"Bombowy" żart zaprowadził dziewczynę do aresztu
Pewna młoda kobieta, która
przyleciała z Wielkiej Brytanii, została zatrzymana na lotnisku w
Miami, kiedy "zażartowała", mówiąc, że ma bombę - poinformowały brytyjskie media.
20.01.2004 18:40
Według pierwszych informacji, była to obywatelka brytyjska, jednak w nakazie aresztowania napisano, że Samantha Marson urodziła się w Polsce, a jako miejsce stałego zamieszkania wpisano adres w Gdyni.
Rzecznik policji w Miami Lupo Jimenez oświadczył, że nie dysponuje w tej chwili informacjami na temat obywatelstwa zatrzymanej, która we wtorek nadal przebywała w areszcie.
Samanthę Marson aresztowano w sobotę, kiedy podczas kontroli bagażu na lotnisku położyła plecak na taśmę i powiedziała: "Hej, ostrożnie, mam tam trzy bomby". Później jeszcze dwukrotnie to powtórzyła.
Chwilę później miała już kajdanki na rękach i znajdowała się w drodze do sądu. Sędzia błyskawicznie zarządził umieszczenie "żartownisi" w areszcie w oczekiwaniu na proces. Za niewczesne żarty na temat bomb grozi jej w USA pół roku więzienia.
Rzecznik brytyjskiego resortu spraw zagranicznych powiedział we wtorek agencji Associated Press, że Foreign Office wie o zatrzymaniu "obywatelki brytyjskiej" w USA pod zarzutem podania nieprawdziwych informacji o bombie, ale nie potrafił potwierdzić jej nazwiska.
Ojciec Samanthy nie rozumie Amerykanów. Prasę zapewniał, że jego córka "nie wygląda przecież jak Osama Bin Laden" i dla wszystkich powinno być jasne, że po prostu żartowała. Brytyjskiemu dziennikowi "The Sun" Jim Marson powiedział, że córka zadzwoniła do niego w niedzielę około trzeciej nad ranem i że była roztrzęsiona.
Linie British Airways usilnie zalecają swym pasażerom na trasach do USA powstrzymanie się od jakichkolwiek uwag, które mogłyby zostać opacznie zrozumiane.