Była premier "uwięziona" w kraju - Europa zaniepokojona
Europejscy politycy są zdziwieni i zaniepokojenie decyzją prokuratury w Kijowie, która zakazała wyjazdu do Brukseli byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko, będącej w opozycji do prezydenta Wiktora Janukowycza - pisze dziennik "Kommiersant-Ukraina".
02.02.2011 | aktual.: 02.02.2011 14:22
Zaniepokojenie, wywołane działaniami prokuratury wobec Tymoszenko, wyraził cytowany na łamach gazety rzecznik przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (PE) Jerzego Buzka, Robert Golański. Była premier otrzymała zaproszenie do Brukseli m.in. od szefa PE.
- Jerzy Buzek gotów był spotkać się z Julią Tymoszenko, by omówić z nią sytuację na Ukrainie, oraz relacje między Ukrainą i UE - powiedział Golański. Gazeta przypomina, że Buzek już wcześniej mówił o zaniepokojeniu związanym ze śledztwami, prowadzonymi przez ukraińską prokuraturę wobec działaczy opozycyjnych.
"Kommiersant-Ukraina" informuje także o oświadczeniu w sprawie Tymoszenko, wydanym przez komisarza UE ds. rozszerzenia Sztefana Fuelego. "Unia Europejska zwraca uwagę na konieczność (udzielenia przez władze) gwarancji, że na Ukrainie normy prawa karnego nie są stosowane w celach politycznych" - czytamy w dokumencie.
Przedstawiciele rządzącej Partii Regionów prezydenta Janukowycza utrzymują z kolei, że zakaz wyjazdu Tymoszenko do Brukseli jest niezależną decyzją prokuratury. Powtarzają jednocześnie, iż Tymoszenko chciała pojechać za granicę, by prowadzić tam antyukraińską agitację.
- Nie mogę sobie wyobrazić, by w cywilizowanym państwie działacz polityczny jechał za granicę i oblewał tam brudem własny kraj - powiedział Ołeksandr Jefremow, szef klubu parlamentarnego Partii Regionów.
W poniedziałek ukraińska prokuratura oświadczyła, że nie może zadowolić prośby Tymoszenko o pozwolenie na wyjazd do Brukseli, ponieważ podejrzewa, iż pozostanie ona za granicą, by uniknąć odpowiedzialności za popełnione czyny.
Od grudnia Tymoszenko obowiązuje zakaz opuszczania miejsca zamieszkania, wydany w związku z dwoma śledztwami, dotyczącymi nieprawidłowości w wydawaniu publicznych pieniędzy za jej rządów.
Była premier twierdzi, iż prokuratura nie ma żadnych dowodów przeciwko niej, a działania podejmowane przez śledczych to wyraz represji politycznych wobec opozycji.