Brak postępów po wizycie prezydenta Chin
W komentarzach po zakończonej wizycie chińskiego prezydenta Hu Jintao w USA podkreśla się, że
potwierdziła ona zacieśniające się więzi między obu krajami,
zwłaszcza gospodarcze, ale nie przyniosła postępu w usuwaniu
rozbieżności w spornych kwestiach.
"Prezydent Bush i prezydent Hu obiecali ściślej współpracować w zwalczaniu rozprzestrzeniania broni nuklearnej i redukowaniu nierównowagi handlowej (między obu państwami), ale nie dogadali się w najbardziej kłopotliwych sprawach dzielących oba kraje" - pisze piątkowy "New York Times".
"Washington Post" zaznacza, że wizyta nie zaowocowała "żadnymi konkretnymi porozumieniami" i obfitowała tylko w symbole, a "Wall Street Journal" podkreśla, że Hu "odmówił udzielenia Bushowi konkretnych obietnic w kluczowych kwestiach gospodarczych i polityki zagranicznej".
Chociaż Hu po raz pierwszy spotkał się z prezydentem Bushem w Białym Domu, obserwatorzy zwracają uwagę, że o wiele więcej czasu pochłonęły spotkania chińskiego prezydenta z amerykańskim biznesem - z Microsoftem i Boeingiem w Seattle i szefami innych wielkich korporacji w Waszyngtonie.
Odzwierciedla to fakt rosnącej potęgi ekonomicznej Chin, które zalewają Amerykę tanimi towarami i coraz większego wzajemnego uzależnienia gospodarek obu państw.
Jednocześnie rośnie stale deficyt USA w wymianie handlowej z "Państwem Środka", głównie dlatego, że Pekin sztucznie utrzymuje kurs swej waluty, juana, na poziomie niższym o 20-40% od jego rzeczywistej wartości.
Na spotkaniu z Bushem prezydent Hu dał jednak do zrozumienia, że Chiny nie zamierzają w najbliższym czasie pozwolić na swobodne kształtowanie się kursu juana przez rynek, co doprowadziłoby do jego aprecjacji. Skarżył się natomiast na amerykańskie restrykcje na eksport do Chin artykułów o najnowocześniejszej technologii.
Nie poczynił też żadnych obietnic co do poparcia przez Chiny twardego stanowiska wobec Iranu, mającego zmusić ten kraj do rezygnacji z broni nuklearnej. USA rozważają przeforsowanie w ONZ sankcji przeciwko Teheranowi, do czego jednak potrzeba zgody wszystkich pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa, w tym Chin.
Swoją wizytę w USA Hu Jintao zakończył wygłaszając przemówienie na Uniwersytecie Yale.
Z perspektywy Pekinu, głównym celem wizyty Hu - jak twierdzą komentatorzy - było przekonanie amerykańskiej opinii, że rosnące w siłę Chiny będą mocarstwem pokojowym, nie zagrażającym Ameryce.
Stany Zjednoczone niepokoją się jednak intensywnymi zbrojeniami Chin, rządzonych wciąż metodami totalitarnymi przez komunistów. Panuje przekonanie, że Pekin zamierza osłabić wpływy USA na Pacyfiku i w Azji wschodniej i poprzez szantaż zmusić Tajwan do połączenia się z kontynentalnymi Chinami.
Za swego rodzaju zabezpieczenie się przed chińskim zagrożeniem uznaje się niedawny układ nuklearny USA z Indiami, traktowanymi jako przeciwwaga dla potęgi Chin.
Tomasz Zalewski