"Bydło" i "swołocz". Małgorzata Gosiewska o przeciwnikach PiS
- To smutne, ale ta garstka zwyrodnialców, bo inaczej ich nie potrafię nazwać, sprawiła, że musimy chronić nasz rząd, naszego prezydenta, czyli robić to, czego nie robiło państwo polskie, doprowadzając chociażby do tego, co stało się w Smoleńsku - powiedziała o protestujących przeciwko rządom Prawa i Sprawiedliwości posłanka PiS Małgorzata Gosiewska, była żona po zmarłym w katastrofie smoleńskiej Przemysławie Gosiewskim. Padły też inne, mocne określenia.
W programie "Prosto w Oczy" Telewizji Republika Gosiewska odniosła się do protestów w dniu obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Jej zdaniem to nie demonstrantami trzeba się przejmować. - Problemem są politycy i dziennikarze czy pseudodziennikarze, którzy popierają to bydło. Przepraszam bardzo, tę swołocz, która w ten sposób się zachowuje - podkreśliła.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jej zdaniem to właśnie politycy i dziennikarze publikujący teksty w gazetach i pojawiający się w telewizji mogliby mieć pozytywny wpływ na społeczeństwo. - Mogliby, ale nie robią tego. Pytanie, dlaczego. Widocznie im zależy na tym podziale społecznym i żeby wykorzystać każdą możliwość, by uderzyć w Prawo i Sprawiedliwość, czyli w siłę, która wygrała wybory - stwierdziła.
Gosiewska przeprosiła wszystkich, którzy nie mogli dotrzeć pod pałac prezydencki. Jak zaznaczyła, widocznie należało zastosować środki bezpieczeństwa. - Są środowiska skrajne w Polsce, podburzane przez konkretnych polityków, i w związku z tym trzeba się liczyć z konsekwencjami - tłumaczyła.
Przypomnijmy, że prokuratura nie stwierdziła popełnienia przestępstwa przez demonstrantówna Wawelu. Gosiewska skomentowała tę decyzję. - To tylko pokazuje, ile trzeba w polskiej prokuraturze zmienić - powiedziała. - To jest nieludzkie, nawet nie zwierzęce - dodała.
Ustalenia podkomisji smoleńskiej
Gosiewska zapytana o najważniejszy punkt obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej, wskazała na wyniki prac podkomisji smoleńskiej. - Są wreszcie poważnym krokiem do dojścia do prawdy - zaznaczyła. Przyznała jednocześnie, że to nie jest żaden przełom, ponieważ wyniki jedynie potwierdziły to, co mówił zespół parlamentarny już wcześniej. - To, o czym rozmawialiśmy w normalnych mediach - podkreśliła. Jak stwierdziła, teraz poparto to "poważnymi badaniami". - To jest to, z czym druga strona będzie miała problem się zmierzyć. Merytoryczny problem - dodała.
- Oczywiście, że wrak i czarne skrzynki są kluczowe, ale to, że ich nie mamy, to konsekwencja decyzji, jakie podejmowali przedstawiciele naszego państwa zaraz po katastrofie, po 10 kwietnia. Trudno będzie to odkręcić - mówiła Gosiewska. - Musimy sobie radzić bez tych kluczowych dowodów - zaznaczyła.
- Zbliżamy się do prawdy, ale to niestety nie zmiejsza podziałów w naszym społeczeństwie - stwierdziła. Jej zdaniem nie są tak duże, jak się o tym mówi, ale są głośne "po tamtej stronie". - Mamy tych krzykaczy co miesiąc na Krakowskim Przedmieściu. Mieliśmy ich pod Sejmem 16 grudnia. Mamy ich na Wawelu - wyliczała.
Źródło: Telewizja Republika