Bulimia, o jakiej się nie mówi. Przyłapanie chorych graniczy z cudem
- Napady jedzenia są tak duże, że nawet jeśli chce się wymiotować, boli brzuch, a ciało nie może już tego znieść, je się dalej. Nie można przestać. Taki stan potrafi trwać przez kilkadziesiąt dni non stop. Wstawałam rano, przysięgałam sobie, że dziś tego nie zrobię i szłam do pracy. Katowałam się w myślach: "nie będę, nie będę, nie będę". Wracałam do domu i znów to robiłam. Potrafiłam zjeść kilka kilogramów na raz. Słodycze zajadałam ogórkami, a ogórki kaszką manną i tak w kółko bez końca i sensu. Później pojawiały się wyrzuty sumienia. To najgorszy moment. Zaczynały się głodówki i katorżnicze ćwiczenia. Biegałam po 8 km dziennie, do tego 2 godziny szybkiego marszu, treningi siłowe i fitness. Spalałam więcej kalorii, niż przyjmowałam. Wyrzuty sumienia, które ciągle mi towarzyszyły, prowokowały kolejny stres. A stres powodował kolejne napady jedzenia. To było błędne koło - opowiada Wirtualnej Polsce 28-letnia dziewczyna.
Matka dzień w dzień wytykała Alicji, że jest za gruba. Uda - na nie zwracała największą uwagę. By zadowolić matkę i rówieśniczki, przez które również nie była akceptowana, w końcu zaczęła się odchudzać. - Robiłam głodówki, intensywnie ćwiczyłam. To stało się moją obsesją - opowiada. Alicja miała wtedy 13 lat i nie wiedziała jeszcze, że choruje na bulimię. Inną niż te opisywane w telewizji.
"Moje największe piekło"
W domu na ten temat nie padło ani jedno słowo. Matka uważała, że jej córka powinna się odchudzać, bo przecież jest gruba. Mimo to podtykała Alicji pod nos batoniki i ciasteczka. Powtarzała: "jedz, jedz". - A ja jadłam. Byłam zagubiona. Nie wiedziałam, czy to całe odchudzanie jest dobre czy nie. Postawa mojej matki była całkowicie sprzeczna. Z kolei mój ojciec odchudzał się całe życie. Uważał, że skoro on to robi, cały świat też powinien. Włącznie ze mną - mówi Wirtualnej Polsce. O bulimii mówi się "choroba za zamkniętymi drzwiami łazienki". Ale przecież Alicja nie wymiotowała. Nie stosowała też żadnych innych metod przeczyszczania. Na uciszenie wyrzutów sumienia po napadzie znalazła inny sposób. Głodówki i zabójcze treningi. Była spokojna, bo przecież nie tak wygląda bulimia. Wyniszczała swój organizm przez kolejne siedem lat.
- Moim życiem rządziło jedzenie. Nie mogłam normalnie funkcjonować. Jedyne, o czym myślałam, to odchudzanie i jedzenie na zmianę. Samobiczowałam się w myślach. Cały świat postrzegałam przez pryzmat wagi, odchudzania się i tego, jak wyglądam. Nie byłam w stanie wejść w żadne normalne relacje z koleżankami i partnerami. Przez schemat, w który wpadłam, i któremu się poddałam, miałam stany depresyjne. Pojawiały się też myśli samobójcze i objawy nerwicowe – ogromne bóle żołądka, bezsenność i uporczywy perfekcjonizm - wspomina.
Rozpoznanie przez otoczenie bulimii nieoczyszczającej graniczy z cudem. Chorzy nie pozostawiają żadnych śladów. Nie są ani zbyt grubi, ani zbyt chudzi. Wyglądają zupełnie normalnie. Napady przychodzą wtedy, gdy nikt nie może ich na tym przyłapać. Bulimii wystarczy podatny grunt, wynikający z predyspozycji osobowościowych, tła rodzinnego czy problemów społecznych. Gdy dodamy do tego kulturowo pożądaną sylwetkę w rozmiarze 34-36, wówczas znacząco wzrasta ryzyko zachorowania.
- Osoby, które chorują na bulimię oczyszczającą, wymiotują, lub prezentują inne rodzaje zachowań kompensacyjnych, które z biegiem czasu i stopnia zaawansowania choroby stają się bezgłośne. O złym stanie zdrowia mogą świadczyć obrzęk ślinianek, przekrwione oczy, rany na języku, charakterystyczne blizny i otarcia na palcach. Zaczynają się problemy z zębami, które trudno zniwelować standardowymi zabiegami stomatologicznymi - tłumaczy Wirtualnej Polsce Monika Piotrowska, psycholog z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania. Bywa, że choroba trwa wiele lat, ale w dobie powszechnego dostępu do środków pielęgnacyjnych, które mogą zatuszować zewnętrzne objawy choroby, nikt nie jest w stanie jej zauważyć.
Jeszcze trudnej jest w przypadku bulimii nieoczyszczającej. - Dziewczyny na pozór wyglądają normalnie. Nie wymiotują. Jest jednak kilka cech, które mogą zdradzić ich chorobę. Naszą czujność powinno wzbudzić to, jeśli dziewczyna jest nadmiernie zaangażowana w aktywność fizyczną. Jednak biorąc pod uwagę dzisiejszą modę na bycie fit, może być trudno rozpoznać, kiedy aktywność ta zaczyna być zagrażająca. Bulimię można poznać po tym, jak chory je. To nie jest jedzenie dla przyjemności. To jak walka o przetrwanie. Jakby za chwilę ktoś miałby to jedzenie zabrać - mówi Piotrowska.
Alicja bulimię nieoczyszczającą nazwała swoim największym piekłem. Nie potrafiła cieszyć się z niczego, z czego cieszą się inni ludzie. - Kiedy obroniłam licencjat, jedyne co mnie interesowało to to, jak wyszłam na zdjęciu grupowym. Czy aby nie za grubo? Gdy obroniłam magistra, na uroczystości rozdania dyplomów stresowałam się tylko tym, że robi mi się drugi podbródek. Bulimia całkowicie zmieniła mój sposób postrzegania świata - wspomina.
Lustro
- W poszerzeniu perspektywy postrzegania zaburzeń odżywiania i zrozumieniu ich istoty pomocnym okazuje się porównywanie ich do wszelkich form uzależnienia - od narkotyków czy alkoholu. Działają na podstawie podobnych mechanizmów. Są momenty, w których u osób chorujących na zaburzenia odżywiania pojawia się myśl, że coś jest nie tak, że to, co się z nimi dzieje, poszło o krok za daleko. Bywa, że czują się fizycznie gorzej i zaczynają być tego świadomi. Myślą, że może warto byłoby coś zmienić. Jednak bardzo trudno podjąć im pierwszy krok. Tak dzieje się z powodu różnych mechanizmów - zaprzeczenia, wyparcia czy racjonalizacji, które pchają je w kierunku choroby. Utrudniają podjęcie leczenia i obniżają motywację. To one stają się dla bulimika wymówką i usprawiedliwieniem dla swojej choroby - mówi Piotrowska.
Gdy Alicja skończyła 20 lat, uświadomiła sobie, że jedzenie stało się jej obsesją. Nie robiła tego publicznie. Czekała na odpowiednie miejsce i czas, kiedy nikt nie będzie mógł jej przyłapać. Napady Alicji wybierały noc. Nie było szansy, by ktoś je zauważył. Gdy głodowała i katowała swoje ciało zabójczymi treningami, u nikogo nie wzbudzała podejrzeń. Przecież bycie fit jest teraz w modzie. - Waga ciągle skakała. Niezależnie od tego, ile kilogramów pokazywała, w lustrze ciągle widziałam grubą dziewczynę. Gdy następował gwałtowny spadek wagi, znajomi powtarzali, bym przestała się odchudzać. Nie mogłam ich zrozumieć. Myślałam: "co oni mówią? Przecież jestem otyła. Widzę fałdy tłuszczu tu, tu i jeszcze tu". Nie miałam pojęcia, że choruję na bulimię. Zmyliło mnie to, że nie wywoływałam wymiotów - mówi.
Ramię w ramię z zaburzeniem odżywiania atakowała depresja. Alicja działała jak robot. Wstawała, szła na zajęcia, wracała do domu i resztę dnia leżała w łóżku, patrząc w sufit i płacząc. Znajomi bagatelizowali objawy. - Uważali, że przesadzam. Tylko jedna z moich przyjaciółek zdała sobie sprawę, że problem jest poważny. To między innymi dzięki niej poszłam do pierwszego psychoterapeuty - wspomina.
Walka o przetrwanie
To był 2010 rok. Alicja była wtedy studentką trzeciego roku studiów. Sesje z psychoterapeutą nie miały nic wspólnego z bulimią, o której wciąż przecież nie miała pojęcia. Terapia miała pomóc jej w przepracowaniu swojego dzieciństwa, które wpłynęło na destrukcję jej dorosłego już życia. - To wtedy, nieświadomie, zrobiłam pierwszy krok w walce z uzależnieniem - mówi.
- Siłownie, zajęcia fitness, zdrowa żywność są już bardzo dostępne w naszym polu świadomości. Bardzo często o tym słyszymy i coraz częściej myślimy. Coraz większemu odsetkowi populacji właśnie tylko takie formy aktywności kojarzą się z dbaniem o swoje zdrowie, podążaniem za obowiązującymi trendami. A przecież bycie modnym bardzo często łączone jest z byciem akceptowanym i lubianym. Dlatego bulimia nieoczyszczająca może stać się dla dziewczyn atrakcyjną alternatywną i na pozór akceptowaną przez otoczenie formą odchudzania. Przecież, według nich, wpisuje się w kanon rozpowszechnionego zdrowego trybu życia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Piotrowska z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń.
Minęło kilka lat kiedy, zupełnie przypadkiem, dowiedziała się o bulimii nieoczyszczającej - bez wymiotów, bez faszerowania się środkami przeczyszczającymi. - Dostałam oświecenia. Przecież ja mam tę bulimię! Poszłam drugi raz do psychoterapeuty, podjęłam leczenie farmakologiczne u psychiatry. Potem zgłosiłam się do Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania, gdzie miałam spotkania z coachem, dietetykiem, psychologiem, trenerką oraz najważniejsze - spotkania grupowe. Było cholernie ciężko, ale było warto - opowiada Alicja.
Deadline
- Każda tego typu choroba ma swoje przyczyny - indywidualne, społeczne, biologiczne związane z brakiem pewnych umiejętności. Z jakichś powodów jedni z nas nie potrafią radzić sobie z napięciem, inni ze smutkiem, a jeszcze inni są ofiarami tego, co działo się w ich systemie rodzinnym. Jeśli dojdziemy do prawdziwych źródeł tych problemów i rozwiążemy je, albo zrozumiemy ich istotę i nauczymy się zdrowego radzenia sobie z nimi, całkowite wyleczenie jest możliwe. Gdy będziemy radzić sobie z problemem, który uruchomił w nas zaburzenie odżywiania, nie będzie ono już nam potrzebne do zwalczania trudności - mówi Wirtualnej Polsce Piotrowska.
Pierwszy raz o swoim problemie Alicja powiedziała rodzicom w 2010 roku, gdy rozpoczęła pierwszą terapię. - Pojechałam do nich i powiedziałam ojcu: "przez to, że tak źle mnie traktujesz, leczę się teraz u psychoterapeuty". Odrzekł: "jesteś tak bardzo poje**, że nic ci już nie pomoże". Matka nie powiedziała nic - opowiada. Miała w sobie tak duży gniew, że czuła, jakby każdego dnia na plecach dźwigała 10-kilogramowy plecak. Na to, by poradzić sobie z dzieciństwem pracowała przez kolejne 6 lat. - Na pół roku całkowicie urwałam z rodzicami kontakt. Po tym czasie pojechałam do nich i powiedziałam: "wybaczyłam wam". To są prości ludzie, dlatego do końca życia nie będą mieli świadomości tego, jakie konsekwencje miało ich działanie i jak wiele przeszłam - dodaje.
U Alicji wyleczenie oznaczało nabranie zaufania do samej siebie, świadomość, że chce być dla siebie dobra i nie chce robić sobie krzywdy. Do funkcjonowania nie potrzebuje już bulimii, a ze stresem umie poradzić sobie w inny sposób. - 27 października 2014 roku. Taką datę ustaliłam sobie w głowie. Od tego dnia ani razu nie poddałam się napadom jedzenia. Wiem, że nie zdrowieje się w ciągu jednego dnia, lecz wielu lat. Ja ustaliłam sobie, że ten dzień będzie datą, kiedy będę już całkowicie zdrowa. Udało się - cieszy się Alicja.
"Dom dla duszy"
Nastolatków powyżej 14 roku życia w Polsce jest 2 620 000. Występowanie bulimii w okresie dorastania określa się na około 2 porc. populacji. Badania wykazują, że 33 proc. przebadanych nastolatków w Polsce próbuje się odchudzać, stosując rożne metody, również te drastyczne. 72 proc. dziewcząt przejawiało zachowania typowe dla zaburzeń odżywiania, takie jak: jedzenie w ukryciu, niemożność przerwania jedzenia, doświadczanie wstydu i nienawiści z powodu nadmiernego apetytu i przejadania się oraz potrzeba niepohamowanego jedzenia w sytuacji intensywnych przeżyć emocjonalnych. W przypadku bulimii psychicznej wyniki badań podają, że wskaźniki poprawy wahają się od 30 o 60 proc.
Monika Piotrowska z Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania zaznacza, że dane statystyczne należy interpretować z dużym dystansem. - Przecież większość nastolatków cierpiących na bulimię jest niezdiagnozowana. Chorzy potrafią się dobrze ukrywać, a sama choroba jest wciąż bagatelizowana - zaznacza.
Alicja przeczytała kilkanaście książek na temat bulimii nieoczyszczającej i mechanizmów, które nią rządzą. W dalszym ciągu biega. Nie traktuje tego jednak jak sposobu na odchudzanie i zaatakowanie własnego organizmu. - Teraz to moja pasja, sposób na odstresowanie się. Pod okiem trenera przygotowuję się do maratonu, nie przeciążając jednak, jak kiedyś, mojego organizmu Gdy wiem, że muszę odpuścić - odpuszczam i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Jestem zadowolona z tego, jak wyglądam. Podobam się sobie. Zaczęłam szanować swoje ciało. Postrzegam je jako dom dla mojej duszy, jako coś, dzięki czemu mogę żyć i realizować swoje pasje - opowiada. Walka Alicji trwała 13 lat.
Porady dla osób z zaburzeniami odżywiania można znaleźć w specjalnej broszurze. Jeśli problem dotyczy bliskiej osoby, wskazówki dotyczące reagowania można znaleźć tutaj.