"Brzoza w Smoleńsku złamana przed katastrofą"
Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii, jeden z prelegentów dwudniowej konferencji smoleńskiej, twierdzi, że dysponuje zdjęciami satelitarnymi, z których wynika, że brzoza w Smoleńsku była ścięta przed 10 kwietnia 2010 roku, czyli przed datą katastrofy.
21.10.2013 | aktual.: 21.10.2013 17:39
Jak mówił Ciszewski, nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia albo - jak dodał reagując na głosy z sali - wcześniej. Zaprezentował również badania grupy ekspertów zajmujących się analizą zdjęć satelitarnych.
Cieszewski wskazał najpierw na zeszłoroczne prace. Wskazał, że brzoza na zdjęciach wyglądała jak drzewo ścięte znacznie wcześniej niż 10 kwietnia. Jako dowód pokazał fotografię świeżo ściętej brzozy, na której widać było bardzo dużo soków, co ma świadczyć o tym, że "drzewo zostało zniszczone długo przed tragedią".
Wskazał także na gałęzie obok miejsca zniszczenia brzozy. Ocenił, że nie są one zniszczone. Zdaniem profesora, nie wyglądałyby tak, gdyby w drzewo uderzył samolot.
Chris Cieszewski mówił, że dzięki żmudnej pracy udało się ustalić dokładną lokalizację drzewa, które miało spowodować tragedię smoleńską. Pokazał zdjęcia z 11 i 12 kwietnia, które pokazują złamaną brzozę. 26 stycznia drzewo stoi jeszcze cale. Jak powiedział, z kolejnych zdjęć wynika, że brzoza już 5 kwietnia była złamana
- Drzewo zostało złamane dzień, może dwa wcześniej. Na zdjęciu widać soki drzewa. Dalej na kolejnych fotografiach widać, że część złamana osuwa się, jest coraz niżej w kolejnych dniach - wykazywał. Jak dodał, wynika to z analizy zdjęć wykonanych dokładnie w miejscu rośnięcia brzozy.
Natomiast w ostatnią środę zespół Laska pokazał niepublikowane wcześniej zdjęcia z miejsca katastrofy Tu-154M. Widać na nich elementy samolotu wbite w brzozę i drewno wbite w urwane skrzydło. - To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana - powiedział Edward Łojek z zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego.
W Warszawie dwudniowa konferencja smoleńska
Badania fizykochemiczne, analiza wrakowiska, wytrzymałość materiałów, trajektoria lotu i analiza zdarzeń - to tematy sesji pierwszego dnia II konferencji smoleńskiej. Pierwsza konferencja smoleńska odbyła się w październiku 2012 r. na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Wśród prelegentów wymienionych w programie tegorocznej debaty są m.in. osoby współpracujące z zespołem parlamentarnym ds. katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Antoni Macierewicz (PiS) - dr Bogdan Gajewski, prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda, prof. Jan Obrębski i dr Grzegorz Szuladziński. Głos ma zabrać także Małgorzata Wassermann, córka polityka PiS Zbigniewa Wassermanna, który zginął 10 kwietnia 2010 r., oraz były kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Nie zaplanowano natomiast wystąpień ekspertów związanych z polską komisją badającą katastrofę, ani działającym przy kancelarii premiera zespołem do objaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje dr Maciej Lasek.
Przewodniczącym komitetu naukowego konferencji miał być prof. Jacek Rońda, ale zrezygnował po tym, jak na antenie TV Trwam przyznał, że nie mówił prawdy w rozmowie w TVP1 w kwietniu. Wtedy profesor powiedział, że jego zdaniem piloci prezydenckiego samolotu nie zeszli poniżej wysokości 100 m; dodał, że swoją wiedzę opiera na dokumencie z Rosji. W ubiegłym tygodniu, pytany, na jakiej podstawie twierdzi, że piloci nie zeszli poniżej 100 m, Rońda odpowiedział: "Oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie (w TVP1) trochę zagrałem. (...) To był blef, na tym dokumencie nic nie było".