Blednie gwiazda Rumsfelda
Minister obrony USA Donald
Rumsfeld, który przez kilka miesięcy chodził w glorii zwycięzcy w
wojnie z Saddamem Husajnem, znalazł się obecnie w defensywie, bo z
różnych stron jest atakowany za złe zaplanowanie przez Pentagon
działań w okresie powojennym.
09.09.2003 | aktual.: 09.09.2003 14:42
Malkontenci wypominający powolność procesu stabilizacji i odbudowy Iraku tak dopiekli Rumsfeldowi, że odgryzł się im już w drodze powrotnej do USA z sześciodniowej podróży do Iraku i Afganistanu. W rozmowie z reporterami w swym samolocie oświadczył, iż krytykowanie polityki administracji może zrodzić u wrogów Ameryki nadzieję, że Stany Zjednoczone wycofają się z Iraku.
Rumsfeld się broni
"Wiemy, że terroryści analizowali przebieg konfliktu w Somalii i te epizody historii, kiedy Stany Zjednoczone wycofywały się po otrzymanym ciosie, i doszli do wniosku, że mogą zmusić nas do przyzwolenia na wszystko, co zechcą zrobić" - powiedział Rumsfeld.
W 1993 roku, gdy prezydentem USA był Bill Clinton, Stany Zjednoczone wycofały swe wojska z Somalii po incydencie, w którym zginęło 18 żołnierzy amerykańskich.
(Tym razem) "Stany Zjednoczone nie zamierzają tak postąpić, prezydent Bush nie zamierza tak postąpić" - dodał Rumsfeld.
W zeszłym tygodniu David Obey, Demokrata zasiadający w Komisji Przydziału Środków Budżetowych Izby Reprezentantów, zażądał dymisji Rumsfelda i jego zastępcy, Paula Wolfowitza, z powodu, jak to określił, nieuczciwości administracji przy informowaniu opinii publicznej o kosztach i ofiarach, jakie pociągnie za sobą operacja iracka. Nieuczciwość ta według Obeya nadwerężyła teraz finanse USA i kosztowała życie żołnierzy amerykańskich.
Grono krytyków
Jak napisał wtorkowy "New York Times", krytycy zarzucają Rumsfeldowi, że od początku konfrontacji w Iraku wolał nie zabiegać o pomoc sojuszników, zakładał, iż wystarczy mniejsza niż większa liczba dywizji, zbytnio polegał na hurraoptymistycznych scenariuszach wydarzeń przedstawianych mu przez uchodźców irackich i nie mówił całej prawdy opinii amerykańskiej.
Do grona niezadowolonych z polityki Rumsfelda w Iraku dołącza coraz więcej generałów w stanie spoczynku.
"Ten facet jest patriotą i oddanym sprawie urzędnikiem publicznym, ale ogromną trudność sprawia mu słuchanie opinii innych osób" - powiedział gen. Barry McCaffrey, weteran wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku.
William Kristol, konserwatywny wydawca czasopisma "The Weekly Standard", mający dobre kontakty w administracji Busha, powiedział "New York Timesowi", że Rumsfeld zapewniał ludzi w Białym Domu, iż kontroluje przebieg wydarzeń po zakończeniu wojny, wie co robi i chce kierować operacją stabilizacyjną. "Teraz w Białym Domu uważają, że zapewnienia Rumsfelda były błędne" - dodał Kristol. Najnowszy numer "The Weekly Standard" przynosi kilka artykułów atakujących obecną politykę administracji wobec Iraku. Jeden z artykułów, poświęcony Rumsfeldowi, zatytułowano "Minister uporu".
Zwolennicy ministra
Nawet niektórzy zwolennicy Rumsfelda, tacy jak Newt Gingrich, jego nieoficjalny doradca i były spiker Izby Reprezentantów, przyznają, że gwiazda ministra lekko przygasła, przynajmniej na jakiś czas. Jednak nawet krytycy Rumsfelda sądzą, że nie grozi mu utrata stanowiska ani zaufania prezydenta Busha.
Obrońcy ministra przypominają, że Rumsfeld już raz był w ogniu krytyki w związku z Irakiem - w końcu marca, po pierwszym tygodniu wojny, gdy wydawało się, że natarcie wojsk amerykańskich na Bagdad napotyka nieprzewidziane przeszkody. Jednak dwa tygodnie później, 9 kwietnia, Amerykanie byli już w Bagdadzie i armia iracka przestała stawiać opór. Tryumfujący Rumsfeld dworował sobie wtedy z krytyków, wytykając im nieznajomość rzeczy.