"Blair wygrał, ale musi się zmienić"
Brytyjski premier Tony Blair, którego
partia w czwartkowych wyborach zdobyła przewagę po raz trzeci z
rzędu, musi zmienić swój styl rządzenia - konkludują najważniejsze brytyjskie dzienniki.
"Guardian" podkreśla, że wprawdzie laburzyści mają w Izbie Gmin przewagę, ale Blair nie dysponuje już taką siłą, żeby rządzić w stylu, "jaki prezentował podczas drugiej kadencji".
Według komentatora gazety przed Tonym Blairem stoją trzy zadania. Po pierwsze musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jego styl rządzenia będzie miał rację bytu w sytuacji niewielkiej przewagi nad konserwatystami.
Po drugie brytyjski premier będzie musiał zacząć się liczyć z rosnącą grupą wyborców sympatyzujących z Liberalnymi Demokratami. A do tej pory - jak podkreśla "Guardian" - "kalkulacja Blaira obejmowała tylko walkę wyborczą między laburzystami a torysami".
Trzecie najtrudniejsze pytanie, jakie zadać sobie musi premier, dotyczy wojny w Iraku, postrzeganej w świetle coraz to nowych doniesień na temat jej wątpliwych podstaw prawnych jako "osobista odpowiedzialność Blaira".
O trudnej wygranej Partii Pracy i premiera pisze "Independent". "Tony'emu Blairowi podcięto skrzydła, ale nagrodzono trzecią kadencją. Wyborcy ukarali premiera za Irak, ale nagrodzili jego sekretarza skarbu za kompetencję w sprawach gospodarki"; a teraz wyborcy chcą się przekonać, czy obaj sprostają "obietnicom na temat szkół, szpitali i innych usług publicznych".
"Przesłanie jest jasne: żaden premier nie może traktować parlamentu i społeczeństwa z takim lekceważeniem w kwestii tak poważnej, jak Irak" - podsumowuje gazeta.
W opinii "Daily Mail" Blair powinien pozostać na stanowisku tylko do końca roku, aby umocnić brytyjskie przewodnictwo Unii Europejskiej, a następnie "otworzyć tę drogę dla Gordona Browna".
"Times" podkreśla wagę "wykutego podczas kampanii wyborczej sojuszu Blaira i Gordona Browna (kanclerza skarbu)", ponieważ jest jeszcze dużo do zrobienia w zakresie reform społecznych. "Brown musi w pełni popierać Blaira, a jednocześnie premier musi stanowić całkowitą jedność z kanclerzem" - podkreśla sobotni "Times".