"Buddyjskie forum w Chinach to cyniczna propaganda"
Odbywające się w Chinach pierwsze
Światowe Forum Buddyjskie to "cyniczna propaganda", która ma
przesłonić represje religijne w Tybecie - uważają organizacje
obrony praw człowieka.
14.04.2006 | aktual.: 14.04.2006 14:46
Na pięciodniowym spotkaniu buddystów z całego świata wystąpił 16- letni Gjalcen Norbu, namaszczony przez Pekin na panczenlamę po zniknięciu w 1995 roku chłopca wybranego na tą funkcję przez samych Tybetańczyków.
W czwartkowym przemówieniu uważanym za jego debiut na scenie międzynarodowej Gjalcen Norbu poparł chińską politykę religijną i wezwał miejscowych buddystów do "obrony narodu".
To żałosne, że Pekin napisał mu przemówienie zawierające nieprawdziwe oświadczenia na temat wolności wyznania w Chinach - powiedziała Mary-Beth Markey z Międzynarodowej Kampanii na rzecz Tybetu.
Zdaniem Markey, zorganizowany przed wizytą prezydenta Chin Hu Jintao w USA buddyjski zjazd ma wywrzeć wrażenie, że Państwo Środka jest miejscem religijnej tolerancji.
Chiny posuwają się niewiarygodnie daleko w przedstawianiu mylącego obrazu oficjalnej tolerancji wobec tybetańskiego buddyzmu. W ramach cynicznej propagandy wykorzystano Gjalcena Norbu- uważa mająca swą siedzibę w Londynie protybetańska organizacja Uwolnić Tybet.
Powołując się na to, że Tybet był kiedyś chińskim lennem Chiny okupują go od inwazji z 1951 roku. Wobec braku szans na zwycięstwo w walce z wojskami Pekinu dalajlama, duchowy i polityczny przywódca Tybetańczyków, odstąpił od walki o niepodległość i domaga się autonomii dla Tybetu.
XIV dalajlama, który po nieudanym powstaniu przeciw Chińczykom z 1959 roku przebywa na uchodźstwie w Indiach i pozostaje jednym z najważniejszych autorytetów wśród wyznawców buddyzmu - nie został zaproszony na buddyjskie forum, a chińscy politycy podkreślili, że byłby niemile widziany.
Odbywające się w Hangzhou (hang-czou) na wschodzie Chin forum to pierwsze międzynarodowe spotkanie religijne od czasu przejęcia władzy w kraju przez komunistów w 1949 roku. Bierze w nim udział przeszło "tysiąc mnichów z 30 krajów i regionów" - informują chińskie media.
Dobrze, że reprezentanci różnych tradycji buddyzmu mogą się spotkać - uważa przedstawiciel sąsiadującego z Chinami himalajskiego królestwa Bhutanu.