Bronisław Komorowski o walce z komunizmem
Uczestnictwo w antysystemowych manifestacjach oraz druk i kolportaż niezależnych wydawnictw - to przykłady opozycyjnej działalności w PRL-u prezydenta Bronisława Komorowskiego, z którym wywiad ukazał się w najnowszym numerze pisma "Wolność i Solidarność".
Prezydent opowiedział o swej opozycyjnej działalności w PRL, m.in. uczestnictwie w manifestacjach marca' 68, współpracy z Komitetem Obrony Robotników (KOR) i Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) oraz organizacji demonstracji niepodległościowych u schyłku lat 70.
Komorowski przypomina, że po raz pierwszy z opozycją zetknął się w związku z demonstracjami studenckimi w Warszawie w marcu 1968 r., brutalnie rozpędzonymi przez milicję i tzw. aktyw robotniczy. Wydarzenia te były związane z rozgrywkami wewnątrz PZPR oraz rozpętaną przez komunistyczną propagandę antysemicką nagonką.
"Dla mnie rysujące się podziały nie były do końca zrozumiałe. Sam wyrastałem w tradycjach kresowego ziemiaństwa, gdzie Żyd był częścią tego samego krajobrazu społecznego, zdominowanego przez Litwinów. Był więc inną, ale jednak mniejszością, tak jak Polacy w litewskim morzu. W mojej rodzinie Żydów dzieliło się na naszych i tych obcych. Był też podział na Żydów polskich patriotów i tych stalinowców" - tłumaczy Komorowski, ówcześnie uczeń pierwszej klasy XXIV Liceum Ogólnokształcącego na warszawskim Kole.
Jak dodaje, wysuwane wówczas hasła "socjalizmu z ludzką twarzą" również do niego nie przemawiały. "Nic z tego nie rozumiałem. To nie były moje dylematy. Tym, co pobudziło moją wyobraźnię, było zdjęcie 'Dziadów' z afisza Teatru Narodowego. Zdjęto moje 'Dziady', mego Mickiewicza, mego poetę z mojego Wilna" - podkreśla prezydent, zwracając uwagę, że właśnie to posunięcie cenzury spowodowało, że kosztem szkolnych lekcji zdecydował się na pierwszy w życiu udział w manifestacji antysystemowej.
"Nie chcieliśmy iść na manifestację z gołymi rękami. Jak powstanie narodowe, to powstanie!" - opowiada rozmówca Skórzyńskiego. Dodaje, że zanim zaczął po raz pierwszy w życiu strajkować, wyposażył się wraz ze szkolnym kolegą Andrzejem Hermanem w petardy, świece dymne i noże fińskie.
Po dotarciu na studencką manifestację obaj uczniowie liceum trafili w samo centrum walk z milicją. Herman przypłacił to aresztowaniem.
Od tego czasu - wyjaśnia Komorowski - antysystemowy opór uczniów z liceum na Kole, a także innych szkół średnich, sukcesywnie przybierał na sile i nabierał bardziej zorganizowanego charakteru. Przyszły prezydent nawiązał wówczas m.in. znajomość z Antonim Macierewiczem, jednym z twórców Gromady Włóczęgów, klubu dyskusyjnego założonego w 1969 r. przez instruktorów 1. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Romualda Traugutta. Na jednym ze spotkań klubowych, w grudniu 1971 r. w Zalesiu, Komorowski został po raz pierwszy zaaresztowany.
Kolejną formą aktywności opozycyjnej prezydenta był druk i kolportaż wymierzonych w komunizm ulotek oraz prasy. Pierwsze ulotki - m.in. z napisem "Precz z moskiewską dyktaturą" - Komorowski i jego koledzy wydrukowali w maju 1968 r.
Grupa młodych opozycjonistów nie poprzestała jednak na rozprowadzaniu druków ulotnych. Po zaopatrzeniu się w broń w grudniu 1972 r. planowała nawet zamach na milicjanta, do którego ostatecznie nie doszło. Egzekutorem miał być Komorowski. "Ja miałem wykonać zamach, zostawić na miejscu kartkę z informacją, że to jest odwet za zamordowanie robotników podczas rewolucji grudniowej, a potem porzucić broń w wybranym grobowcu na cmentarzu ewangelickim i opłotkami uciec na Koło" - wspomina prezydent, przyznając, że na szczęście broń zawczasu wykryła matka jednego z kolegów, uniemożliwiając zamiary młodzieży chcącej walczyć z komunizmem.
Po tym doświadczeniu Komorowski odrzucił koncepcję walki z systemem z bronią w ręku i rozpoczął studiowanie historii na UW. "Szedłem na studia historyczne z poczuciem misji, po to, żeby poznać prawdę zakłamywaną przez komunistów i z myślą, że jest to forma przeciwstawienia się komunizmowi" - tłumaczy w wywiadzie dla "Wolności i Solidarności". W czasie studiów Komorowskiego wybrano prezesem Koła Naukowego Historyków; związał się także ze środowiskiem Klubu Inteligencji Katolickiej.
W marcu 1977 r., już jako współpracownik KOR-u, Komorowski podpadł władzom, organizując na UW spotkanie, podczas którego wytknął prof. Jaremie Maciszewskiemu, szefowi Wydziału Nauki w KC PZPR, że reżim prześladuje robotników uczestniczących w strajku w 1976 r. w Radomiu.
W tym czasie w kraju zawiązała się druga, obok KOR-u, struktura opozycyjna - ROPCiO. Kierowany przez Leszka Moczulskiego i Andrzeja Czumę ruch żądał niepodległej Polski - to właśnie z tego powodu jego współpracownikiem został Komorowski, często odwołujący się do piłsudczykowskiej tradycji niepodległościowej.
W lutym 1978 r. władze nakryły jedno z mieszkań, w którym drukowano niezależną prasę. Wśród zatrzymanych był m.in. Komorowski, przesłuchiwany następnie przez Służbę Bezpieczeństwa. "Wśród jego wypowiedzi było wiele akcentów antyradzieckich" - zanotował jeden z funkcjonariuszy bezpieki.
W opinii Komorowskiego, szczególnie istotny dla walki opozycji z komunistyczną dyktaturą był wybór Karola Wojtyły na papieża w październiku 1978 r., a także jego pielgrzymka do Polski w czerwcu 1979 r. "To był przełom w naszym zachowaniu, zyskaliśmy nieoczekiwanego, potężnego sojusznika. Nagle zobaczyliśmy, że są nas rzesze - ludzi podobnie odczuwających, że cele, które sobie stawiamy, takie jak niepodległość, są podzielane przez papieża, i że jesteśmy razem z resztą wolnej Europy" - tłumaczy prezydent.
Rok 1979 był dla niego istotny także z innych względów. Obok Mariana Piłki, Jana Dworaka, Piotra Krawczyka, Wojciecha Hardta i Grażyny Houwalt, uczestniczył on wówczas w założeniu Biblioteki Historycznej i Literackiej, niezależnej oficyny wydawniczej drukującej m.in. wiersze Czesława Miłosza oraz książki o tematyce historycznej.
11 listopada tego samego roku, 61 lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Komorowski był jednym ze współorganizatorów patriotycznej manifestacji w stolicy. Pochód demonstrantów za wszelką cenę starała się utrudnić milicja i SB. "Mając ręce uwiązane z powodu wieńca, skutecznie broniłem się nogami. Wciąż czuję smak zwycięstwa, gdy dobrze trafiony esbek zwinął się z bólu na chodniku" - wspomina Komorowski. Za udział w nielegalnym zgromadzeniu został skazany na miesiąc aresztu.
Wyrok nie oznaczał jednak, że Komorowski zaprzestał antysystemowego oporu. Już w grudniu 1979 r. miał wygłosić mowę podczas manifestacji pod pomnikiem Jana Kilińskiego, która nie doszła do skutku z uwagi na kolejne aresztowania opozycjonistów. W grupie zatrzymanych był także obecny prezydent, któremu postawiono zarzut działalności przestępczej w ROPCiO. Wypuszczono go po kilku dniach, jednak musiał jeszcze odsiedzieć karę za udział we wcześniejszej demonstracji listopadowej. Z więzienia wyszedł w maju 1980 r.