspaniałą nagrodę.

To polega na tym, że pisała o wartościach, które dotyczą wszystkich. Nie zamykała się w naszym świecie - naszych bólów, naszych problemów, naszej historii... To najlepiej widać w filmie nakręconym przez Katarzynę Kolendę-Zaleską, gdzie wielcy ludzie, łącznie z Woodym Allenem, mówią, że to dla nich przejrzyste. To jest ta wielkość.

Taki człowiek, jak ja, korzysta z twórczości ludzi piszących - dramaturgów, poetów. Zazdrościmy tym ludziom. A Szymborska była absolutną mistrzynią, dumą Polaków, Krakowa, jakimś wzorcem dla poetów... Podejrzewam, że będzie w galerii sław polskich na jednym z pierwszych miejsc - studenci poezji, poetyki i literatury pięknej na całym świecie będą uczyć się o Szymborskiej, niekoniecznie o Mickiewiczu.

Odeszła w wieku bardzo dojrzałym, ale po tych momentach żałoby, która kiedyś i tak musiała nadejść, będziemy dalej zachwycać się tym, co zostawiła, a jeszcze pewnie jest cały szereg rzeczy, które nie zostały opublikowane. Michał Rusinek i osoby najbliższe Pani Wisławie będą to pewnie zbierały i będziemy jeszcze z tego korzystać. Na razie jesteśmy wszyscy pogrążeni w smutku i przejęci, ale trzeba pamiętać, że sztuka słowa pisanego zostaje.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)