PublicystykaBrexit będzie ciągnął się bez końca. Najlepiej wyjdą na tym adwokaci

Brexit będzie ciągnął się bez końca. Najlepiej wyjdą na tym adwokaci

Tusk i Morawiecki odnieśli wspólny sukces. Porozumienie w sprawie Brexitu świętować mogą też prawnicy. Dzięki niemu strumień pieniędzy latami będzie płynął do kancelarii adwokackich. To jasne ostrzeżenie dla każdego, kto myśli o wyjściu z UE.

Brexit będzie ciągnął się bez końca. Najlepiej wyjdą na tym adwokaci
Źródło zdjęć: © PAP
Jarosław Kociszewski

16.11.2018 | aktual.: 16.11.2018 14:03

Brukselscy i brytyjscy negocjatorzy "rozwodnili" frazę "Brexit means Brexit" (Brexit oznacza Brexit). Perspektywa negocjowanego bez końca procesu rozwodowego zastąpiła jasny sygnał o wyjściu z UE w dniu 29 marca 2019 r. z trwającym niespełna dwa lata procesem przejściowym.

Po wydrukowaniu, porozumienie określające warunki Brexitu nie mieści się na ryzie papieru. To 585 stron skomplikowanego tekstu prawniczego. Nic więc dziwnego, że eksperci tłumaczący jego warunki nadużywają słów takich jak "jeśli", "możliwe","ewentualnie" oraz oczywiście "trudne" i "skomplikowane". Na razie oszczędzają jedynie przymiotnika "bolesny", na który czas przyjdzie później.

Adam Fleming z BBC wspiął się na wyżyny dziennikarskiego kunsztu, starając się wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Oto próbka:

- Znaleziono rozwiązanie problemu irlandzkiej granicy – stwierdził Fleming. - Irlandia Pł. pozostanie w Europejskiej Unii Celnej oraz będzie częścią nowego rozwiązania celnego pomiędzy UE i Wielką Brytanią. Jednakże, żeby to się stało, UK będzie musiała zaakceptować wiele europejskich zasad. To spowoduje powstanie naprawdę skomplikowanego systemu rozwiązywania sporów.

Komentator na osłodę zauważył, że całość porozumienia opakowano w wiele pięknych słów o "dokładaniu najwyższej staranności i działaniu w dobrej wierze". To wszystko ma na celu wynegocjowanie warunków przyszłych relacji pomiędzy UE a Wielką Brytanią. Zauważył przy tym, że okres przejściowy może zostać przedłużony.

Tak złożony tekst ma niewątpliwą zaletę dla polityków, którzy z łatwością mogą ogłosić sukces. Nic więc dziwnego, że równie zadowoleni są polityczni adwersarze tacy jak Donald Tusk i Mateusz Morawiecki. Prezydent Rady Europejskiej zwołał nadzwyczajny szczyt unijny, który już 25 listopada ma sformalizować porozumienie.

Premier Polski cieszy się, że umowa ma zagwarantować prawa rodaków na Wyspach. Z kolei Tusk może się chwalić postępami jednego z najbardziej skomplikowanych - filozoficznie, politycznie, gospodarczo czy prawnie - procesów w historii Wspólnoty, a przecież właśnie koordynacja takich działań jest sednem jego pracy.

Oczywiście Tusk podkreśla, że sama idea Brexitu jest zła, a równocześnie przestrzega Brytyjczyków przed zerwaniem porozumienia. Przeforsowanie umowy w Londynie jest wyzwaniem dla premier Theresy May, której gabinet zachwiał się po ciosie, jakim był "sukces negocjacji". Do dymisji podało się aż 5 ministrów.

Skomplikowane i podlegające interpretacji porozumienie stwarza niemal nieograniczone możliwości zwolennikom każdego z trzech głównych obozów politycznych. Brytyjczycy dzielą się obecnie na tych, którzy popierają twardy Brexit bez porozumienia, oraz zwolenników umowy z Brukselą i chętnych do pozostania w UE.

Nietrudno się domyślić, że z błyskiem w oku na umowę spisaną na ponad 500 stronach patrzą prawnicy każdej możliwej specjalizacji. Coraz szerzej uśmiechają się, słysząc kolejne informacje o złożoności mechanizmów rozstrzygania sporów. W grze pozostał przecież nawet Trybunał Sprawiedliwości EU, który podczas kampanii brexitowej służył do ilustrowania dyktatu Brukseli i podległości Londynu.

Ten brak przejrzystości jest jednak koszmarną wiadomością dla przyszłości Wielkiej Brytanii, która będzie miała poważne problemy chociażby z negocjowaniem umów handlowych zastępujących relacje z UE. A przecież to też było jedną z obietnic kampanii zwolenników Brexitu. Londyn musi też szykować się na poważny i długotrwały kryzys polityczny z możliwością przedterminowych wyborów, które wcale nie muszą go rozwiązać.

To prowadzi do jedynego wyraźnego wniosku płynącego z rozmów między UE i Wielką Brytanią - im trudniej dla Londynu, tym lepiej dla Brukseli na czele z Donaldem Tuskiem. Każdy kraj, który chciałby teraz choćby zastanawiać się nad wyjściem ze Wspólnoty, ma dobitny przykład konsekwencji, których nie zakryje puder miłych słów o dobrej woli wszystkich stron.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)