"Bombą atomową Amerykanie złamali ducha Japonii"
Użycie bomb atomowych przez USA w czasie II wojny światowej sprawiło, że Japonia poddała się bezwarunkowo. Ataki na Hiroszimę i Nagasaki załamały ducha japońskiego i odebrały Japończykom wolę walki, a także przekonały dowódców wojskowych, że dalsza wojna nie ma sensu - powiedział historyk-amerykanista prof. Krzysztof Michałek.
W sobotę 6 sierpnia mija 60. rocznica ataku atomowego na Hiroszimę, w wyniku wybuchu zginęło ok. 80 tys. ludzi. Trzy dni później Amerykanie dokonali drugiego takiego ataku, zrzucając bombę atomową na inne japońskie miasto - Nagasaki, zginęło wtedy ok. 50 tys. osób.
Cywilne i wojskowe władze Japonii miały świadomość, że przegrają wojnę ze Stanami Zjednoczonymi. Jednak mentalność i kultura japońska wymagała walki do ostatniego żołnierza. Ataki atomowe uświadomiły im, że jeśli się nie poddadzą, może dojść do zagłady całego narodu - wyjaśnił historyk.
Efekt psychologiczny był, według Michałka, głównie spowodowany tym, że przy użyciu broni nuklearnej zniszczenia były nieproporcjonalne do zastosowanych środków, w tym przypadku - pojedynczego samolotu.
Oczywiście, stosowano wcześniej naloty na miasta japońskie, w tym na Tokio, którego większa część została zburzona. Ale w nalotach tych brały udział setki samolotów, które zrzucały tysiące bomb. Tutaj zaś jeden samolot, zrzucając jedną bombę, był w stanie zniszczyć całe miasto - podkreślał Michałek.
Zaznaczył także, że Japończycy mogli sądzić, że Amerykanie dysponują wieloma podobnymi bombami i, jeżeli nie nastąpi kapitulacja, mogą ich użyć do niszczenia kolejnych miast w Japonii.
Dlatego właśnie, jego zdaniem, ówczesny prezydent USA Harry Truman zdecydował się na zaatakowanie bez uprzedzenia miast japońskich bombami atomowymi.
Wcześniej rozważano trzy scenariusze. Pierwszym z nich była próbna eksplozja na terenie Stanów Zjednoczonych z udziałem obserwatorów japońskich. Drugim wariantem był atak na Wyspy Japońskie, ale z wcześniejszym ostrzeżeniem, tak aby można było ewakuować ludność miast. Trzecią opcją był atak bez ostrzeżenia - tłumaczył historyk.
Z tych trzech propozycji prezydent Truman zaakceptował ostatnią. Zrobił to m.in. na podstawie opinii gen. Douglasa McArthura, dowódcy wojsk alianckich na Pacyfiku, który uważany był za znawcę społeczeństw Dalekiego Wschodu.
Z informacji, które Truman uzyskiwał od McArthura, wynikało, że Japończycy są w stanie przyznać się do klęski militarnej tylko w przypadku jakiegoś niezwykłego, nadzwyczajnego wydarzenia o porażającej sile. Inaczej będą trwać dalej w oporze i trzeba będzie przeprowadzić bezpośrednią inwazję wojsk amerykańskich na terytorium Japonii - opowiadał Michałek.
Historyk podkreślił, że inwazja na terytorium Japonii - według analiz dowództwa amerykańskiego - kosztowałaby życie połowy żołnierzy, którzy by w niej uczestniczyli. Przewidywano bowiem, że będą oni musieli walczyć nie tylko z armią, ale również z partyzantami, rekrutującymi się spośród ludności cywilnej.
Chcąc doprowadzić do bezwarunkowej kapitulacji Japonii Stany Zjednoczone zdecydowały się na atak atomowy, który miał na celu zademonstrowanie japońskim dowódcom niemal nieograniczonej niszczycielskiej siły wojska amerykańskiego i złamanie morale społeczeństwa.
Zawieszenia broni i negocjacji warunków pokoju alianci nie brali pod uwagę. Decyzja ta zapadła już w styczniu 1943 r. na konferencji w Casablance w Maroku. Spotkali się tam poprzednik Trumana na stanowisku prezydenta USA Franklin Roosevelt i premier Wielkiej Brytanii Winston Churchil. Ustalili oni, że jedyną formą zakończenia wojny będzie bezwarunkowa kapitulacja państw osi, czyli Niemiec, Włoch i Japonii. Włochy poddały się, jako pierwsze, już 8 września 1943 r., następnie Niemcy - w maju 1945 r.
W trakcie konferencji pokojowej w Poczdamie, która odbyła się już po kapitulacji Niemiec na przełomie lipca i sierpnia 1945 r., przywódcy alianccy sformułowali pod adresem Japonii ostrzeżenie, grożące poważnymi konsekwencjami, jeżeli kraj ten natychmiast nie skapituluje.
Konferencja w Poczdamie rozpoczęła się 17 lipca 1945 r. Dzień wcześniej na pustyni w amerykańskim stanie Nowy Meksyk dokonano pierwszej udanej detonacji bomby atomowej. Ameryka, która dysponowała wtedy jeszcze dwiema podobnymi bombami, formułowała żądania mając w ręku potężne narzędzie dające możliwość spełnienia tych gróźb.
Jednak ostrzeżenie zostało przez Japonię zignorowane lub uznane za groźbę bez pokrycia. Kapitulacja nie nastąpiła. Wtedy prezydent Truman podjął decyzję o ataku. Pierwsza bomba została zrzucona na Hiroszimę 6 lipca 1945 r. rano.
Amerykanie spodziewali się, że jeszcze tego samego dnia, lub najpóźniej nazajutrz Japonia skapituluje. Kiedy to nie nastąpiło, zdecydowano, że przeprowadzony zostanie drugi atak - opowiadał Michałek.
Bomba na Nagasaki spadła 9 sierpnia. Dzień później Japonia zgodziła się na rokowania na temat zakończenia wojny. 17 sierpnia cesarz Hirohito ogłosił, że Japonia musi się poddać. Formalną kapitulację podpisano 2 września 1945 r.