Bliscy straconego za zamach w Mińsku chcą moratorium ws. kary śmierci
Matka i siostra Uładzisława Kawaliou, straconego za współudział w zeszłorocznym zamachu w mińskim metrze, zaapelowały w Warszawie o wprowadzenie moratorium na wykonywanie wyroków śmierci na Białorusi. Chcą też ujawnienia miejsca pochówku skazanego.
15.05.2012 | aktual.: 15.05.2012 16:18
W listopadzie zeszłego roku białoruski sąd skazał Kawaliou i Dźmitryja Kanawałau na kary śmierci za zamach z 11 kwietnia w mińskim metrze, w wyniku którego zginęło 15 osób. Wyrok - przez rozstrzelanie - wykonano w połowie marca. Organizacje obrony praw człowieka podczas procesu zwracały uwagę na wątpliwości w sprawie podnoszone m.in. przez obronę oraz nieprawidłowości proceduralne w trakcie śledztwa i postępowania sądowego.
- Mam poczucie, że w społeczeństwie białoruskim nastał moment, w którym ludzie zaczęli rozumieć straszność tego wyroku - mówiła matka skazanego Lubou Kawaliou na konferencji prasowej w stołecznej siedzibie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Dodała, że ma nadzieję, iż społeczność międzynarodowa będzie miała wpływ na władze Białorusi w sprawie zaprzestania wykonywania wyroków śmierci.
Według bliskich Kawaliou po wykonaniu wyroku wielu obywateli Białorusi zwraca się do nich ze słowami wsparcia i dodaje im otuchy. Poinformowali również, że w Europie zbierane są podpisy pod petycją apelującą o wprowadzenie moratorium dotyczącego kary śmierci na Białorusi. Do tej pory w internecie podpisało ją blisko osiem tys. osób.
- Stosunek Białorusinów do kary śmierci się zmienił; wystarczy porozmawiać ze znajomymi, ludźmi na ulicy - oceniła L. Kawaliou.
Jeszcze w grudniu 2011 r. - przed wykonaniem wyroku śmierci - Komitet Praw Człowieka ONZ zarejestrował skargę matki oraz siostry Kawaliou - Taciany, na naruszenie jego prawa do życia. W maju bliscy straconego mężczyzny poprosili Komitet o uznanie za ofiary naruszenia praw podstawowych. Wskazują, że białoruskie władze nie ujawniając dokładnej daty egzekucji i odmawiając ujawnienia miejsca pochówku straconych łamią zakaz okrutnego traktowania i swobodę wyznania poprzez uniemożliwienie zorganizowania prawosławnego pochówku straconego.
- Dla bliskich nieznajomość miejsca pochówku to dodatkowa tortura - mówiła matka straconego. Nie wykluczyła, że w tej sprawie wystąpi też do białoruskiego sądu.
Członkini Komitetu Helsińskiego Halina Bortnowska zaznaczyła, że trzeba u władz Białorusi upominać się "o odwieczne prawo do pochowania bliskich". - Trzeba wykorzenić karę śmierci z prawodawstwa, a także z ludzkich umysłów i serc - dodała.
W ocenie prezes zarządu HFPC Danuty Przywary konieczne jest ciągłe mobilizowanie opinii międzynarodowej w tej sprawie. - Apele działaczy praw człowieka i polityków nie mają takiego wpływu na postrzeganie problemu przez społeczeństwo jak apele matki przeżywającej tragedię. Jej starania popierały też rodziny ofiar zamachu - dodała.
L. Kawaliou według planów ma jeszcze we wtorek spotkać się z prezydentową Anną Komorowską. Bliscy skazanego w tym tygodniu odwiedzą także Kraków.
Na procesie, który rozpoczął się jesienią 2011 r., obaj mężczyźni byli oskarżeni o terroryzm. Kanawałau przyznał się do winy i odmówił zeznań w sądzie. Odczytano jego zeznania ze śledztwa. W jednym z nich mówił, że postanowił zdestabilizować sytuację na Białorusi, a celem, który chciał osiągnąć, było przestraszenie społeczeństwa. Kawaliou w trakcie procesu konsekwentnie zaprzeczał swojemu udziałowi w zamachu. W ostatnim słowie wyraził też przekonanie, że zamachu nie przeprowadził Kanawałau.
O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, według którego istniały "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałau i Kawaliou, wymuszono torturami". Grudniowy sondaż niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów (43,3%) nie wierzy w winę skazanych niż w nią wierzy (37%).
Według przedstawionych na konferencji danych w latach 1990-2011 na Białorusi skazano prawomocnie na karę śmierci 326 osób. Wiadomo, że jednej z osób wyrok "w trybie nadzorczym" został zamieniony na więzienie przez tamtejszy Sąd Najwyższy, prawdopodobnie jedną z osób ułaskawił też prezydent Aleksander Łukaszenka.