Bójki z imigrantami w Sofii. Mieszkańcy mają dość
Setki osób protestowały w stolicy Sofii po tym, jak w centrum miasta doszło do kilku bójek między migrantami i Bułgarami. Domagają się tego, by migranci nie mogli opuszczać ośrodków dla uchodźców i swobodnie spacerować po centrum miasta. - Nie chcemy wojny i imigrantów, chcemy żyć spokojnie - przekonywał jeden z protestujących.
Do poważnych napięć na tle migracyjnym dochodzi w ostatnich dniach w stolicy Bułgarii - od piątku powtarzają się w Sofii bójki między grupami imigrantów i obywatelami bułgarskimi. W nocy z soboty na niedzielę policja zatrzymała około 100 osób - poinformowało MSW. Większość z nich, po wylegitymowaniu, wypuszczono na wolność.
Miejscem kilku incydentów była centralna ulica Sofii - Witosza. Grupy migrantów napadały na młodych ludzi, spacerujących przeważnie w towarzystwie dziewcząt. Jako że chodziło o nastolatków, napadnięci praktycznie nie mogli się bronić. Zatrzymano cztery osoby, w tym imigrantów z Syrii i Egiptu, ale także obywatela Bułgarii.
Policja otrzymała zgłoszenia, iż w centrum miasta wieczorem można napotkać duże, kilkunastoosobowe grupy cudzoziemców zaczepiających przechodniów. Incydenty stały się częste po tym, jak z Austrii do Bułgarii odesłano grupy imigrantów, przeważnie młodych i silnych mężczyzn, którzy wjechali na terytorium Unii Europejskiej przez Bułgarię i zostali zarejestrowani w tym kraju.
Odsyłani z Austrii, Niemiec i Francji
Odsyłanie takich ludzi było warunkiem częściowego zniesienia ograniczeń dla przyjęcia Bułgarii do strefy Schengen. Informacje o tym porozumieniu dotarły do Bułgarii za pośrednictwem władz Austrii. Rząd w Sofii przez dłuższy czas dementował fakt takiego porozumienia, ale później był zmuszony je potwierdzić. Obecnie jednak nie podaje informacji o liczbie odsyłanych z powrotem imigrantów, wśród których - według opozycji i mediów - są ludzie skazani za różne przestępstwa.
Dane o lądujących samolotach świadczą, że ludzie ci przybywają nie tylko z Austrii, lecz również z Francji i Niemiec.
W ostatnich dniach policja wzmocniła kontrole wokół ośrodka w Sofii, w którym zakwaterowana jest część imigrantów, a po incydentach z ostatnich dni nasilono patrole na ulicach.
"Chcemy żyć w spokojnym kraju"
W niedzielę wieczorem kilkaset osób zgromadziło się w okolicy ministerstwa spraw wewnętrznych, by zaprotestować przeciwko napływowi imigrantów i odsyłaniu ich z Europy Zachodniej do Bułgarii. Apelowali o to, by migranci pozostawali w ośrodkach dla uchodźców i nie mogli swobodnie spacerować po centralnej części stolicy (zgodnie z obowiązującym prawem mogą przebywać poza ośrodkiem między godziną 9 a 19, nikt jednak - jak twierdzą bułgarskie media - tego nie kontroluje).
Młoda rodzina z dwójką małych dzieci tłumaczyła, że wzięła udział w proteście, bo przez osiem lat mieszkała w Niemczech i wie, co tam się dzieje. Przekonywali, że wrócili do Bułgarii, żeby uciec od tego.
- Kochamy Bułgarię i chcemy żyć w lepszym kraju. Chcemy żyć w spokojnej Bułgarii - stwierdzili.
- Nie chcemy wojny i imigrantów, chcemy żyć spokojnie - stwierdził kolejny protestujący.
- Jestem tutaj, ponieważ jestem Bułgarką, matką i czuję obowiązek chronić moją córkę, a nie tylko oglądać, co dzieje się w telewizji - wyjawiła inna uczestniczka protestu.
Źródło: PAP, trud.bg