PolskaBomba przeszkodziła Millerowi w złożeniu zeznań

Bomba przeszkodziła Millerowi w złożeniu zeznań

Były premier Leszek Miller miał być wczoraj przesłuchany jako świadek w procesie o niegospodarność, ujawnioną w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zeznań jednak nie złożył, bowiem policja zawiadomiła sąd o bombie podłożonej w tym gmachu. Prowadzący rozprawę sędzia Sławomir Lerman przeprosił świadka i wyznaczył nowy termin przesłuchania na 18 maja.

Bomba przeszkodziła Millerowi w złożeniu zeznań

25.04.2006 | aktual.: 25.04.2006 08:38

Leszek Miller miał stawić się w sądzie na 9.30. Przyjechał srebrnym golfem w towarzystwie żony Aleksandry. Sąd odebrał dane od dwóch świadków, wezwanych na wczorajszą rozprawę. Według wokandy pierwszy za barierką stanął Tadeusz G., były poseł (PSL) i niegdysiejszy radny sejmiku wojewódzkiego w Łodzi.

Czekającego na korytarzu Leszka Millera dziennikarze zapytali o Andrzeja Pęczaka, który siedzi wychudzony w szklanej klatce: - To przykre; uważam, że powinien być jak najszybciej osądzony - powiedział były premier.

Przesłuchanie pierwszego świadka trwało bardzo długo. Leszek Miller wraz z małżonką zszedł do bufetu. Około godz. 12. 30 do sądu dotarła wiadomość o ewakuacji. Millerowie udali się do Teatru Wielkiego, gdzie podjął ich dyrektor Kazimierz Kowalski, wręczając na powitanie kwiaty.

O godz. 11.19 na policyjny telefon alarmowy zadzwonił mężczyzna i powiedział: "O godz. 14 w sądzie na pl. Dąbrowskiego będzie bomba". Prezes sądu podjął decyzję o ewakuacji wszystkich znajdujących się w sądzie osób. Ok. godz. 13.45 w gmachu byli już tylko policjanci. Zamknięto ruch na ul. Narutowicza między ul. Uniwersytecką i placem Dąbrowskiego. Autobusy i tramwaje kierowano objazdami. Tak było do godz. 15. - W budynku sądu nie znaleziono niczego podejrzanego - mówi podinsp. Mirosław Micor, rzecznik Komendanta Miejskiego Policji.

Wczorajsza akcja policji, straży pożarnej, pogotowia i pozostałych służb miejskich kosztowała kilkanaście tys. zł. Funkcjonariusze są już na tropie mężczyzny, który dzwonił z fałszywym alarmem. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.

(st, tj)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)