ŚwiatBrexitowy kryzys. Boris Johnson posunął się dalej niż ktokolwiek inny. A to dopiero początek

Brexitowy kryzys. Boris Johnson posunął się dalej niż ktokolwiek inny. A to dopiero początek

Zawieszając prace parlamentu aby pokrzyżować plany przeciwników brexitu, Boris Johnson dopuścił się ataku na brytyjską świętość. A wiele wskazuje na to, że dopiero się rozkręca. Wielką Brytanię czeka wielka polityczna bitwa, która może skończyć się pełnoprawnym kryzysem konstytucyjnym.

Brexitowy kryzys. Boris Johnson posunął się dalej niż ktokolwiek inny. A to dopiero początek
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | WILL OLIVER
Oskar Górzyński

29.08.2019 | aktual.: 29.08.2019 13:31

- Są takie pomysły, że aby osiągnąć brexit trzeba zawiesić parlament, zawiesić naszą demokrację parlamentarną. To stałoby w całkowitej sprzeczności z tym, za co walczyli i ginęli ci ludzie, którzy przebijali się przez plaże [Normandii] - mówił jeszcze dwa miesiące temu konserwatywny minister zdrowia i zagorzały zwolennik brexitu Matt Hancock.

W środę pomysły, o których mówił, stały się ciałem. Prace parlamentu zostaną zawieszone na bezprecedensowe pięć tygodni w kluczowym okresie tuż przed planowaną datą brexitu 31 października. Tymczasem Hancock oraz inni ministrowie w rządzie Borisa Johnsona, którzy określali pomysł zawieszenia parlamentu mianem "szalonego", "dyktatorskiego" i "antydemokratycznego" siedzą cicho.

Ale reszta Wielkiej Brytanii jest wściekła. Jeszcze tego samego dnia na ulice wyszli demonstranci w kilkunastu brytyjskich miastach. Nawet ze strony polityków partii rządzącej posypały się gromy krytyki, a nawet oskarżenia o "zamach stanu".

Bitwa o Brytanię

Wiele wskazuje jednak na to, że atak na parlament - ostoję i symbol brytyjskiej demokracji - był dopiero pierwszą salwą Borisa Johnsona w bitwie o brexit. Nikt nie wie na pewno, jaki plan ma premier i jego najbliższy doradca Dominic Cummings, znany jako "mózg" kampanii na rzecz brexitu (to o nim opowiada głośny film z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej).

Teorii nie brakuje. Według niektórych, chodzi o wymuszenie nowych wyborów i oskarżenie opozycji o zdradę brexitu. Inni twierdzą, że Johnson naprawdę dąży do brexitu za wszelką cenę, nawet za cenę chaosu i gospodarczego tąpnięcia. Jeszcze inni: że chce zaszachować opozycyjną Partię Pracy wymuszając na niej wybór między mniej więcej tą samą umową rozwodową, którą już trzykrotnie odrzuciła i katastrofalnym twardym brexitem.

Niezależnie od celu, który przyświeca brytyjskiemu premierowi, pewne jest to, że Wielką Brytanię czeka polityczna zawierucha na bezprecedensową skalę. Co może zrobić opozycja z Partią Pracy na czele? Ma trzy opcje. Pierwszą jest walka o odwołanie lub wstrzymanie zawieszenia na drodze sądowej. Wniosek w tej sprawie został złożony, ale szansę na jego powodzenie są raczej małe.

Większe pole manewru opozycja będzie miała w Izbie Gmin jeszcze przed zawieszeniem jej prac. Najbliższe posiedzenie zacznie się 4 września, zaś zawieszenie wchodzi w życie pięć dni później. W tym czasie przeciwnicy brexitu mogą zablokować "twardy brexit" drogą legislacyjną i zmusić rząd do złożenia wniosku o przedłużenie negocjacji z UE. Inną opcją zgłoszenie wniosek o wotum nieufności dla Johnsona.

Brudne chwyty Johnsona

W obu przypadkach - o ile jeśli tylko opozycji uda się to zrobić na czas - przeciwnicy premiera mają szansę na wygranie głosowań, bo niemal na pewno do opozycji dołączy część konserwatywni "rebeliantów". W czwartek w proteście przeciwko decyzji Johnsona ze swojej funkcji w Izbie Lordów zrezygnował konserwatysta George Young.

Misja opozycji będzie trudna, bo - jak donosi portal Buzzfeed News - Johnson zamierza zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. "Wszystko" rozumiane jest całkiem dosłownie. Wśród podawanych przez ludzi premiera opcji sabotowania opozycji jest m.in. blokowanie i zakłócanie debat, gra na czas, masowe nadawanie tytułów szlacheckich zwolennikom brexitu po to, by blokowali ustawy w Izbie Lordów, a nawet ignorowanie aktów przyjmowanych przez parlament.

A co jeśli mimo to Johnson przegrałby głosowanie o wotum nieufności? Po prostu "odmówiłby odejścia ze stanowiska, ogłosił wybory na czas po brexicie, rozwiązał parlament i patrzył, jak Zjednoczone Królestwo wypada z UE".

Konstytucyjny test

Debaty na temat tego, co stałoby się, gdyby rozpisano nowe wybory toczą się w Wielkiej Brytanii od miesięcy. Jak powiedziała WP Agata Gostyńska, analityk Centre for European Reform w Londynie, znakomita większość konstytucjonalistów jest zdania, że w razie upadku rządu Johnson musiałby złożyć wniosek o odłożenie brexitu, ze względu na konwencję mówiącą o tym, że odchodzący rząd nie może podejmować decyzji drastycznie zmieniających status quo.

- Ale ponieważ Wielka Brytania nie ma pisemnej konstytucji, nie ma też pewności, jakie będą konsekwencje wotum nieufności. Tym bardziej część komentatorów jest przeciwnego zdania co większość konstytucjonalistów - powiedziała ekspertka.

Dlatego zdaniem proeuropejskiego publicysty Jonathana Lisa, brytyjską konstytucję czeka być może najpoważniejszy sprawdzian w jej całej historii.

"Cummings i Johnson są gotowi grać brudniej, niż ktokolwiek wcześniej. Nasze dżentelmeńskie konwencje nie są w stanie się im przeciwstawić. Nie możemy brać ołówków na pojedynek rewolwerowców. Czas, by nasi politycy odrzucili ego i plemienne uprzedzenia, zaopatrzyli się w prawników, zjednoczyli się i przypuścili kontratak" - nawołuje Lis.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (81)