Bruksela: list ośmiu umacnia pozycję Blaira
List ośmiu przywódców z wyrazami poparcia dla twardej postawy USA wobec Iraku wywołał zakłopotanie w instytucjach UE i sugestie, że premier Wielkiej Brytanii Tony Blair zainspirował go, żeby umocnić swoją pozycję w przeddzień wizyty w Waszyngtonie.
30.01.2003 16:20
"Sygnatariusze sa ważnymi osobistościami w polityce europejskiej, a więc nie jest to list bez znaczenia. Natomiast nasze stanowisko jest jasne i zostało wyrażone przez Radę ministrów spraw zagranicznych w ostatni poniedziałek" - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Jonathan Faull.
"Nasze stanowisko brzmi w skrócie, że wojna nie jest nieunikniona. Jest do rozwiązania i wspieramy ONZ i jej inspektorów, którzy są w Iraku, żeby rozwiązać ten problem, i trzeba zrobić wszystko, żeby rozwiązać ten problem bez konfliktu zbrojnego" - dodał.
Wyraził "bardzo wielką nadzieję", że list ośmiu przywódców nie stwarza podziałów między państwami członkowskimi. Przyznał, że jest "jeszcze wiele do zrobienia, żeby umocnić mechanizmy wspólnej polityki zagranicznej". Ale podkreślił, że "nie ma sprzeczności między listem a stanowiskiem Unii z ostatniego poniedziałku".
List został podpisany przez przywódców Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoch, Danii, Portugalii, Polski, Czech i Węgier.
Za najlepszy komentarz wystarczy wypowiedź rzecznika MSZ Holandii, którą również zalicza się w Brukseli do zwolenników twardej postawy wobec Iraku.
Według holenderskiego rzecznika, sprawujący obowiązki premiera do czasu utworzenia nowego rządu Jan Petere Balkenende nie podpisał listu ośmiu, "żeby nie uwypuklać różnic między państwami członkowskimi", które zdaniem rządu holenderskiego powinny "przemawiać jednym głosem".
Cristina Gallach, rzeczniczka wysokiego przedstawiciela UE ds. wspólnej polityki zagranicznej Javiera Solany powiedziała, że sygnatariusze listu jako przywódcy suwerennych państw "mają prawo pisać tyle listów, ile chcą, do tylu gazet, ile chcą". Zwróciła uwagę, że nie jest to pierwszy ani ostatni taki list podpisany tylko przez kilku przywódców Unii.
Podkreśliła, że zawiera on trzy podstawowe elementy, które znalazły się w poniedziałkowym oświadczeniu szefów dyplomacji Piętnastki: Saddam musi się rozbroić i w tym celu czynnie współpracować z inspektorami ONZ; inspektorzy powinni otrzymać wszelkie wsparcie, jakiego potrzebują, żeby wykonać zadanie; Rada Bezpieczeństwa ONZ powinna odgrywać "centralna rolę" w rozwiązywaniu kryzysu.
Przedstawiciele przewodniczącej UE Grecji i Komisji Europejskiej przyznali, że nie zostali zawczasu poinformowani o inicjatywie ośmiu. Z trudem kryją przy tym rozczarowanie.
Francuscy, niemieccy i belgijscy dyplomaci i urzędnicy unijni wyrażali rozczarowanie faktem, że do listu Blaira dołączyli przywódcy Polski, Czech i Węgier. Również i dyplomaci niektórych innych państw Unii sugerowali, że sygnatariusze listu "dali się wykorzystać Blairowi".
Jeden z nich skomentował na widok polskich dziennikarzy: "Kiedy wejdziecie do Unii, dopiero będziemy się wszyscy dobrze bawić".
"To brytyjski premier stoi za inicjatywą. Rozpaczliwie poszukuje on wsparcia w obliczu sprzeciwu własnej opinii publicznej i części własnej partii wobec wojny z Irakiem nawet bez wyraźnego przyzwolenia ONZ. Dlatego też chce się zjawić jutro u prezydenta (USA) George'a Busha jako przywódca 'Nowej Europy' ośmiu państw" - powiedział inny dyplomata.
Nawiązał przy tym do słynnej wypowiedzi amerykańskiego ministra obrony Donalda Rumsfelda o "Nowej Europie" popierającej Stany Zjednoczone w odróżnieniu od "Starej Europy" Francji i Niemiec.
Według cytowanego urzędnika UE, Blairowi zależy na tym, żeby Bush nie spieszył się z wojną dopóki nie zostaną wyczerpane wszelkie sposoby znalezienia kompromisu w tej sprawie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
"Sondaże opinii publicznej w Wielkiej Brytanii wyraźnie wskazują, ze Brytyjczycy nie chcą wojny bez zgody ONZ i Blair wykorzysta list ośmiu, żeby naciskać na Busha w tej sprawie, nawet jeżeli oficjalnie deklarował w przeszłości, że w razie niedostosowania się Iraku, Londyn poprze wojnę nawet bez drugiej rezolucji ONZ w tej sprawie" - tłumaczył ów urzędnik. (aka)