"Brak budżetu unijnego to nie tragedia"
Brak porozumienia na szczycie Unii Europejskiej
w sprawie projektu budżetu oznacza dla Litwy, iż prawdopodobnie
nie otrzyma ona takiej pomocy finansowej, na jaką liczyła. Jednak
to nie tragedia. To nie jest powód do rozczarowania się Europą -
twierdzą litewscy politycy.
18.06.2005 | aktual.: 18.06.2005 12:19
Wczorajsze negocjacje wykazały, że duże, bogate państwa Unii są zainteresowane, by ich wpłaty do ogólnego budżetu były jak najmniejsze, a więc zmniejszy się pomoc finansowa dla wszystkich państw. To nie jest tragedia. Odroczenie negocjacji oznacza, że unijna pomoc finansowa, na którą liczyliśmy, będzie prawdopodobnie mniejsza i dotrze z opóźnieniem, nawet 18 miesięcy - powiedział poseł, socjaldemokrata Algirdas Butkeviczius.
Litwa liczyła, że zgodnie z projektem budżetu na lata 2007-2013 otrzyma o 50% więcej, aniżeli otrzymywała dotychczas. W latach 2004-2006, co roku unijna dotacja dla Litwy wynosiła średnio 980 mln euro. Przyznane pieniądze w latach 2007-2013 Litwa zamierza wykorzystać głównie na zamknięcie Ignalińskiej Elektrowni Atomowej, zapewnienia tranzytu z i do Kaliningradu, przygotowania do przystąpienia do obszaru Schengen, na rozwój rolnictwa.
Brak porozumienia w sprawie budżetu nie oceniam jako niechęci starych państw unijnych do okazania pomocy dla nowych członków. Uważam, że stare państwa po prostu nie sa przygotowane do tych reform - powiedział poseł partii konserwatywnej, były główny negocjator Litwy z UE, Petras Ausztreviczius.
Jego zdaniem, obecny kryzys świadczy o tym, że Europa nie była jeszcze przygotowana do procesu rozszerzenia Unii, który "należy przyznać, był przemyślany i uzasadniony ze względów geopolitycznych".
Widocznie politycy unijni nie do końca wytłumaczyli swoim obywatelom znaczenie rozszerzenia Unii Europejskiej. Dlatego ludzie teraz widzą tylko zwiększające się wydatki, a nie widzą korzyści, które są znacznie większe, aniżeli jedynie koszta finansowe - zaznaczył Ausztreviczius.
W jego ocenie, brak porozumienia w sprawie projektu budżetu unijnego nie oznacza ostatecznego kryzysu finansowego. Mamy jeszcze 3-4 miesiące i chociaż sytuacja się skomplikowała, to nie jest powód do rozczarowania się Europą - twierdzi Ausztreviczius.
Aleksandra Akińczo