Bp Pieronek: kryzys parlamentarny daje powody do niepokoju
Jeżeli ktoś myśli, że został upoważniony przez naród, to powinien się brać do rządzenia tak, by to nie było z krzywdą jakiejkolwiek części społeczeństwa - powiedział w specjalnym, wigilijnym wydaniu "Faktów po Faktach" w TVN24 biskup Tadeusz Pieronek. Jak mówił, obrady w nocy, ustawy głosowane jedna za drugą bez dyskusji - to jest "dyktat, a dyktat kojarzy się niedobrze".
24.12.2016 | aktual.: 24.12.2016 20:56
Duchowny mówił w TVN24, że ostatnie wydarzenia związane m.in. z kryzysem parlamentarnym dają "powody do niepokoju". - Jedna i druga strona ma jakieś swoje grzeszki na sumieniu - podkreślił biskup Pieronek. - Niemniej jednak, jeżeli prowadzi tę dyskusję ktoś, kto jest do tego powołany i zamyka usta, nie dopuszcza do głosu, do dyskusji i nie akceptuje wniosków, które składają posłowie, to jest po prostu dramat - przekonywał.
- To jest zgorszenie, które sieje człowiek, czy ludzie, którzy tam wylewają swoje wszelkie najgorsze myśli w sposób bezpośredni na drugiego - dodał. - Kiedy widać agresję, kiedy widać no niemalże sięganie po siłę fizyczną, to jest to ogromny dramat dla państwowości polskiej - stwierdził hierarcha.
Biskup odniósł się też do argumentu większości rządzącej, która często powołuje się na "wolę suwerena" i wygraną w wyborach pozwalającą na samodzielne sprawowanie władzy. - Jeżeli ktoś myśli, że został upoważniony przez naród, to powinien się brać do rządzenia tak, by to nie było z krzywdą jakiejkolwiek części społeczeństwa - mówił. - Zwycięstwo w wyborach to nie jest upoważnienie narodu do tego, żeby zmieniać wszystko. A nawet, jeśli jest to upoważnienie narodu do zmian, to po pierwsze nie konstytucyjnych, tylko innych zmian i w sposób, który jest dopuszczalny - mówił bp Pieronek.
- Nie można osiągnąć dobra metodami, które są zdziczeniem - stwierdził. - Obrady w nocy, ustawy głosowane jedna za drugą bez dyskusji, bez dopuszczenia myśli opozycji, a już nie mówię o tym, że żadna z tych propozycji nigdy nie została przyjęta. To jest dyktat, a dyktat kojarzy się niedobrze. W każdej sytuacji - podkreślił.
Pytany o możliwą eskalację emocji, bp Pieronek odrzekł: - Oblężenie Sejmu przez tysiące policjantów, nie wiem, w jakim celu, świadczy o tym, że w tym kierunku się zmierza. Oby nie doszło do gorszych sytuacji, bo rzeczywiście druga strona też się może zmobilizować. Ale po co nam to? - pytał. - Musimy spotkać się przede wszystkim jako ludzie. Jeżeli jeden do drugiego nie potrafi mówić w sposób ludzki, no to czego możemy się spodziewać? - mówił gość "Faktów po Faktach".
W trakcie rozmowy bp Pieronek przekonywał, że władza musi być poddana kontroli. - Jeżeli nie jest poddana kontroli, to jest samowładztwem. A samowładztwo, jedynowładztwo jest po prostu niebezpieczne dla społeczeństwa - powiedział. Odniósł się przy tym do trwającego od ponad roku sporu o Trybunał Konstytucyjny. - Od początku rząd założył sobie, że Trybunał ma zniknąć. Ma zniknąć z tą władzą, jaką nadaje mu konstytucja. Jeżeli działa się tak, żeby zniszczyć instytucję ustanowioną konstytucyjnie, to znaczy, że dąży się do jedynowładztwa - ocenił.