Brytyjski ekspert stwierdził, że w Tu‑154 doszło do eksplozji. "Przełom"
Ekspert podkomisji smoleńskiej Frank Taylor uznał, że w Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, doszło do wewnętrznej eksplozji. MON opublikował specjalny komunikat w tej sprawie.
"Przełom w sprawie śmierci Prezydenta Polski w Rosji w 2010 r.: Uznany brytyjski ekspert stwierdził, że doszło do wewnętrznej eksplozji" - czytamy w komunikacie na stronie Ministerstwa Obrony Narodowej.
Ekspert śledczy katastrof lotniczych, Frank Taylor, rozpoczął współpracę z podkomisją smoleńską blisko 18 miesięcy temu. Stwierdził po długotrwałych badaniach i po ostatniej wizycie w Warszawie, że "bez wątpienia samolot został zniszczony w wyniku eksplozji, jakie miały miejsce najpierw w lewym skrzydle a potem w kadłubie samolotu Tu154M w ostatnich sekundach lotu."
Taylor powiedział, że "nie ma wątpliwości, że eksplozje miały miejsce", że zniszczenie lewego skrzydła "nie mogło być spowodowane jakąś kolizją z brzozą" a "wstrzelenie do ziemi lewych drzwi pasażerskich nie mogło nastąpić w normalnej katastrofie samolotu uderzającego w ziemie ze zwykłą prędkością".
To nie pierwsze ustalenia. 10 kwietnia 2017 r. podkomisja smoleńska stwierdziła, że "w wyniku przeprowadzonych eksperymentów można potwierdzić najbardziej prawdopodobną przyczynę eksplozji, którą był ładunek termobaryczny inicjujący silną falę uderzeniową".
O tym, że samolot nie uderzył w brzozę mówił też jeden z ekspertów podkomisji smoleńskiej. Na początku stycznia Kazimierz Nowaczyk stwierdził, że nie było uderzenia w brzozę a podkomisja bada obszary, które są "wiarygodne". I przekonywał w Telewizji Republika, że zapisy z czarnych skrzynek są niewiarygodne, bo przebywały w rękach Rosjan.
Natomiast w październiku ubiegłego roku Antoni Macierewicz mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że podkomisja "odzyskała ukryte zapisy polskiej czarnej skrzynki". - Odzyskaliśmy też nieznane zdjęcia wraku i setki relacji świadków – mówił były szef MON.