Brakuje pieniędzy na S7, bo chcą zbudować kanał
Rządowi brakuje pieniędzy na budowę drugiego odcinka, niezbędnej dla Krakowa, drogi ekspresowej S7. Tymczasem planuje się Kanał Krakowski, choć nie wiadomo, czy jest potrzebny - zastanawia się "Dziennik Polski".
07.01.2011 | aktual.: 07.01.2011 11:59
Podczas gdy temat obwodnicy wciąż bulwersuje mieszkańców stolicy Małopolski i nie tylko, do piątku można zgłaszać uwagi na temat rządowego projektu "Program ochrony przed powodzią w dorzeczu górnej Wisły" na lata 2011-2030. Zakłada on, że kanał ulgi w Krakowie za 1,2 mld zł powstawałby po 2013 r.
Zdania w mieście są podzielone. Jedni uważają inwestycję drogową za ważniejszą i priorytetową, inni podkreślają funkcje ochronne kanału, jako jeden z elementów systemu przeciwpowodziowego miasta, obniżającego zagrożenie. Pojawiają się także sugestie, że za pieniądze na kanał ulgi można byłoby niemal dwa razy wyremontować wszystkie drogi w Krakowie.
Prezydent Krakowa zwrócił się do Ministerstwa Środowiska o ekspertyzę, czy kanał ulgi polepszy ochronę przeciwpowodziową. Zapytanie wysłano również do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które przyjmuje uwagi dotyczące programu. Oponenci władz miasta zarzucają im niekompetencję. Samorząd sam powinien wiedzieć, czy kanał jest potrzebny a nie pytać resorty centralne. Zapytanie tym bardziej dziwne, że od ponad stu lat miasto rezerwuje na ów kanał tereny.
Kanał ulgi w Krakowie jest pomysłem Austriaków z przełomu XIX i XX wieku. Miałby mieć długość ok. 4,1 km i szerokości ok. 100 m. Odchodziłby od Wisły na wysokości Przegorzał, a następnie prowadziłby przez Zakrzówek i ujściem Wilgi z powrotem łączyłby się z rzeką. W takiej sytuacji Zakrzówek, Dębniki i Ludwinów stałyby się wyspą.
Kraków zamówił w 2008 r. dodatkową, zewnętrzną ekspertyzę, którą sporządziła austriacka firma za ok. 2,6 mln zł. Dokument dowodzi, że inwestycja byłaby nieekonomiczna. Specjaliści z Politechniki Warszawskiej na zlecenie miasta sporządzili koreferat, w którym uważają takie podsumowanie za niesłuszne i wytykają autorom raportu nieścisłości.