ŚwiatBrytyjski policjant zginął broniąc Polki

Brytyjski policjant zginął broniąc Polki

64-letni Peter Reeve zastrzelił policjanta, który próbował ratować przed nim uciekającą parę - Trevora Marshala i jego dziewczynę Polkę. Do tragedii doszło w angielskiej miejscowości Clacton-on-Sea.

W brytyjskich mediach pojawiły się szczegółowe informacje na temat wydarzenia, do którego doszło 9 lipca. Na jednej z ulic w miejscowości Clacton-on-Sea 64-letni mężczyzna zastrzelił policjanta. Funkcjonariusz wybiegł ze swojego domu po tym, jak usłyszał strzały. 64-letni Reeve otworzył ogień w kierunku sąsiadów podczas kłótni, której powodem miało być ich głośne zachowanie i sposób parkowania samochodu.

Sąsiadami okazali się 48-letni Trevor Marshall i jego dziewczyna pochodząca z Polski - informuje "The Mirror". Tabloid "The Sun" podaje, że kobieta nazywa się Cat Karolak. Z kolei "The Telegraph" przywołuje wypowiedzi innych sąsiadów na temat 64-latka.

Obsesja na punkcie sąsiadów

I tak, zdaniem Stuarta Griggsa, zabójca miał obsesję na punkcie pary wynajmującej mieszkanie pod nim. - Kilka razy podchodził do mnie i mówił na ich temat niestworzone rzeczy. Najpierw, że drukują u siebie w mieszkaniu pieniądze, następnie, że muszą mieć coś wspólnego z narkotykami - opowiada Griggs - Powiedziałem mu, że to nieprawda, ale on ewidentnie miał obsesję na ich punkcie. Wyjaśniłem, że sąsiad pracuje jako kierowca ciężarówki i dlatego wraca do domu o dziwnych porach, jednak Reeve nie wziął tego pod uwagę - wyjaśnia sąsiad.

We wtorek widział z okna własnego domu, jak 64-latek goni z pistoletem uciekającą parę i celuje w Marshala. - Podziwiam policjanta, który wybiegł z domu w obronie tych ludzi. Niewiele osób było stać na takie zachowanie - dodał.

Bohaterskie zachowanie policjanta

Policja wszczęła poszukiwania 64-latka. Odnaleziono go we wtorek rano - martwego z raną postrzałową głowy na przykościelnym cmentarzu w Writtle. Komenda policji z Essex poinformowała, że mężczyzna nie zginął w wyniku strzałów oddanych przez funkcjonariuszy. - Reeve nie był wcześniej notowany - powiedział oficer Jim Barker-McCardle. - Nie miał też pozwolenia na broń - dodał.

Bliscy zastrzelonego policjanta Iana Dibella, jego współpracownicy i przyjaciele nadal są w szoku po tym, co się stało. "Jesteśmy pogrążeni w rozpaczy. Jesteśmy równocześnie dumni z odwagi, jaką wykazał się Ian - to dodaje nam otuchy w tych trudnych chwilach. Ian żył swoją pracą i chciał bezinteresownie pomóc tym ludziom. Zapłacił za to najwyższą cenę" - czytamy w oświadczeniu rodziny Dibella.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)