Biurowy Big Brother
Systemy ocen, w których – anonimowo i dla oczyszczenia atmosfery – pisze się słów kilka o szefie, podwładnym, koledze, przywędrowały z Zachodu. Jak się przyjmują w Polsce, kraju, w którym anonimy mają długą tradycję, ale złą reputację? – zastanawia się w najnowszym numerze tygodnika „Polityka” Agnieszka Niezgoda.
12.05.2004 | aktual.: 12.05.2004 10:09
Systemów ocen pracowników jest kilkadziesiąt, a może i kilkaset. Bierze się w takim systemie człowieka pod lupę, rozkłada na moduły i segmentami ocenia. W zasadzie każdy może oceniać każdego: szef podwładnych, współpracownicy siebie nawzajem, dział ocenia dział, albo ocena zatacza koło (tzw. ocena 360 stopni): podwładni, koledzy z równorzędnego stanowiska i przełożony oceniają szefa średniego szczebla.
Po co to wszystko? Dla dobra menedżera, to po pierwsze – pisze Agnieszka Niezgoda. System ocen działa też dla dobra szeregowego pracownika, przynajmniej teoretycznie. Przyświeca mu bowiem pewien nadrzędny, szlachetny cel: rozwój osobowości. System usprawnia komunikację w firmie. Poprawia kontakt szefostwa z zespołem – wiedza szefostwa o zespole jest pełniejsza, żale zespołu wobec kadry znajdują swoje oficjalne ujście. Słowem – według zwolenników oceniania – system czyni z biura raj.
Polacy są jednak kulturowo nieprzygotowani do oceniania – stwierdza dziennikarka „Polityki”. tkwi już w samej nazwie – system nazywany po angielsku feed back (sprzężenie zwrotne), po polsku funkcjonuje jako ocena. A ta zawsze kojarzy się ze szkołą, gdzie człowiek bywa nie tyle oceniany, co osądzany czy nawet odsądzany od czci i wiary. Zamiast ocenić zachowanie, oceniamy człowieka. Nie odróżniamy też funkcji od człowieka (kierownik zły, bo wymaga) i pracy w zespole od familiarności. Kolejne historyczne obciążenie to solidarność grupy wobec obcego, zbiorowa hipokryzja, ukrywanie prawdy w imię lojalności. A także instynkt stadny - nie wyskakuj poza grupę, bo cię odstrzelą, taka mentalność średniaków.
Na takim gruncie trudno wykorzystać może i szlachetny w założeniach system tak, jak powinien być wykorzystany, i zamiast dawać pracownikowi informację zwrotną – a to fundament wszystkich systemów – buduje się w nich poczucie, że firma szuka na nich haka. System ocen to tylko narzędzie, tłumaczą menedżerowie, i jak to z narzędziem bywa, użyć go można do różnych celów. Firma chce szczuć na siebie ludzi, to będą ujadali. Ale czy bez systemu ocen nie ujadają? – pyta retorycznie Agnieszka Niezgoda.