Był pijany, więc przestępstwa nie było?
Umorzono śledztwo w sprawie
amerykańskiego muzyka, który w listopadzie ub. roku zaatakował
taksówkarza z Zielonej Góry, a potem uciekał jego taksówką do
Niemiec. Biegli uznali, że 26-letni wokalista grupy Mortician był
w chwili popełnienia przestępstwa niepoczytalny - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.
Biegli uznali, że sprawca nie popełnił przestępstwa, bo w chwili ataku na taksówkarza nie wiedział, co robi. Był pod wpływem alkoholu, narkotyków, w dodatku był zmęczony, a to - zdaniem biegłych - mogło wprowadzić go w stan szaleństwa i agresji.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Kazimierz Rubaszewski, pytany przez PAP, czy taka decyzja biegłych nie wydaje się zaskakująca, odpowiedział: "Skoro biegli uznali niepoczytalność w chwili dokonywania czynu, to znaczy, że ujawnili jakąś chorobę psychiczną, jakieś zaburzenia. Takie przypadki się zdarzają. Pewnie sprawa budziłaby mniej kontrowersji, gdyby chodziło o obywatela Polski".
13 listopada 2005 roku wokalista wraz ze swoją grupą koncertował w Zielonej Górze. Wieczorem pokłócił się z członkami Morticiana i zdecydował, że wraca do USA. Zamówił kurs taksówką do Berlina.
W drodze na przejście graniczne w Świecku (Lubuskie) zaatakował taksówkarza nożem, ranił go w brodę, wyrzucił z auta i samemu pojechał do Niemiec. Taksówkarz szybko powiadomił o zdarzeniu policję, ta przekazała informację Straży Granicznej. Rockmana zatrzymano na przejściu granicznym. Muzyk z USA trafił do aresztu śledczego w Poznaniu. 29 grudnia opuścił go. Opinia biegłych była dla dziennikarzy tajna.
Pokrzywdzony taksówkarz również zaprzestał jakichkolwiek pretensji do muzyka.