Bronisław Komorowski: kraje UE zostały zaskoczone determinacją narodu ukraińskiego
(RadioZet)
24.11.2004 | aktual.: 24.11.2004 10:28
Gośćmi Radia Zet są Bronisław Komorowski z Platformy Obywatelskiej i Marek Siwiec, szef delegacji Parlamentu Europejskiego, która śledziła przebieg wyborów na Ukrainie. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dlaczego Unia Europejska milczy? Wszyscy wiedzą, że wybory zostały sfałszowane, a UE chowa głowę w piasek. Po pierwsze UE nie milczy, a po drugie dzisiaj odbędzie się spotkanie komisji zagranicznej Parlamentu Europejskiego, gdzie razem z Javierem Solaną będziemy referować sytuację. UE działa według pewnych reguł. Zbierają się ciała, które mają wyrażać opinię. Tego co do tej pory zostało powiedziane nie można w żaden sposób nazwać milczeniem. Czy uznaje pan te wybory za sfałszowane, bo przy pierwszej turze wyborów powiedział pan, że przestępstwo musiało być, ale nie dało się go wykryć i że „skoro nie stwierdziliśmy przypadków fałszowania, to znaczy, że wybory nie zostały sfałszowane.” Co dzisiaj mówi Marek Siwiec? W drugiej turze wyborów wydarzyło się coś co stawia te wybory w zupełnie innej sytuacji. Cały
wzrost ilości głosujących okazał się na rzecz Wiktora Janukowycza. Wszyscy, którzy poszli do głosowania i to jest do wykazania konkretnymi liczbami, zagłosowali na Wiktora Janukowycza. Przy tak znikomej przewadze i tak brudnej kampanii jest to dla mnie koronny dowód, że te wybory nie były rzetelne. Jeśli ktoś woli używać słowa sfałszowane, to można je używać, ale na pewno ten wynik wyborów powinien być zweryfikowany i na pewno będziemy o to apelować do władz ukraińskich, bo inaczej w sytuacji, gdy strona przegrana, kto by nią nie był, nie akceptuje wyników, nie można rządzić tym krajem. Jak powinien zachować się prezydent Polski, jak powinien zachować się rząd w tej sytuacji? Ja jednak widzę zasadniczą różnicę miedzy reakcją, a raczej brakiem reakcji UE do tej pory, poza obserwatorami, którzy wypowiadają się w zdecydowany sposób. UE nie zajęła stanowiska. Powód jest prosty. Jest to po pierwsze rozbudowane ciało. Jest to decyzja wielu, wielu państw. Po drugie, są też różne dążenia w ramach UE. Strach przed
Rosją? Tak. Jest też taka tendencja, że można by Ukrainę poświęcić na ołtarzu – podgrzewanym przez gaz rosyjski - stosunków z Rosją. I ropy. I przez ropę. To jest ten drugi zasadniczy powód. Polska dyplomacja działa i powinna działać bardzo zdecydowanie na rzecz zbudowania wrażliwości UE na problem Ukrainy. To co dzisiaj jest Ukrainie potrzebne, Polsce, ale także Europie, nawet Rosji, to jest podtrzymanie zbożnego dążenia Ukraińców do integrowania się ze światem zachodnim. Można zrobić to w różny sposób. Pierwszym może być przyznanie Ukrainie statusu kraju wolnorynkowego. Po drugie, otworzenie pewnej perspektywy integrowania się czy w ramach UE, czy z UE na jakichś innych nieco zasadach. W przypadku rozwiązań siłowych, które są możliwe, może to być także polityka sankcji, ale tak zorganizowana, by sankcje uderzyły w ludzi odpowiedzialnych za sfałszowanie wyborów, a nie w społeczeństwo. Polska może na przykład dążyć do ułatwienia kontaktowania się czy przyjazdu obywateli ukraińskich na teren krajów
europejskich, po to, by wzmocnić wrażenie, że Polska i UE dba o naród ukraiński. PO nie uznaje wyników wyborów. PiS ogłosiło wczoraj, że prezydentem jest Wiktor Juszczenko. Nie można uznawać wyników tych wyborów. Władze polskie też tego nie robią. Warto zwrócić uwagę jak się zachowują władze amerykańskie. Amerykanie bardzo ostro, bardzo zdecydowanie, wprost, zaapelowali przestrzegając prezydenta Kuczmę przed pochopnym uznaniem wyników sfałszowanych wyborów za ostateczne. Skrytykowali prezydenta Putina. Nie chcę występować w roli adwokata Unii, ale to co się działo na Ukrainie przed wyborami było w różny sposób pokazywane przed przedstawicieli różnych państw. My, jako polscy przedstawiciele w Parlamencie Europejskim mamy sobie niewiele do zarzucenia, bo obudziliśmy te wrażliwość. To co wydarzyło się w czasie wyborów pokazało, że to my mieliśmy rację, a nie typowe europejskie podejście: poczekamy, coś tam się wydarzy... Wczoraj Jerzy Buzek, Grażyna Staniszewska i Michał Kamiński byli razem z demonstrującymi.
Jerzy Buzek powiedział: „Wierzę, że wam się uda tak jak nam się udało w czasach ‘Solidarności’”. W Europie jest pewien typowy standard traktowania tego wszystkiego co się dzieje na obszarze postsowieckim... Gdzieś z tyłu głowy jest wpisany taki nie zadeklarowany nigdzie imperatyw, że oto najważniejsze jest to co się myśli o tym obszarze w Moskwie. Próbujemy raz skutecznie, raz mniej skutecznie, pokazywać, że Ukraina jest innym krajem, bo tam ma miejsce fenomen faktycznej, prawdziwej opozycji. Opozycji nie zmarginalizowanej, tylko takiej, która jest w stanie stworzyć alternatywę dla władzy. Mieliśmy do czynienia z brudną, ale realna kampanią i mamy do czynienia z prawdziwą walką o władzę. To jest ten sygnał, który chcemy przekazać do instytucji europejskich. Dzisiaj będzie miała miejsce bardzo ważna wymiana poglądów na ten temat. Myślę, że tak rzeczywiście zachowują się deputowani do PE. Faktem jest również to, że główne kraje UE zostały kompletnie zaskoczone przez rozwój wydarzeń na Ukrainie, także stopniem
determinacji narodu ukraińskiego i sił prodemokratycznych. Myślę, że to wystąpienie Buzka w Kijowie, prawdopodobnie jutro wystąpienie prezydenta Wałęsy i innych przedstawicieli polskich środowisk demokratycznych, które z natury mogą się swobodniej wypowiadać, niż dyplomacja polska, niż prezydent, niż premier, to jest gigantyczna inwestycja w przyszłość stosunków polsko – ukraińskich. Te tysiące zwolenników demokratycznej, niepodległej Ukrainy wołających i odpowiadających Buzkowi: Polska, Polska, Polska – to jest rzecz, którą trudno przecenić, jeżeli chodzi o przyszłość stosunków Ukraińców do Polski. Prezydent jest natomiast trochę zakładnikiem. Jest uwikłany w swoją wcześniejszą, bardzo zdecydowaną, bliską przyjaźń, nawet może za daleko posuniętą, z prezydentem Kuczmą. Dzisiaj trudno mu dokonać gwałtownego zwrotu. Rozumiem to. Jeżeli natomiast pan prezydent Kwaśniewski potrafi wykorzystać te swoje bliskie relacje z Kuczmą na rzecz zachęcania go do odegrania roli mediatora i by odegrał role gwaranta, a nie
użycia siły przeciwko demokratycznym i niepodległościowym siłom Ukrainy, to powiedziałbym, że to też może się Polsce przydać. Po pierwsze nie czuję, że prezydent jest uwikłany, a przeciwnie, ma w tej sprawie bardzo wiele do zrobienia i powiedzenia. Na pewno nie będzie bierny. O to akurat jestem bardzo spokojny. Takie wystąpienia jakie miały miejsce, mówię tu o wystąpieniu pana Buzka, mają też pewien balast, ciężar. Otóż, jest to jednoznaczne opowiedzenie się za jednym z kandydatów. Ma do tego prawo przedstawiciel partii politycznej, ale w ten sposób nie może się zachowywać, jak pan zauważył, ani prezydent, ani premier, ani komisarze dlatego, że na Ukrainie obowiązuje, może koślawe, ale jednak prawo. Procedura wyborcza nie została jeszcze zakończona. Tak długo jak ona nie zostanie zakończona, choć może się nam ona nie podobać, trzeba zachowywać się z respektem dla tej procedury. Amerykańskie czynniki oficjalne zachowują się jednak ostrzej. Rzecznik departamentu stanu to jest średni czynnik amerykański. Ale
oficjalny. Oficjalny. Prezydent też powiedział wczoraj oficjalnie. Nie bronie nikogo, uważam po prostu, że świat jest bardzo skonsolidowany w tej sprawie, znacznie bardziej, niż można się było tego spodziewać. Nawet prezydent Putin powiedział, że on właściwie jeszcze nie złożył gratulacji. Przyzna pan, że to jest śmieszne? To jest rzeczywiście śmieszne, dlatego że przed ogłoszeniem wyników wyborów jako jedyny na świecie, wraz z Łukaszenką, ogłasza zwycięstwo tego kandydata, którego popierał. To jest rzeczywiście niepoważne. Niezależnie jak to się wszystko potoczy, oby toczyło się pokojowo. Zgadzamy się wszyscy w tej sprawie, że musi być wielki nacisk na władze Ukrainy. Ukraina jest podzielona i to fatalnie, bo po połowie. Ten podział ma charakter i polityczny i geograficzny. Ten podział nie zniknie tak długo jak długo oni nie zaczną ze sobą rozmawiać. Do tej pory nie było żadnego dialogu na Ukrainie. Wiktor Juszczenko zaprzysiągł wczoraj swoją prezydenturę. To też nie było całkiem poważne, tak mi się wydaje.
To nie było poważne? To jest gest z cyklu tych jakie robił prezydent Putin. Trzeba jednak respektować kulawe, bo kulawe prawo, bo w ramach tego prawa przystąpił do wyborów. Być może Juszczenko poszedł o krok za daleko, ale dziś jedyną szansą na przechylenie się szali na rzecz demokracji na Ukrainie, to jest zwiększanie presji wewnętrznej i presji samego narodu ukraińskiego... Tu się zgadzamy. ...więc każdy ruch, który mobilizuje opinię ukraińską, nawet ryzykowny, jak złożenie przysięgi, służy zawarciu jakiegoś porozumienia. To jest w kategoriach propagandowych. Rozumiem, że to może być efektywne. Ale ten gest może pomóc w tym, że może prezydent Kuczma uzna Juszczenkę jako prezydenta. Prezydent Kuczma nie jest w stanie niczego uznać. Musi nastąpić jakaś procedura. Przecież wybory się odbyły i z całym balastem wszystkich brudów, które przy okazji tej kampanii miały miejsce, całym brudem przy liczeniu tych głosów, dodrukowywaniem kartek, tej technologii, którą znamy my obserwatorzy jak mało kto, musi zostać
sfinalizowana procedura wyborcza poprzez orzeczenie Sądu Najwyższego Ukrainy o legalności, bądź nielegalności wyborów. Tak długo jak to się nie stanie, trzeba zachowywać pewną powściągliwość, zwłaszcza, jeśli chodzi o formułowanie ostatecznych ocen.