ŚwiatBush odwiedził Bazylikę Narodzenia w Betlejem

Bush odwiedził Bazylikę Narodzenia w Betlejem

Amerykański prezydent George W. Bush odwiedził Bazylikę Narodzenia w Betlejem, na Zachodnim Brzegu Jordanu.

10.01.2008 15:38

Bush - gorliwy chrześcijanin - podkreślił, że był bardzo poruszony wizytą. Dla nas, wierzących chrześcijan, nie ma świętszego miejsca - powiedział po zwiedzeniu Groty Narodzenia i miejscowej bazyliki.

Wizyta w miejscu narodzin Chrystusa była utrzymana w takiej tajemnicy, że nie wiedział o niej nawet burmistrz miasta.

O niczym mnie nie powiadomiono. Zażądano tylko, żebym wysprzątał ulice - powiedział 72-letni Wiktor Batarseh. Organizatorzy nie zaprosili go na odbywające się w Betlejem uroczystości. Ten palestyński chrześcijanin, jednocześnie członek figurującego na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, pełni urząd od 2005 roku. Burmistrzem został dzięki poparciu radykałów z Hamasu, innej organizacji palestyńskiej znajdującej się w międzynarodowych spisach ugrupowań terrorystycznych.

W oczach Palestyńczyków Bush jest symbolem bezwarunkowego poparcia Izraela i wojny w Iraku. Naprawdę niewielu ludzi na Zachodnim Brzegu darzy go sympatią.

Betlejem, oddalone o osiem kilometrów na południe od Jerozolimy, wyglądało jak wymarłe. Rano wyłączono z ruchu kołowego i pieszego ulice, mieszkańcom nakazano zamknięcie sklepów. W pełnym pogotowiu były służby bezpieczeństwa. Setki żołnierzy rozmieszczono wzdłuż dzielącego Izrael i Autonomię Palestyńską muru granicznego, na dachu Bazyliki Narodzenia ustawiono snajperów.

Przyjeżdża tu, a oni zamykają wszystkie lokale. Nie pozwalają nam pracować - złościł się 26-letni Alaa, prowadzący w sąsiedztwie bazyliki restaurację. Dzień wcześniej policja nakazała mu zdjęcie z okien wszystkich krat.

Ta wizyta nic nam nie daje i nie zmienia sytuacji między Izraelczykami a Palestyńczykami. Bush przyjechał tu tylko, by zyskać poparcie na wypadek wojny z Iranem - dodał.

W zupełnie inny sposób przygotowywano w 1998 roku wizytę w Betlejem innego prezydenta USA, Billa Clintona. Przyjechał on niespodziewanie, środki bezpieczeństwa nie były aż tak ostre.

Kiedy przyjechał Clinton, spędził z nami trochę czasu. Nawet tu jadł - wspominała miejscowa starsza dama, chroniąca się szczelnie przed chłodem grubym płaszczem.

Bush do Betlejem przyjechał prosto z Ramalli, gdzie spotkał się z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. W piątek, podążając dalej śladami Chrystusa, poleci na północ Galilei, na położoną nad Jeziorem Tyberiadzkim Górę Błogosławieństw, gdzie Jezus głosił nauki znane jako Kazanie na Górze.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)