Bon rozszedł się w dwie minuty. "Nie zazdrościmy"
Wakacyjna pula Podlaskiego Bonu Turystycznego rozeszła się w zaledwie dwie minuty. Program, mający na celu wsparcie turystyki w regionie, przyciągnął ogromne zainteresowanie. - Ten region wymaga wsparcia, ale podobna inicjatywa powinna być na terenach, które we wrześniu dotknęła powódź. Podhale sobie poradzi - komentuje Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Turystycznej.
Podlaski bon turystyczny to inicjatywa, która ma na celu przyciągnięcie turystów do województwa podlaskiego dotkniętego spadkiem zainteresowania z powodu sytuacji na granicy z Białorusią. Wartość bonu wynosi od 200 zł do 400 zł, a dofinansowanie zależy od standardu obiektu. Bon może być wykorzystany jedynie przez turystów spoza Podlasia. Program jest dostępny dla dorosłych, którzy zdecydują się na co najmniej dwie noce w jednym z obiektów uczestniczących w programie.
Kolejna pula z Podlaskiego Bonu Turystycznego rozeszła się 1 czerwca w rekordowym czasie dwóch minut. Program, który miał wesprzeć turystykę w regionie dotkniętym kryzysem migracyjnym przy granicy z Białorusią, przyciągnął ogromne zainteresowanie. Władze województwa przeznaczyły na ten cel 1,5 mln zł. Środki rozdzielono na trzy miesiące: czerwiec (650 tys. zł), lipiec (400 tys. zł) i sierpień (450 tys. zł).
Pierwsza edycja - majowa - również miała rekordowe zainteresowanie. 20 kwietnia ponad tysiąc osób rozbiło pulę w sześć godzin. Wówczas rozdysponowano kwotę 350 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łoś biegał po centrum Bydgoszczy. Nie było łatwo go złapać
- Nie domagamy się takiego rozwiązania dla całej Polski. Czym prędzej należałoby jednak wprowadzić bon dla województwa opolskiego i okolicznych terenów zalewowych na Dolnym Śląsku, które ucierpiały w powodzi we wrześniu 2024 roku - ocenia Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
- Tam turystyka jest jednym z elementarnych dziedzin gospodarki. Inne regiony sobie poradzą. Podhale sobie poradzi, ilość zapytań przekracza tamten rok, więc zakładamy, że wszystko się ułoży. Majówka i Wielkanoc była na Podhalu wyjątkowo obfita. Natomiast te dwa regiony wymagają wsparcia. To jest absolutnie zasadne narzędzie. Jednocześnie na tej kanwie może czas rozmowę, by turystyka miała swojego ministra. Żeby nie była spychana pod sport, bo sport jest dla państwa wydatkiem, a turystyka jest przychodem - komentuje Wagner.
Komentarze znad morza
Podobne głosy słychać z miejscowości nadmorskich. - Sytuacja na granicy jest wyjątkowa. Podejrzewam, że gdyby u nas była podobna, to też nastąpiłaby podoba reakcja. Trzeba się solidaryzować - ocenia Stanisław Jotke, sołtys z Jastrzębiej Góry.
- Po prostu taką sytuację mamy w kraju. Taka pomoc dla nich jest bardziej potrzebna w tej chwili tutaj, niż dla nas. Co prawda u nas sezon nie zaczyna się najlepiej, ale jesteśmy dobrej myśli. Mam nadzieję, że jeszcze tydzień, dwa, że się rozkręci na dobre. Niestety zmieniły się czasy rezerwacji z dużym wyprzedzeniem. Kiedyś zaczynały się one w grudniu i styczniu, a teraz praktycznie odbywają się z dnia na dzień - dodaje.
Z kolei Bartosz Agata z Karwi, który prowadzi ośrodek noclegowy, uważa, że powinien wrócić ogólnopolski bon turystyczny.
- Wcześniej był taki ogólnopolski i on się bardzo dobrze sprawdził, bo mnóstwo rodzin, które nigdy nie były na polskim morzem, zagościły u nas. Czy teraz w kontekście Podlasia zazdrościmy? Może nie zazdrościmy, bo nie życzymy nikomu takiej sytuacji jak przy granicy, ale fajnie, gdyby takie inicjatywy były też ogólnopolskie, bo przez ostatnie lata inflacja dała po kieszeni Polakom i zawsze byłoby to dodatkowe wsparcie - tłumaczy.
- Pieniądz wydany na turystykę w Polsce zostaje w Polsce i dalej jest w obrocie naszym, krajowym. Ruch turystyczny nad morzem rok do roku jest trudniejszy. Odeszliśmy już od tego, żeby przyjeżdżać nad morze na dwa, trzy tygodnie. Teraz mamy krótkie wakacje, maksymalnie czterodniowe, intensywne. Poza tym baza noclegowa jest coraz większa, a przez to konkurencja jest bardzo duża - podsumowuje.
Mateusz Dolak, Wirtualna Polska
Czytaj też: