Boris Johnson nie zostanie poddany impeachmentowi. Ale jest w coraz głębszych tarapatach
Seria porażek w parlamencie i w sądach, oskarżenia o molestowanie i korupcję oraz ciągły paraliż ws. brexitu - tak wygląda bilans premiera Wielkiej Brytanii na miesiąc przed planowanym wyjściem z UE. Opozycja straszy też impeachmentem - choć to akurat najmniejszy problem Borisa Johnsona.
"Nawet nie chodzi o to, że kłamał. Raczej o to, że używał wszystkich swoich prawnych sztuczek i całego zaufania naturalnie związanego z urzędem premiera, aby zakomunikować społeczeństwu ogromną nieprawdę" - te słowa w 2004 roku napisał ówczesny poseł Boris Johnson, wzywając do impeachmentu premiera Tony'ego Blaira w związku z włączeniem Wielkiej Brytanii do wojny w Iraku.
Dziś bardzo podobnej argumentacji używają posłowie opozycji którzy chcą doprowadzić do osądzenia Johnsona przez parlament. Powodem również jest kłamstwo - co do przyczyny zawieszenia parlamentu - którym premier chciał zwieść nie tylko społeczeństwo, ale i brytyjską królową. Choć Johnson miał przeprosić Elżbietę, to według "Sunday Times" walijscy nacjonaliści z Partii Plaid Cymru starają się zmontować koalicję na rzecz formalnego postawienia zarzutów Johnsonowi przez parlament.
Podobnie jak 15 lat wcześniej, inicjatywa jest raczej skazana na niepowodzenie. Impeachment - proces znany przede wszystkim z Ameryki - nie jest co prawda obcy brytyjskiej konstytucji, ale ostatni raz został użyty ponad 150 lat temu. Nawet strona internetowa brytyjskiego parlamentu podaje, że procedura jest uznawana za przestarzałą.
- Szanse, że to się uda są bardzo niskie. Przeważa pogląd, że proces wypadł z użycia i jest obecnie martwą literą prawa - mówi Wirtualnej Polsce Tim O'Connor, prawnik i konstytucjonalista.
Boris Johnson i problemy z kobietami
Nie znaczy to jednak, że sytuacja premiera jest bezpieczna. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia do problemów Johnsona doszły dwie nowe sprawy. Jego była współpracowniczka, dziennikarka Charlotte Edwardes oskarżyła go, że złapał ją - a także inną obecną tam kobietę - za udo podczas jednego z roboczych lunchy ponad dekadę temu. Johnsonowi może grozić też prokuratorskie śledztwo w sprawie podejrzeń, że będąc merem Londynu, załatwiał swojej ówczesnej "przyjaciółce" (inni mówią wprost: kochance) - amerykańskiej bizneswoman Jennifer Arcuri - intratne okazje biznesowe.
Johnson od dawna znany jest z rozwiązłego stylu życia i obyczajowych skandali; nawet szef sprzyjającego mu tabloidu Daily Mail Paul Dacre stwierdził niegdyś, że Johnson odznacza się "moralnością ulicznego kota". Dotąd nie był jednak oskarżany ani o molestowanie, ani o korupcję. Zdaniem brytyjskiego komentatora CNN Luke'a McGee, Johnson "wygląda jak lider, który szybko traci kontrolę".
We wtorek w wywiadzie dla BBC Radio 4 premier bagatelizował te doniesienia. Zaprzeczył im i stwierdził, że stoją za nimi "ludzie, którzy chcą zatrzymać brexit".
Brexit wciąż w impasie
Ale na polu brexitu Johnsonowi również nie idzie zbyt dobrze. W poniedziałek wyciekły długo oczekiwane propozycje jego rządu na rozwiązanie sprawy irlandzkiej granicy, ważnego problemu w negocjacjach. Plan, który zakładał m.in. utworzenie 15-kilometrowego pasa rozproszonych kontroli celnych wzdłuż granicy, został niemal natychmiast odrzucony przez irlandzkiego wicepremiera Simona Coveneya.
"Czas na to, aby UE otrzymała poważną propozycję ze strony brytyjskiego rządu (...) Irlandia Północna i Irlandia zasługują na więcej" - napisał na Twitterze.
Sfinalizowanie umowy rozwodowej jest dla Johnsona jedynym wyjściem z trudnej sytuacji, w której się znalazł i zrealizowania koronnej obietnicy, że Wielka Brytania wyjdzie z Unii do 31 października. Po tym jak Izba Gmin przyjęła prawo zobowiązujące premiera do poproszenia Unię o odroczenie brexitu w razie braku porozumienia, jego ręce są związane. Problem w tym, że rozwiązanie kwestii irlandzkiej granicy bez pójścia na znaczące ustępstwa ze strony Londynu przypomina kwadraturę koła.
Przeczytaj również: O co chodzi z "irlandzkim backstopem"
Jak powiedział WP eurosceptyczny poseł partii konserwatywnej Daniel Kawczyński, obecna sytuacja jest nieakceptowalna, a przyjęte przez parlament prawo - zwane przez Johnsona "ustawą kapitulacyjną" - godzi w brytyjską praworządność. Polityk zdradził, że zamierza zaskarżyć ustawę w sądach. Według większości ekspertów, szanse na sukces są jednak niewielkie.
Konserwatyści wciąż na topie
Co ciekawe, wszystkie te problemy nie zaszkodziły jak dotąd sondażowym notowaniom konserwatystów, którzy wciąż wyraźnie prowadzą. To nie tyle efekt dobrej oceny rządu Johnsona - przez ogół elektoratu oceniany jest nawet gorzej niż rząd Theresy May - co słabości Partii Pracy, której zagrażają zdecydowanie proeuropejscy Liberalni Demokraci. Dlatego opozycja - mimo utraty parlamentarnej większości przez Torysów - wstrzymuje się z obaleniem rządu i rozpisaniem nowych wyborów.
Priorytetem dla opozycji jest dopilnowanie, by negocjacje brexitowe rzeczywiście zostały przedłużone. Głównie dlatego, że brexit bez umowy wiązałby się z potężnym chaosem i gospodarczym kryzysem. Ale dodatkowym bonusem jest fakt, że odroczenie brexitu będzie jednoznaczną porażką obietnic Johnsona. A wtedy wyborczy rozkład sił może się zmienić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl