Bogusław Wołoszański tłumaczy się po atakach. "Nie zrobiłem nic złego"
Znany historyk Bogusław Wołoszański podjął decyzję o kandydowaniu do Sejmu z list KO. Teraz musi się tłumaczyć m.in. z przynależności do PZRP. - PiS chce mnie zniszczyć, tak jak każdego, kto stanie mu na drodze do władzy - twierdzi.
- Jego zadaniem jest zdekonspirować lidera tej listy, z którą walczymy, Antoniego Macierewicza. Naprawdę nie mogę się doczekać - powiedział Donald Tusk, ogłaszając start Bogusława Wołoszańskiego z list KO do Sejmu w nadchodzących wyborach.
Historyk w rozmowie z "Rzeczpospolitą" zapewnił, że nie żałuje swojej decyzji. - Coś trzeba zrobić. Tylko system partyjny pozwala wpływać na losy kraju. Można dzięki niemu prowadzić państwo w dobrym kierunku, ale można też ku przepaści. Wybrałem dobry kierunek - stwierdził.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kołodziejczak startuje z list KO. Polacy na bazarze komentują
Wołoszański wyjaśnił również, że wykorzystywana obecnie przeciwko niemu agenturalna przeszłość i przynależność do PZPR miały zostać wykorzystane do "stworzenia znaczącego programu historycznego".
Bogusław Wołoszański wyjaśnia. "Nie działałem przeciwko Polakom"
- Uważałem, że zapisanie się do wywiadu bardzo mi w tym pomoże. I tak się w istocie stało. Nie zdradziłem Polski, ani nie działałem przeciwko Polakom. Nie zrobiłem nic złego - podkreślił w rozmowie z dziennikiem.
W jego ocenie "PiS chce go zniszczyć, tak jak każdego, kto stanie mu na drodze do władzy". - Zostałem już zaliczony do przeciwników PiS, czego najlepszym dowodem jest nagłe wycofanie mojego programu przez Telewizję Polską, która transmitowała go od 30 lat. W zasadzie bardzo im za to dziękuje, bo już sam nie mogłem patrzeć na programy sprzed 30 lat - przyznał Wołoszański.
I podkreślił, że w ocenie Kaczyńskiego "wrogów trzeba niszczyć". - Więc członkowie PiS, posłuszni temu poleceniu, wychodzą ze skóry, żeby je wykonać, ale im się nie uda - zapewnił historyk.
Źródło: rp.pl