Brytyjczycy i darmowe testy na koronawirusa. Ktoś zwietrzył interes
W ostatnich tygodniach zapotrzebowanie na testy antygenowe w Wielkiej Brytanii było gigantyczne. Ze względu na nowy wariant koronawirusa wykonywano więcej testów niż kiedykolwiek wcześniej. To wyśrubowane zapotrzebowanie doprowadziło do skandalu.
Brytyjska afera z darmowymi testami. Od początku pandemii mógł je dostać każdy, kto miał taką potrzebę. Wystarczyło tylko zamówić je w internecie, a NHS (Krajowa Służba Zdrowia) dostarczała je pod drzwi. Ostatnio jednak ten asortyment sprzedawany był przez osoby prywatne. Ceny na aukcjach internetowych dochodziły do 150 funtów.
Jeszcze kilkanaście tygodni temu sytuacja nie była tak dramatyczna. Darmowe testy można było zamówić przez stronę internetową NHS (w każdym opakowaniu znajdowało się siedem testów antygenowych), otrzymywali je również pracownicy niektórych firm. Po wykryciu wariantu Omicron sytuacja znacząco się zmieniła. Masowe testy milionów pracowników czy osób chcących wziąć udział w imprezach masowych spowodowały, że zapasy szybko się wyczerpywały, na darmowe testy trzeba było czekać, a w aptekach otrzymanie testów graniczyło z cudem.
Brytyjczycy i darmowe testy na koronawirusa. Ogromne zapotrzebowanie zainspirowało spekulantów
Część osób w całej sytuacji zwietrzyła okazję do łatwego zarobku. Strony takie jak eBay czy strony sprzedażowe Facebooka zostały wręcz zalane ofertami sprzedaży tak poszukiwanego produktu. Przedstawiciele firmy eBay zapewnili, że sprzedaż tego typu produktów została na ich stronach zatrzymana, ale mimo wszystko nadal pojawiały się nowe oferty.
Od kwietnia ubiegłego roku rząd zachęcał wszystkich dorosłych w Anglii do wykonywania testów co najmniej dwa razy w tygodniu oraz przed uczestnictwem w imprezach masowych. W przypadku bezpośredniego kontaktu z osobą zarażoną koronawirusem zalecano przeprowadzanie badań każdego dnia. Na początku tego roku sytuacja stała się na tyle trudna, że na stronie NHS znalazł się komunikat, że zapasy testów dostarczanych wcześniej do domu wyczerpały się. Apteki również masowo zgłaszały, że darmowe testy nie są dostępne. Przedstawiciele stowarzyszenia sieci niezależnych aptek przyznali, że rządowe dostawy były zbyt niskie, zdecydowanie niższe od zapotrzebowania. Minister Edukacji Nadhim Zahawi zapewnił w rozmowie ze Sky News, że wkrótce rząd będzie dostarczał 300 milionów testów miesięcznie.
- Jeśli ludzie uważają, że nie mogą zamówić testu, powinni odświeżyć stronę internetową i powinni być w stanie dokonać zamówienia - przyznał. Słowa ministra nie szły w parze z rzeczywistością, a zdesperowani ludzie w poszukiwaniu testów odświeżali strony sprzedażowe. Na aukcjach ceny testów antygenowych dochodziły do 100-150 funtów (około 500-750 złotych). Po interwencji brytyjskich mediów aukcje na eBay zostały zdjęte, ale niedługo później pojawiły się nowe oferty.
Brytyjczycy i darmowe testy na koronawirusa. Nagle ich zabrakło, a ktoś próbował zarobić
- Stanowczo potępiamy każdą próbę odsprzedaży testów na koronawirusa dostarczanych przez NHS - powiedział rzecznik eBay, który zapewnił, że witryna na bieżąco monitoruje tego typu akcje i w przypadku ich wykrycia niezwłocznie je usuwa.
Szacuje się, że około 10 milionów pracowników będzie miało możliwość otrzymywania testów od swoich pracodawców. Na rządowym posiedzeniu zdecydowano, że pierwszeństwo otrzymają osoby pracujące w służbie zdrowia, edukacji, transporcie i w usługach komunalnych. Z wielu szpitali płyną informacje, że sytuacja jest poważna, a służba zdrowia jest "w kryzysowej sytuacji". Ze względu na pandemię na kwarantannie może obecnie przebywać około miliona osób.
Według najnowszych informacji poziom hospitalizacji w londyńskich szpitalach ustabilizował się, ale mówi się, że inne placówki są dopiero u podnóża nowej fali. Już obecnie brakuje personelu w służbie zdrowia, obecny personel jest wyczerpany, a już wkrótce nawet 200 tysięcy pracowników domów opieki i szpitali może stracić pracę, jeśli nie będzie w pełni zaszczepiona. Przedstawicielka rządu ds. szczepień Maggie Throup przekonuje, że "plan B działa" i nie będzie nowych obostrzeń. Próbujący ratować swoją reputację po ostatnich skandalach premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zapowiedział, że od czwartku 27 stycznia noszenie maseczek w sklepach nie będzie już konieczne, nie będzie też wymagane okazywanie potwierdzenia zaszczepienia bądź negatywnego wyniku testów w klubach oraz w imprezach masowych, a także zostanie zniesione rządowe zalecenie dotyczące pracy z domu.