Bush prowadzi w sondażach
Mimo dobrego występu senatora Johna
Kerry'ego w debatach telewizyjnych prezydent George W. Bush znowu
wysunął się przed niego w sondażach przeprowadzonych w kilka dni
po ich zakończeniu.
19.10.2004 | aktual.: 19.10.2004 19:46
Według większości obserwatorów Kerry wygrał wszystkie trzy debaty, ale najwyraźniej nie zmieniły one specjalnie opinii Amerykanów o nim, gdyż w prawie wszystkich sondażach nieznacznie ustępuje obecnie prezydentowi.
W sondażu "Washington Post" 50% prawdopodobnych wyborców (czyli takich, którzy mówią, że będą głosować 2 listopada) deklaruje zamiar poparcia Busha, a 47% - Kerry'ego. 1% popiera niezależnego kandydata Ralpha Nadera. Wynik ten mieści się w granicach błędu statystycznego, ale przewagę Busha potwierdzają też inne badania opinii.
W sondażu telewizji CNN i Instytutu Gallupa jest ona jeszcze większa: 52 do 44%. Według sondażu "Newsweeka", gdyby wybory odbyły się dziś, na Busha głosowałoby 50% Amerykanów, a na Kerry'ego - 44%. 1% popiera Nadera, reszta jest niezdecydowana.
Tylko sondaż "New York Timesa" wskazuje na remis. Wśród wszystkich zarejestrowanych wyborców obaj kandydaci mają równy odsetek zwolenników - 46%, natomiast wśród prawdopodobnych wyborców 47% zamierza głosować na prezydenta, a 46% na kandydata Demokratów.
Różnice między sondażami wynikają zwykle ze sposobu formułowania pytań. "NYT" oficjalnie poparł niedawno Kerry'ego w wyścigu prezydenckim i zawsze był niezwykle krytyczny wobec Busha. Sondaże wskazują, że o przewadze Busha decyduje przede wszystkim o wiele większe zaufanie do niego jako przywódcy w wojnie z terroryzmem.
Według sondażu "Washington Post" spośród tych Amerykanów, dla których terroryzm jest największą troską, aż 92% planuje głosować na prezydenta, a tylko 7% na Kerry'ego.
Ci, dla których najważniejszy jest problem wojny w Iraku i gospodarka, w większości zamierzają poprzeć Kerry'ego, ale tu już opinia jest bardziej podzielona (w wypadku gospodarki: 64% za Kerrym, 32% za Bushem).
Większość Amerykanów nadal uważa Kerry'ego za polityka niegodnego zaufania, który powie cokolwiek, co, jak mu się wydaje, ludzie pragną usłyszeć - pisze "New York Times".