Bonanza sprzedawców maseczek. "Nie zrobiono nic, żeby szpitale miały cokolwiek"

Jak ludzie zaczęli rozmawiać o koronawirusie, załatwił fizelinę, kupił 4 kilometry taniej gumki, zebrał krawcowe z trzech szwalni. W tydzień uszyli 50 tys. jednorazowych maseczek ochronnych. Sprzedał towar w trzy dni, inkasując ponad 100 tys. zysku na czysto. Tak rodzi się nowa kariera Łukasza, do niedawna pracownika firmy transportowej. Na maseczkach ochronnych, kombinezonach, płynach do dezynfekcji chce zarobić swój pierwszy milion.

Bonanza sprzedawców maseczek. "Nie zrobiono nic, żeby szpitale miały cokolwiek"
Źródło zdjęć: © East News | Stefan Maszewski/Reporter
Tomasz Molga

30.03.2020 07:26

- Cała Polska szyje maseczki dla szpitali za darmo. Nie ma pan wyrzutów sumienia, że sprzedaje produkt, który jest na wagę złota? - pytam.

- Niech pan kupi i da. Jeden mój klient tak zrobił - odpowiada "maseczkowy biznesmen" i zaraz się usprawiedliwia. - Ja wręcz pomagam szpitalom. Robimy to, czego nie załatwili urzędnicy przed nadejściem epidemii. Z tego, co słyszę od szpitali, mają one rezerwy na czarną godzinę. Nie ruszą ich, ale już teraz duży szpital może potrzebować 15-20 tys. maseczek dziennie. Maseczki chirurgiczne dają iluzoryczną ochronę, ale szpitale potrzebują ich do zabezpieczenia pacjentów z podejrzeniem wirusa - tłumaczy.

Jak bardzo jest źle? Pokazuje mi dramatyczne wiadomości od pracowników szpitali. "Kupię 25 tys. maseczek z atestami i certyfikatami. Na dziś" - pisze osoba odpowiedzialna za zaopatrzenie szpitala w północno-wschodniej Polsce. - "Kupię maseczki chirurgiczne 7000 sztuk. Towar musi być od ręki. Płacę gotówką na fakturę" - pisze strażak z małopolski.

Zobacz też: Jarosław Kaczyński będzie chciał przełożyć wybory? Borys Budka uważa, że może się tak stać w dwóch przypadkach

Koronawirus. Niesamowite żniwa handlowców

Poznajemy się na internetowej giełdzie "Kupię/sprzedam koronawirus". To właśnie takie mniej nieoficjalne miejsca w internecie przejęły teraz gorący biznes po Allegro i OLX. 11 marca premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że ze znanych platform mają zniknąć oferty produktów związanych koronawirusem. To ze względu na nieetyczne windowanie cen. Trudno nazwać etycznym to, co dzieje się na takich giełdach.

- Tu nie ma rozsądnych cen. Obowiązuje waluta z czasów epidemii - tłumaczy mi sprzedawca.

Zasady giełdy: zaliczka za towar najwyżej 30 procent, faktury nie są wymagane. Płatność gotówką, paypallem, odbiór na miejscu. Do dużej transakcji sprzedawca powinien dołączyć selfie z towarem. Zdarzało się, że ktoś sprzedawał towar, gdy ten dopiero dojeżdżał do polskiej granicy. Nawet na hurtowe ilości nabywca znajduje się w kilka godzin.

Z publikowanych ofert wynika, że niejeden uczestnik giełdy dorównuje obrotami rządowym zamówieniom z Chin. "Mam milion maseczek ffp2, do odebrania w Warszawie" - ogłasza się jeden z nich. Od ręki można znaleźć kilka tysięcy przyłbic ochronnych, palety opakowań rękawiczek itd.

Maseczki na każdym rogu

Rozmówca WP opowiada, że produktami medycznymi zainteresował się pod koniec stycznia. - Czytając doniesienia o walce z koronawirusem, zobaczyłem zdjęcie ulicznej maszyny sprzedającej maseczki w Korei. Minister Szumowski mówił, że wirus dotrze do Polski. Pomyślałem, kupię tysiąc maseczek medycznych z hurtowni. Po tygodniu sprzedałem je znajomemu handlowcowi z Allegro. Zarobiliśmy 2 tys. zł. - wylicza.

Kolejne transakcje były jak skoki po finansowej trampolinie. W połowie lutego sprzęt ochronnego nie było już w hurtowniach medycznych. Obrotni handlowcy oczyszczali magazyny innych branż, budowlane, lakiernicy samochodowi - hurtownie weterynaryjne, rolnicze. - W wypożyczalni sprzętu budowlanego znalazłem 5 tys. sztuk masek z filtrem ffp 3, to te rekomendowane dla lekarzy. Kupując, nie wyłożyłem nawet własnej gotówki. Sprzedałem z dwukrotną przebitką ceny, płacąc za towar pieniędzmi z zaliczek od klienta - mówi dalej Łukasz.

Właściwie to na tej transakcji stracił gigantyczne pieniądze. Przed epidemią maseczki z filtrem ffp 3 kosztowały 7 zł sztuka, teraz już 35-40 zł. Gdyby poczekał, według aktualnych cen miałby 150 tys. zł. przychodu.

Krwawe fortuny?

Jeszcze większa przebitka jest na atestowanych maseczkach chirurgicznych. Przed epidemią kosztowały kilkanaście groszy. Teraz 2,50-3 zł netto. To dlatego każdy właściciel szwalni w Polsce szuka zleceń na szycie maseczek. Wystarczy bela fizeliny czy bawełny, gumka i ludzkie ręce do szycia. "Potrzeba matką wynalazku. Dlatego zaczęliśmy działać i przestawiliśmy nasze linie produkcyjne na maseczki osobiste" - ogłasza się właścicielka firmy produkującej dotąd skarpetki.

Inny sprzedawca wynalazł zapasy maseczek z bibuły I też bez problemu znajduje kupca, płacącego 90 groszy za sztukę.

Łukasz chwali się, że współpracując z kilkoma szwalniami może dostarczyć na rynek 8-10 tys. maseczek chirurgicznych dziennie. - Ludzie piszą na Facebooku, że zbijamy krwawe fortuny. Bzdury. To nasze państwo zawiodło. Rośnie liczba zachorowań i za chwilę każdy będzie chciał mieć je w domu. Biznes będzie się kręcił dopóki maseczki nie będą dostępne w każdej Biedronce, na dworcach i w aptekach - mówi na koniec.

Wirtualna Polska ruszyła z akcją wspierającą służbę zdrowia. Na wydarzeniu na FB Wirtualna Polska - Wspieram Szpitale - wymiana potrzeb, informacji i darów będziemy na bieżąco informować, który szpital potrzebuje wsparcia i w jakiej formie.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (543)