Bójka i wyzwiska w szkole. Uczniowie brutalnie zaatakowali 11‑latka
Do zdarzenia doszło w szkole podstawowej w podwarszawskim Otwocku. Trzech chłopców zaatakowało jednego z uczniów, a ich rozbawione koleżanki nagrywały wszystko telefonami. - Przesłuchaliśmy już świadków i otrzymaliśmy nagrania z monitoringu - mówi Wirtualnej Polsce Daniel Niezdropa z KPP w Otwocku.
07.12.2018 | aktual.: 07.12.2018 10:49
Gdyby nie interwencja matki zaatakowanego chłopca, o sprawie zapewne nikt by nie usłyszał, a winni nie ponieśliby żadnych konsekwencji. Jak się okazuje, jej syn już wcześniej był nękany, ale nigdy dotąd nie wyglądało to aż tak brutalnie.
- Rzucili się na niego, szarpali go, przewrócili na ziemię, kopali po brzuchu i bili po głowie. Dziewczynki zamiast wezwać na pomoc nauczycieli, całe zdarzenie nagrywały telefonami komórkowymi. Beztrosko przyglądały się, jak koledzy biją syna. Zupełnie jakby to wszystko było zaplanowane - mówi w rozmowie z "Linią Otwocką" roztrzęsiona matka.
Zdradza, że na początku chłopiec nie chciał jej przyznać, co tak naprawdę się stało. Niewiele mówił i dziwnie się zachowywał. Dzięki jej dociekliwości prawda wyszła na jaw.
Szli za nim pod sam dom
Gdy 11-latek wyszedł ze szkoły został osaczony przez 3 uczniów. Rówieśnicy nie pozwalali mu odejść i zaatakowali go fizycznie. Trwało to jakiś czas, po czym 11-latek wyrwał się napastnikom i uciekł. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie interwencja starszych uczniów, którzy widząc zamieszanie stanęli w obronie ofiary. - Jestem im bardzo wdzięczna - mówi matka.
Napastnicy nie mieli jednak dosyć. - Śledzili napadniętego ucznia aż doszedł on pod dom swoich dziadków - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską nadkom. Daniel Niezdropa z Komendy Powiatowej Policji w Otwocku. Agresorzy mieli tam wykrzykiwać do chłopca, że "z nim skończą" i nalegać by do nich wyszedł.
Sprawa trafiła na policję.
Dyrektorka o największym paradoksie całej sprawy
Dlaczego w młodych ludziach było aż tyle agresji? Z takim pytaniem zwróciliśmy się bezpośrednio do dyrekcji szkoły.
- Nasi uczniowie są pod stałą opieką pedagogów i psychologa szkolnego. I nie tylko teraz po całym zdarzeniu, ale zawsze. Największy paradoks polega na tym, że w klasie odbywały się warsztaty o zapobieganiu przemocy fizycznej i słownej. Po zakończeniu zajęć prowadząca je pedagog opowiadała, że jest bardzo zbudowana wiedzą dzieci, ich logiką myślenia i świadomością na temat agresji. Wszystko wyglądało super, a dwie godziny później doszło do takiej sytuacji - mówi Dorota Rejek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1.
Przyznaje, że gdy tylko dowiedziała się o zdarzeniu, skontaktowała się z rodzicami i wspólnie przejrzeli monitoring. Nagrania nie pozostawiały złudzeń.
- Zdecydowaliśmy, że wobec uczniów, którzy zaatakowali kolegę wyciągniemy konsekwencje - przyznała Wirtualnej Polsce. Nastolatkowie muszą się liczyć m.in. z obniżeniem ocen z zachowania.
Jest wniosek do sądu
Policjanci ustalili już wszystkie szczegóły zajścia. - Doszło do niego 22 listopada, a teraz sprawa została nagłośniona. Czynności z naszej strony zostały zakończone. Zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu i potwierdziliśmy, że do przemocy rówieśniczej dochodziło już wcześniej - przyznaje nam Daniel Niezdropa.
Funkcjonariusz podkreśla, że dwóch uczniów dostało poważną nauczkę. Policja ma nadzieję, że po rozmowach z rodzicami i nagłośnieniu sprawy więcej czegoś takiego nie zrobią.
- Trzeci z uczniów miał już na swoim koncie podobne zachowania, dlatego w jego przypadku konsekwencje musiały być poważniejsze. Jego dokumenty trafiły do sądu rodzinnego - przyznaje Niezdropa. Chłopcu grozi więc dozór kuratora.
Wszyscy napastnicy byli poniżej 13 roku życia, dlatego na razie ich występki nie są jeszcze czynami karnymi, a zjawiskami demoralizacyjnymi.