Bush wygrywa dzięki Saddamowi
Pojmanie Saddama Husajna zmieniło jeszcze
bardziej układ sił politycznych w USA na korzyść prezydenta
George'a W.Busha w jego rywalizacji z demokratycznymi kandydatami
w przyszłorocznych wyborach do Białego Domu.
15.12.2003 | aktual.: 15.12.2003 21:37
Taką opinię, powszechnie wyrażaną przez komentatorów, potwierdzają m.in. najnowsze sondaże, z których wynika, że prezydent i jego polityka w Iraku urosły w oczach Amerykanów po aresztowaniu Saddama.
Według badań telewizji CNN, dziennika "USA Today" i Instytutu Gallupa, 80% społeczeństwa uważa schwytanie byłego dyktatora za "wielkie osiągnięcie". Według sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News, 2/3 Amerykanów jest zdania, że pomoże ono położyć kres atakom na siły USA w Iraku.
58% społeczeństwa popiera poczynania USA w Iraku - o 10% więcej niż w listopadzie. 2/3 uważa, że wojna przebiega co najmniej "dość dobrze". O 4 punkty procentowe - do 57% - wzrosła ogólna aprobata dla sposobu sprawowania władzy przez Busha.
Nie jest to dobra wiadomość dla demokratycznych kandydatów do nominacji prezydenckiej, którzy w kampanii wyborczej krytykują inwazję na Irak i sposób prowadzenia operacji stabilizacyjnej.
Zdaniem obserwatorów, spośród liczących się pretendentów na schwytaniu Saddama najbardziej stracili ci, którzy najostrzej atakują Busha za politykę iracką. Dotyczy to głównie faworyta wyścigu do nominacji, byłego gubernatora stanu Vermont, Howarda Deana, oraz emerytowanego generała Wesleya Clarka.
W niedzielę inny kandydat, senator Joseph Lieberman, który popierał wojnę, wypomniał Deanowi jego stanowisko. "Gdybyśmy wybrali drogę, którą proponuje Howard Dean, Saddam byłby jeszcze u władzy, a nie w więzieniu, i świat byłby o wiele bardziej niebezpiecznym miejscem" - powiedział.
Najnowsze wydarzenia w Iraku mogą także - jak się uważa - wzmocnić pozycję kongresmana Dicka Gephardta, który podobnie jak Lieberman poparł inwazję, a w październiku głosował za dodatkowymi funduszami na operację stabilizacyjną.
Na razie jednak liderem stawki Demokratów jest Dean. W poniedziałek wygłosił przemówienie programowe o polityce zagranicznej, w którym starał się przekonać wyborców, że jego poglądy w wielu sprawach nie różnią się tak bardzo od stanowiska Busha. (iza)