Brexit. Długa noc negocjacji. Efekt? Kolejne miesiące niepewności [Korespondencja z Brukseli]
Długo nie mogli dojść do porozumienia. Rozmowy przedstawicieli Rady Europejskiej zakończyły się w nocy. Ostatecznie ustalono, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską 31 października 2019 r. Wirtualna Polska śledziła losy brexitu z bliska, z Brukseli.
Wydawało się, że proces wychodzenia Wielkiej Brytanii nie będzie miał końca. Kolejne ustalenia zbliżały nas do poznania ostatecznych warunków i daty opuszczenia UE przez ten kraj. Cały czas pozostawało jednak kilka opcji. Do środy na stole były dwie: albo przedłużenie terminu, albo twardy brexit już w piątek. Już nie są aktualne. Wirtualna Polska była w centrum wydarzeń - w siedzibie Rady Europejskiej. Znamy decyzję.
Na dodatkowym, nadzwyczajnym posiedzeniu RE przywódcy UE-27 ustalili, że Wielka Brytania opuści Unię 31 października 2019 r. W czerwcu z kolei ma dojść do przeglądu sytuacji. Decyzja unijnych liderów oznacza więc, że przed nami kolejne miesiące niepewności dot. obecności Wielkiej Brytanii w UE.
Zobacz także: Tajemnicze doniesienia o Tusku. Odniósł się do nich Tomasz Siemoniak
Większość krajów była za sporym wydłużeniem terminu opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. Jedynie Francja stanowczo - a konkretnie prezydent Emmanuel Macron - się temu sprzeciwiał. Byli też niezdecydowani. "27" długo nie mogła dojść do porozumienia, o czym świadczy nocna pora, o której zakończyły się rozmowy.
Co działo się bezpośrednio przed rozmowami?
Jeszcze przed posiedzeniem RE nieoficjalnie padły dwie daty wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - grudzień 2019 lub marzec 2020 roku. We wtorek sam Tusk opublikował na Twitterze oświadczenie, w którym zaproponował roczne przedłużenie terminu brexitu. Przy czym wyjście Wielkiej Brytanii z Unii mogłoby nastąpić wcześniej, jeśli umowa rozwodowa zostanie przyjęta przez Londyn.
Przed posiedzeniem, po wejściu do siedziby RE, premier Mateusz Morawiecki mówił, że "Polska zawsze opowiadała się, żeby nie doszło do bezumownego, bo on byłby niedobry dla naszych obywateli, trudny i dla Wielkiej Brytanii, i dla Polski, i UE. Twardy brexit to twarde lądowanie, a my chcemy jak najlepiej rozwijać nasze relacje również z Wielką Brytanią".
- Bardzo zależało nam, żeby wypracować taką sytuację, w której przełamanie kryzysu ratyfikacyjnego w Wielkiej Brytanii byłoby możliwe. Za tym opowiadałem się podczas poprzedniej Rady Europejskiej. Nasze stanowisko zapobiegło temu warunkowaniu - względem Wielkiej Brytanii, które było rodzajem przyparcia do muru - spowodowało, że opcja przedłużenia brexitu cały czas jest możliwa - dodał premier Polski.
Jego zdaniem postawienie partnera do muru nie rozwiązuje sytuacji. Porównał to do "noża na gardle". - Sprzyjamy premier May w jej wysiłkach. Polska chce, żeby Wielka Brytania została w UE, ale respektujemy decyzje Brytyjczyków brexit Morawiecki porównał też do rozwodu - można go przeprowadzić w sposób cywilizowany.
Premier nie omieszkał nie wspomnieć o Donaldzie Tusku. Wspominając poprzednie posiedzenie RE, stwierdził, że "przewodniczący Rady optował za bardzo nieelastycznymi i niebezpiecznymi rozwiązaniami, my im zapobiegliśmy".
- Wiem, że wielu będzie sfrustrowanych, że ten szczyt w ogóle się odbywa, bardzo żałuję, że parlament nie był w stanie zatwierdzić umowy - mówiła z kolei May.
Jak wyglądał ten dzień?
Bezpośrednio po przylocie do Brukseli, o godz. 17 premier Mateusz Morawiecki miał wziąć udział w spotkaniu Państw Grupy Wyszehradzkiej. Za późno wsiadł jednak do samolotu w Polsce i wylądował w Brukseli na chwilę przed godz. 18, czyli przed spotkaniem z członkami Rady Europejskiej i przewodniczącym Parlamentu Europejskiego Antonio Tajanim. Mimo to do spotkania V4 doszło.
W środę rano szef polskiego rządu razem z Jarosławem Kaczyńskim uczcili pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej w 9. rocznicę tragedii. Pózniej poprosił też przedstawicieli państw członkowskich, by spotkanie Rady Europejskiej rozpoczęło się od minuty ciszy.
Na koniec dnia odbył się obiad roboczy RE.
Co działo się wcześniej?
5 kwietnia premier Wielkiej Brytanii Theresa May w piśmie do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska poprosiła o dalsze przedłużenie okresu, o którym mowa w art. 50. Zaproponowała datę 30 czerwca 2019 r. Dodała, że rząd Wielkiej Brytanii będzie kontynuował prace nad przeprowadzeniem wyborów do Parlamentu Europejskiego, na wypadek gdyby w czasie wyborów kraj ten był jeszcze członkiem UE.
21 marca przywódcy UE-27 postanowili, że jeśli umowa wystąpieniowa zostanie odrzucona, terminem brexitu będzie 12 kwietnia 2019 r. Wirtualna Polska była wtedy w siedzibie RE.
Rada Europejska jest cierpliwa
Nadzwyczajne posiedzenie RE pokazało po raz kolejny, że to Wielka Brytania pociąga za sznurki. Tamtejszy parlament, mimo że kilkakrotnie dostawał czas na dogadanie się ze sobą, odrzucał proponowane mu warunki. A mimo to Rada Europejska wciąż przedłuża termin brexitu. I to o więcej miesięcy niż chciała May.
Nikomu zapewne nie zależy na opcji tzw. twardego brexitu. Wydający się jednak nie mieć końca proces opuszczania przez Wielka Brytanię Unii Europejskiej pokazuje, że UE nie straciła cierpliwości do tego kraju.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl